Skocz do zawartości

[1500] miasto, lekki teren, czyli przesiadka z marketowego "górala"


Dareios

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie

 

Prosiłbym o pomoc w wyborze, może nie tyle samej oferty co typu. Otóż jeżdżę na chwilę obecną na makrokeszowym góralu, z tym że kupionym ze 20 lat temu w Auchan za 300 zł. Wtedy to jeszcze nie były takie szroty, osprzęt Shimano przód i tył (tył to oczywiście sławny bezimienny SIS, przód nieindeksowany), sztywny widelec, hamulce canti które to wymieniłem na V-brake Saccon jeszcze jako dzieciak, korba i piasty Ofmega (to taka włoska firma produkująca części rowerowe która istniała do 2006 roku), stalowa rama... czyli nie był to taki no-name jak - z tego co czytałem - można spotkać dziś.

 

Tamte rowery jeździły, raz na rok się je regulowało, przerzutki robiły swoją robotę, o smarowaniu łańcucha nikt nie słyszał, chyba że zaczął piszczeć, hamulce nawet canti hamowały jeżeli się je dobrze wyregulowało. Generalnie odnoszę wrażenie że teraz to rowery i to nie tylko te z marketu robi się z plasteliny. A to komuś łańcuch się zerwie, a to dźwignia pęknie, albo wystrzeli obręcz przy pompowaniu, albo zrobi się dziura w amortyzatorze i to nie raz w markowym sprzęcie za większą kasę. Normalnie cuda na kiju... Tym akapitem nie zamierzałem bronić ani marketowców, ani swojego roweru, tylko raczej wyrazić ubolewanie nad jakością, którą raczą nas rowerowi producenci.

 

Moja przerwa w jeżdżeniu na rowerze trwała jakieś 17 lat, aż tego roku w lipcu pomyślałem, że w sumie może by do tego wrócić, więc wytargałem tego grata z balkonu, jako tako go wyregulowałem i zacząłem jeździć. Od tego czasu zrobiłem 640 km, jednak stan techniczny wzbudza moje wątpliwości i obawy, że jak pojadę gdzieś dalej to się rozkraczy. Cóz, 17 lat stania w niewłaściwych warunkach zrobiło swoje. Sądzę, że nie ma sensu w niego inwestować, dlatego postanowiłem, że ten sezon jeszcze na nim pojeżdżę, ale na przyszły trzeba będzie kupić coś nowego. Tylko nie wiem za bardzo co...

 

Myślę nad crossem albo MTB, z tym że nie mam odniesienia do jazdy na dzisiejszych rowerach jako, że rowery 20 lat temu w ogóle miały inną budowę (okrągłe rury, pozioma była bardziej pozioma itp). Obecnie poruszam się po mieście, DDR, CPR i ulice, jednak czasami taka nawierzchnia potrafi być bardziej wymagająca niż leśna ścieżka ;)

 

Czego bym oczekiwał od roweru? Lubię czasami się rozpędzić, więc przesadnie wyprostowana pozycja chyba nie jest zbyt rozsądnym rozwiązaniem. Lubię też szersze opony które sprawiają że nie telepie mną jak gdzieś na nieutwardzonej nawierzchni pojawi się piasek. Co do amortyzatora - zawsze jeździłem na sztywnych widelcach które dają lepsze przyspieszenie, więc zależy mi na tym aby nowy rower miał blokadę skoku. No i nie chcę absolutnie tarczówek - porządne tarczówki z tego co wyczytałem swoje kosztują, a dobre i dobrze wyregulowane V-brake też robią robotę. Kiedyś wszyscy mieli canti, a kto miał V-brake to był szpan na dzielni bo uchodziły za hamulce "pro do downhillu", dlatego nie sądzę abym teraz koniecznie potrzebował tarcz do względnie normalnego jeżdżenia po mieście, szosie i lekkim terenie.

 

Natomiast wolałbym koła 27,5 lub 28 cali. Obecnie mam 26 i wydaje mi się że to trochę mało, czasami cieżko mi się rozpędzić, ale może to tylko wrażenie.

 

Przechodząc do konkretów:

 

Moja waga się waha pomiędzy 80-100 kg więc rower powinien móc to wytrzymać. Wzrost 173 cm.

 

Szukałem różnych rowerów i zwróciłem uwagę na rowery polskiej marki Spartacus:

 

http://allegro.pl/mocny-wygodny-rower-spartacus-elite-alivio-blokada-i6448082168.html - tutaj mamy MTB, koła niestety 26 cali, przerzutki Alivio, amor 100mm z blokadą skoku

 

http://allegro.pl/rower-spartacus-cross-4-0-amor-blokada-alivio-2016-i6430446745.html - tu jest cross, koła 28 cali, przerzutki też Alivio, amor 72mm również z blokadą skoku

 

Czy te oferty wydają się sensowne? Który rower bardziej by się nadawał? Spotkałem się z opinią, że MTB można "ucrossowić" np oponami, ale gorzej już crossa "uemtebić". Ja wiem, że koncepcja MTB do miasta wydaje się echem komunijnych prezentów z ubiegłych dekad, ale jeżeli zechcę pojechać za miasto, a tam będzie kilka km nierównej kostki brukowej (jak np w drodze z Gdańska do Malborka) to myślę, że może się przydać.

 

Zamieszczam też zdjęcie swojego dziadka z prośbą o wskazanie użytkowych różnić w geometrii ramy między moją obecną, a tymi zamieszczonymi powyżej. Po prostu chciałbym wiedzieć jakiej zmiany mogę się spodziewać.

 

post-200026-0-09972000-1472340604_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czarujmy się, ma być bułkowóz do miasta to kup mieszczucha lub crossa jeśli czasem w jakiś lasek wjedziesz.

W Polsce jest jakaś mania na MTB do wszystkiego, co i tak kończy się zakupem jakiejś pokraki o zbliżonym do MTB wyglądzie i niskiej cenie. Tu nie ma po co w ogóle takich wstępów i elaboratow pisać, zastanawiać się nad rozmiarem koła czy osprzętem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe - teraz możesz się spodziewać tylko "dobrej zmiany" :)

 

Podejrzewam że ramę potrzebujesz 17" (nie podałeś długości nogi) , więc kands maestro odpada. Pozostaje spartacus 4.0 lub lazaro integral v3, bo szansy na eriesa eveo bez tarcz chyba już nie ma.

Jak wolisz mieć szersze opony - da się założyć (choć nie nazbyt szerokie). Zwróć uwagę, że cross versus "mtb" to nie tylko opony, ale blaty w korbie ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto mówi o bułkowozie do miasta? Bardzo chętnie bym robił dłuższe wycieczki jakbym się nie obawiał, że 50 km za miastem mi się rower rozkraczy, a i bez wyjeżdżania za miasto zdarzało mi się robić po 60 km dziennie (jestem z Gdańska, objechanie miasta do okoła to właśnie kilkudziesięciokilometrowa wycieczka). Jadąc mieszczuchem w pozycji wyprostowanej bym chyba padł, pomijając już to że mieszczuchy mi się wizualnie nie podobają

 

No i nie wiem czy MTB do miasta (a pisząc miasto mam na myśli utwardzoną, głównie asfaltową nawierzchnię) to taki jednoznacznie głupi pomysł, bo inni są innego zdania: http://roweroweporady.pl/najlepszy-rower-do-jazdy-po-miescie/ 

 

 

 

@Pablo59 - długość nogi 78-80 cm, ale nie strasz z tą dobrą zmianą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, jeśli ktoś pisze o góralu że zapewnia super komfortową pozycję w jeździe do pracy ...

 

Twoje pieniądze, twoje siedzenie  - ale nie jesteś, sądząc z tekstu, małolatem skaczącym po schodach i krawężnikach - chyba że już przewidujesz postępujące z wiekiem zdziecinnienie :)

 

Edit - Przy tej nodze 19" to ryzyko ...(dla koła 28 /29)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to jest,że ludzie potrafią wybrać np. zwykły samochód do jazdy na codzień i w trasę, a po tych samych drogach muszą jeździć rowerem terenowym? :)

Pół biedy jak byłby to rzeczywiście pełnoprawny góral, a nie rower w którym dajmy na to zawieszenie to tylko atrapa a klient nawet nie potrafi tego poznać i cieszy michę bo jak uwiesi się mocno na kierownicy to mu się wideł ugina?

Do takich rzeczy piję, bo to jest właśnie pokłosie tych „komunijnych górali” o których wspomniałeś. I co ciekawe przechodzi to na kolejne pokolenia, a jest zupełnie nieobecne w bardziej „rowerowo ogarniętych” krajach.

 

W artykule gość popełnia podstawowy błąd w założeniach - nie ma rowerów górskich za podane 1200zł, to są tylko atrapy rowerów górskich kupowane dla wyglądu, dla dziecka do tłuczenia zanim wyrośnie, itp. Owszem, szerszego slicka tam założy i to koniec zalet. Owszem, można też je „ucrossowić”, tylko po co kupować coś co od razu trzeba przerabiać zamiast czegoś gotowego? Przecież jak ktoś jednak zechce zakosztować konkretniejszej jazdy w terenie, to i tak to się nie będzie nadawać do regularnego tłuczenia, więc do czego jest taki rower..?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to jest,że ludzie potrafią wybrać np. zwykły samochód do jazdy na codzień i w trasę, a po tych samych drogach muszą jeździć rowerem terenowym? 

 

 

Myślę, że nie ma co w ogóle porównywać samochodów z rowerami. Bo kupisz rower za 10 koła i kupisz używany samochód za 10 koła. Którym więcej przejedziesz? W którym musisz dłubać co 200 km? 

 

Ja nie upieram się na MTB, ba, sam raczej myślę o crossie, tylko nie bardzo mogę zrozumieć tego "jedynie słusznego" poglądu, że MTB do takiej jazdy się nie nadaje. Chodzi mi tylko o to aby byle błotko czy piach mnie nie zatrzymało i żeby na nierównej drodze sobie zębów nie wybić. Jak rozumiem, do tego celu bardziej się nada cross?

 

W artykule gość popełnia podstawowy błąd w założeniach - nie ma rowerów górskich za podane 1200zł, to są tylko atrapy rowerów górskich 

 

 

Tak jak BMW X5 to atrapa samochodu terenowego, ale czy to znaczy że nie da się nim jeździć w mieście? Autor tamtego artykułu napisał, że taki "góral" za 1200 zł nie będzie się nadawał do jazdy w trudnym terenie. Czy to że takim rowerem nie da się fikać po lasach oznacza że nie nadaje się do lżejszej jazdy? Kiedyś były rowery ATB czyli właśnie takie "górale" do lżejszej jazdy. Teraz tą rolę pełnią crossy?

 

Jeszcze raz zmierzyłem nogę, bo wcześniej miałem lekko zgiętą. Wyszło 81 cm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nadal są rowery ATB, to te wszystkie Hexagony, Ramblery, Talony, itp. Tylko producenci eufemistycznie nazywają je w stylu „mtb do rekreacyjnej jazdy” ;) Widocznie nazwanie tego po imieniu byłoby marketingowym strzałem w stopę, zwłaszcza na rynkach gdzie jest parcie na rowery a la MTB.

Ile było kiedyś szumu jak Decathlon swój najtańszy rower z kategorii górskie opisał jako nienadający się w teren :D

A w sumie opisał stan faktyczny i docelowy klient i tak nie pojedzie tym poza szosę czy okoliczny zagajnik.

 

Ja wyznaję, chyba niepopularny, pogląd, że poniżej pewnego poziomu trudno mówić np. o rowerze MTB, skoro części z jakich jest zbudowany nie spełniają podstawowych założeń wynikających z docelowego użytku. Przykładowo widelec zbudowany na zasadzie kawałka niczym nietłumionej sprężyny w obudowie z plastikowymi ślizgami i dużą żółta naklejką z ostrzeżeniem, że to się nie nadaje do jazdy w terenie, ale sam widelec jest z kategorii MTB XC.

 

Czy taki sprzęt nadaje się do jazdy po mieście? O zywiscie jechać się da, ale:

- są do tego lepsze, dostosowane bardziej do specyfiki twardej nawierzchni czy rekreacyjnej jazdy rowery

- to na co liczy typowy klient i tak w tym sprzęcie nie działa lub działa bardzo słabo, vide właśnie amortyzatory czy np. najtańsze hamulce tarczowe

 

Osobiście uważam to za nabijanie w butelkę, chociaż klienci w większości sami sobie tego życzą niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. Dlatego też jak napisałem na początku chodziło mi o określenie typu roweru który byłby najlepszy. Nie upieram się na MTB, a raczej myślę o crossowym. MTB podałem jako opcja do wyboru, a poczułem się jak Janusz który musi mieć górala żeby po Tatrę jeździć (ten przytyk odnośnie bułkowozu). 

 

A co sądzisz o tym crossie 4.0 do którego podałem link?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było moim celem Cię obrazić, nie bierz tego tak do siebie :)

 

Powiedzmy sobie szczerze, rynek jest jaki jest i do pewnego poziomu cenowego jak i do tego typu zastosowań naprawdę uważam, że nie ma co się rozwodzić nad wyborem. Powiedzmy żeby sprzęt nie miał jakichś mega archaicznych rozwiązań, typu wolnobieg zamiast kasety, a reszta powinna być na w miarę równym poziomie i tyle. A tu nieraz jest tyle dywagacji, zmian budżetu, rad i porad, jakby co najmniej chodziło o jakieś zawikłane niuanse w najnowszym napędzie 1x12 pod kątem startu w pucharze świata ;)

 

Ten rowerek to zdaje się jakiś kolejny klon produkcji, czy raczej „złożenia”, Transroweru. Podobne/identyczne będą Kands czy Lazaro. Mają one opinię best value for money w tym przedziale cenowym, w sumie nie bez racji bo w markowym sprzęcie nieraz logo kosztuje tyle, że nie starcza na sensowne podzespoły. Niemniej żeby nie było niedomówień, jest to rower dla kogoś kto raz chce wyłożyć taką kwotę i potem po prostu bez napinki jeździć wydając tyle co na części eksploatacyjne. Wszelkie modyfikacje, usprawnienia, itp. nie mają sensu bo po krótkim czasie zostaje sama rama i dochodzi się do wniosku, że od razu można było wziąć coś innego. Chodzi o to, że zwykle wymiana jednej rzeczy na „nowszą-lepszą” pociąga za sobą wymianę kolejnych, bo nagle stają się niekompatybilne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, zdaje sobie z tego sprawę i nie widzę w tym niczego złego bo tak działa gospodarka i jest to całkiem racjonalne. 

 

Wiem też że 1500 zł to nie jest żaden szał jak na współczesne rowery, ale ja nie jestem żadnym kolarzem, a rower nie jest moją ideologią. Jak rozumiem,  nawet za te pieniądze mogę się spodziewać wyraźnie lepszej jakości niż współczesne makrokesze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem zdecydowanie tak. Jest to sprzęt z dość niskiej półki, ale złożony na normalnych podzespołach (zwykle chwalony za sporą zawartość grupy Alivio) a nie jakichś patentach. Są oszczędności w typowych miejscach (widelec, koła), niemniej nie będą to elementy z przysłowiowego goownolitu których należało by się obawiać (no, może wideł złapie szybko luzy). Toporne a i owszem, ale nie niebezpieczne. Całość powinna dać się wyregulować i służyć całkiem długo o ile nie będzie zaniedbana. Na forum powinno być kilka tematów i sporo opinii o tego typu roweruch, jest zdaje się przypięty temat o crossach w tym budżecie - poszukaj i poczytaj.

PS. Tak popatrzyłem jeszcze na zdjęcie tego twojego rowerku i szczerze mówiąc wygląda to nieźle. Ja bym to wyczyścił, przeserwisował, wymienił to co niedomaga i dalej jeździł :)

Toż to normalny rower a nie jakiś makrokesz udający zjazdówkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Tak popatrzyłem jeszcze na zdjęcie tego twojego rowerku i szczerze mówiąc wygląda to nieźle. Ja bym to wyczyścił, przeserwisował, wymienił to co niedomaga i dalej jeździł  :)

Toż to normalny rower a nie jakiś makrokesz udający zjazdówkę. 

 

 

Serio? Sam się nad tym zastanawiałem, tylko że na widelcu lata temu powstał mały odprysk lakieru a teraz wygląda stamtąd rdza. To jest kilka mm2. Przyglądałem się napędowi, zębatki nie są za bardzo wyżłobione, nie mają zębów.  Korba lekko bije (a nie ma luzów), a przy mocnej pracy na twardych przełożeniach coś stuka. Tylna obręcz ma kilka wgniotek, bo kiedyś pożyczyłem rower komuś kto z impetem wjeżdżał na krawężniki. Jedna dętka jest nawet oryginalna i trzyma jak dzwon. 

 

Szczerze mówiąc trochę się wahałem czy zamieszczać tą fotkę, bo to forum rowerowych zapaleńców którym w znacznej części zapewne nie są obce karbony i kevlary, a ja tu wyskoczę z antykiem któremu bliżej do kowalstwa niż kosmicznych technologii. Ale też dlatego pisałem o rowerach ATB, czyli takich normalnych, które nie udają że śpiewają, tańczą i gotują, tylko po prostu jeżdżą. Pewnie wynika to z faktu, ze w kwestii rowerów zasnąłem 20 lat temu i teraz się obudziłem. Jestem trochę z poprzedniej epoki, w której jeździli, biegali czy pływali dla przyjemności i nie udawali wyczynowców, a sprzęty dla normalnych ludzi nie udawały sprzętów wyczynowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serio? Sam się nad tym zastanawiałem, tylko że na widelcu lata temu powstał mały odprysk lakieru a teraz wygląda stamtąd rdza. To jest kilka mm2. Przyglądałem się napędowi, zębatki nie są za bardzo wyżłobione, nie mają zębów.  Korba lekko bije (a nie ma luzów), a przy mocnej pracy na twardych przełożeniach coś stuka. Tylna obręcz ma kilka wgniotek, bo kiedyś pożyczyłem rower komuś kto z impetem wjeżdżał na krawężniki. Jedna dętka jest nawet oryginalna i trzyma jak dzwon.

Jeśli stary rower Ci pasuje, to wbrew pozorom nie ma z nim aż tak wiele do roboty i powinien jeszcze pośmigać.

Rdzę, jeśli jest powierzchniowa oczyścić papierem ściernym i zamalować. Stuki i ruchy korby to zapewne suport, strzelam że ośka z wiankami. Najprościej wywalić i zastąpić przez pakietowy (choćby tanie NECO), odpadnie użeranie się w przyszłości. Jak tylne koło ma wgnioty to do wywalenia i kupić nowe kółko + kasetę + łańcuch. Piastę w przednim przesmarować. Wymienić linki, pancerze i klocki hamulcowe i śmigasz na dziadku.

 

W wersji ekono i dłubiąc samemu sądzę, że zmieścisz się w 300 złotych, głównie zależy od jakości nowego tylnego koła. Jak zaniesiesz do serwisu to pewnie policzą ze 100-150 za robociznę.

Za kolejne 100 zł kupisz lżejsze opony o mniejszych oporach co ułatwi rozpędzanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta rdza wygląda na powierzchowną, jak będę miał dobre światło to postaram się zrobić fotkę. 

 

Jak skończy się sezon (czyli zapewne za jakiś tydzień-może dwa) to rozkręcę go i zobaczę jak to wygląda od środka. Jeżeli się okaże, że trzeba w to dużo włożyć to raczej będę myślał o nowym rowerze. W korbie nie ma żadnych luzów co raczej byłoby typowe dla zużycia łożysk, chociaż jest lekkie bicie zębatek. Te wgniotki w obręczy będę starał się wyprostować, bo nie wiem jak nowe koło z kasetą by współpracowało ze starą przerzutką i 6-cio biegową manetką

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...