Skocz do zawartości

[maniery na rowerze] moje rozważania


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć zakładam taki temat ponieważ ja to głównie samochodem załatwiam różnego rodzaju sprawy,kiedyś jeździłem na dwóch kółkach bardzo dużo i dopiero po 20 latach kupiłem swój wymarzony rowerek i nie zamierzam go chować w szopie :)  ,,ale chodzi mi o to że rowerzysta się pcha na pasy,przed samochód--> i to nie tak że go widać tylko po prostu na pełen sprint...miałem ostatnio taką sytuację że wyprzedziłem rowerzystę a ten z agresją i łaciną coś wymachiwał koło szyby--> bo zmieniło się światło na żółte i się zatrzymałem przed sygnalizacją-ja jak jeżdżę na rowerze nie mam takich negatywnych emocji tylko się cieszę z jazdy rowerem,,,proszę o sugestie czemu tak jest :) czy to tylko jakieś wyjątki głupie ???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czasami jeżdżę u siebie po mieście ( 50 tyś mieszkańców), jak samochody stoją na czerwonym to zawsze wjeżdżam przed pierwszy i w pełnej gotowości czekam na zielone, na ogół nawet się nie wypinając. W taki sposób nikogo nie blokuję i na ogół ja już opuszczam skrzyżowanie a samochód dopiero rusza.

 

Natomiast nie ma nic gorszego od ludzi którzy o przepisach nie mają zielonego pojęcia a pchają się na ulicę, niestety dotyczy to głównie ludzi starszych. Naprawdę nie raz i nie dwa widziałem, a raz prawie "przyszorowałem" Panią, która z drogi podporządkowanej skręciła w prawo w drogę z pierwszeństwem nawet nie patrząc w lewo czy coś jedzie. Przecież rower taki wąski, co się może stać. Myślę że jadąc nawet sporo poniżej dopuszczalnej prędkości, po takim spotkaniu z samochodem Pani co najmniej byłaby połamana i poobijana.

 

Już nie wspominając o sytuacji kiedy jechałem rowerem ulicą ( mało uczęszczana bo mało, ale jednak ulica), przede mną jechały dwie Panie, jedna prawą stroną, druga skrajną lewą ( czyli pod prąd), w momencie jak zacząłem wyprzedzać tą z prawej, ta z lewej zjechała na swój pas zajeżdżając mi drogę, skończyło się na ostrym hamowaniu. Na moją uwagę że chyba trzeba jeździć swoim pasem usłyszałem "ojej ojej, przecież nic się nie stało"

 

Natomiast jeżdżąc po Warszawie, kilka razy widziałem kretynów, którzy na swoich śmiesznych "fixie" przejeżdżali bardzo duże skrzyżowanie na czerwonym. Oczywiście bez kasku, bo to wiocha.

 

Ogólnie ja nie widzę problemu z zjeżdżaniem na ulicę, wyjeżdżaniem przed samochody itd, ale wszystko mając olej w głowie i nie przeszkadzając innym.

 

A że ktoś sobie macha i krzyczy... są ludzie i są taborety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

atomiast jeżdżąc po Warszawie, kilka razy widziałem kretynów, którzy na swoich śmiesznych "fixie" przejeżdżali bardzo duże skrzyżowanie na czerwonym. Oczywiście bez kasku, bo to wiocha.

 

No tak jak by byli w kasku to by byli wielkomiejscy i trendy :D

Dużo by im ten kas pomógł jakby trafiło ich rozpędzone auto....

 

Zajeżdżanie jest domeną wszystkich grup. Wielu rowerzystów ma taki luz że nie dociera do nich że nawet na ddr można jechać z sporą prędkością

Ot oni jadą i  rozstąp się ziemio

 

 

 

a ten z agresją i łaciną coś wymachiwał koło szyby-->

 

Pewnie uznał że wyprzedziłeś go za blisko.

Może za szybko.

A może że niepotrzebnie. Ogólnie wiele osób wyjeżdża an rower z założeniem że wszyscy chcą ich zabić i kierowca to wróg.

Wiec każde zachowanie które go przestraszy wywoła wybuch.

 

Kierowcy tacy oczywiście też są choć w ostatnich latach ubywa.

 

Ostatnio baranek zastawił ddr stając na wjeździe i wysadzając kogoś.

skomentowałem "kurcze .5m do przodu i by był przejazd. "

Wychylił sie zerknął  sorry następnym razem sie poprawię...

 

jak rowerzysta coś przeskrobie rzadko się reflektuje.

Ostatnio pani sobie sunąc rzuciła okiem na mnie (zabierałem sie do wyprzedzania)  kawałek dalej ominęła kałużę bez mrugnięcia okiem.

Ok  rzut oka mnie ostrzegł że zaraz coś wywinie ale zwróciłem jej grzecznie uwagę że trzeba sygnalizować i nie zajeżdżać.

Kawałek dalej przeleciałem na migającym zielonym (potwierdziła mi to osoba za mną jadąca).

Dostałem za chwile ochrzan że jej zwracam uwagę a ja łamię przepisy :D   Że nie mam prawa jej zwracać uwagi skoro..............

Po prostu nie myśli tylko szuka wybielacza. Na siłę byle tylko być naj...

 

Kierowcy wyprzedzają za blisko. Często to fakt. Pomijam że w wielu wypadkach nie jest to problem choć nie powinni.

Ale często widziałem prawidłowe wyprzedzanie  i rowerzystę któy się pluł.  Czemu?  bo się wystraszył bo był tylko ten metr i troszkę szybciej.

I widziałem z perspektywy jazdy na jego kole rowerem.

 

Niektórzy po prostu lubią tą wojenkę i machanie łapkami. Trzeba mieć nadzieję ze zginą w natłoku normalności

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Wielu rowerzystów ma taki luz że nie dociera do nich że nawet na ddr można jechać z sporą prędkością Ot oni jadą i  rozstąp się ziemio
 

 

TAK! TAK! TAK WŁAŚNIE! Nie potrafią w tych główkach pojąć, że jeździ się prawą stroną, jak się wyprzedza to wypada rzucić okiem, czy samemu się nie jest wyprzedzanym. A sygnalizowanie manewrów to już całkiem czarna magia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka że w Polsce nadal dla większości ludzi rower to urządzenie do pojechania po bułkę albo do parku oddalonego o kilometr. Wszyscy Ci ludzie w kaskach i strojach to przecież kosmici.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

"ojej ojej, przecież nic się nie stało"

Hehe typowa damska wymówka, nie tylko na rowerze ;)

 

Czasem mam wrażenie, ze jak kierowca jest rowerzystą, a rowerzysta też kierowca, to jakoś wiećej jest wyrozumiałości, zrozumienia.

Najgorsi są chyba ekstremisci czy po jednej czy drugiej stronie, ale to tylko takie moje zdanie... oczywiści duzo daje jeszcze charakter, czy czasem po prostu powiedzmy "taki dzień" ja staram się mieć nerwy zawsze na wodzy czy za kierownikiem czy za kierownicą ;)   Poza tym czy nie szkoda nerów na takie coś... chocrozumiem, ze czasem jak człowiek sieśpieszy i trafi siejakieś, powiedzmy utrudnienie, to nerwy mogą byc mocno wystawione na próbę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele km za mną, głownie autem. 

Jeździłem dawno temu, nie zwracając szczególnej uwagi na rowerzystów.

Kiedyś jednak zajechałem drogę koledze, kolarzowi, zupełnie nieświadomie. Jak spotkaliśmy się kilka minut później (jechaliśmy w to samo miejsce), dopiero wtedy mi wytłumaczył co zrobiłem.

Od tego czasu diametralnie zmienił się mój stosunek do rowerzystów. Staram się wyczuwać, co chcą zrobić, gdzie jechać. Daję im maksimum swobody i miejsca.

Bywa różnie i wiele razy można powiedzieć, sami proszą się o to, żeby dać im nauczkę. Jednak co to da? Człowiek ze słomy wyjdzie ale słoma z człowieka nigdy...

Od jakiegoś czasu rower zaczął być moją pasją na okres letni w zastępstwie nart zimą. Staję "po drugiej stronie barykady" i jest dokładnie tak samo.

Mój wniosek jest niezmienny od wielu lat. Niektóre rzeczy muszą wymrzeć razem z ludźmi. Jeździsz autem i rowerem, zrozumiesz. Jesteś burakiem, wszędzie nim będziesz, czy w aucie, czy na rowerze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety za bliskie wyprzedzanie jest normą,przestałem na to reagować.Fakt że odruchem jest skręt kierownicy w prawo i walenie w krawężnik,na szczęście coraz więcej budują ścieżek więc ulica tylko w razie konieczności.Jeżdżę po Warszawie codziennie do pracy,więc spotykam się z patologią rowerową dosyć często:

1.Wjeżdżanie z pełną prędkością na przejazd rowerowy.Mało kto zwalnia

2.Wyprzedzanie na DDR widząc że z naprzeciwka jedzie rower.Sam parę razy zjeżdżałem na trawnik,teraz nie zjeżdżam niech się martwi baran który wyprzedza

3.Nie przepuszczanie pieszych na przejściach.Kiedyś zobaczyłem kobitę z wózkiem,zatrzymałem się macham ręką żeby przechodziła a obok mnie przemykają rowery.Kobita dalej stoi.Wkurzony zszedłem z roweru chcąc zatrzymać peleton to wszyscy wymijali mnie trawnikiem.Machnąłem ręką i pojechałem,nie wiem ile ta Pani jeszcze stała

4.Wpychanie się na pierwszego przed przejazdem,zaoszczędzone parę sek.

5.No i jeżdżenie po DDR obok siebie i gadanie z sąsiadem.Też przestałem ustępować,ciekawe tylko ile kierownica to wytrzyma

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @@grzesiowu, nie wiem czy patologia...

Wiesz jeżdżę regularnie ulicami. Głównie ulicami....  Głównymi ulicami...

I nie mogę narzekać. za bliskie wyprzedzanie zdarza się owszem ale najczęściej przy niewielkich różnicach prędkości  i ostrożnie co nie stanowi problemu. A przy większych prędkościach niezmiernie rzadko nie zachowują odległości.  Ostatni tydzień to pod 200km po samym mieście i naliczyłem dwa.... jedno osobówka drugie to autobus MPK ale to są w dużej części barany niestety.

 

A jeżdżę po alejach, opolskiej....  nieraz w nocy często z córką.

Nie widzę tej patologii.  Wprost przeciwnie ciągłą poprawę. 

 

Trochę gorzej jest za miastem ale też nie jest źle a inna sprawa ze tam odczucie jest inne bo jak mija nas auto jadące już tylko 70 z przepisową odległością to jest to dla wielu nieprzyjemne i przyjmują że było to błędne wyprzedzanie

 

A na ddr....  W ciągu 2 dni  zaliczyłem 3 awaryjne hamowania bo ktoś mi przed nosem skręcił.

Kierowcy robią głupoty czasem świrują ale i tak poziom ich przewidywalności jest o niebo większy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie denerwuje nagminne wyjeżdżanie z prawej strony autami pod koła roweru.  Cały czas mam wrażenie że wiekszość kierowców nie zdaje sobie sprawy z prędkości jaką może poruszać się rower  i drogi hamowania jakiej potrzebuje (zwłaszcza szosa na dziurach). Do tego moja najgorsza zmora MPK z którym jeżdząc po mieście się na zmianę mijam, a że drogi wąskie a autobus długi to niema mowy o jakimś rozsądnym odstępie.  Wieś to jeszcze inna bajka. Tam gdzie peletony szosowe lecą regularnie ludzie ogarniają. Tam gdzie szoska to żadkość często zdarza się że spychają wyprzedzając z naprzeciwka na szutrowe pobocze. " bo rower jest wąski to się zmieści". A z innej bajki jest w naszej okolicy wieś przez którą leci brukowany zjazd o dużym nachyleniu i bardzo często słyszy się komentarze mieszkańców na zjeżdzające  rowery , gdzie " pie******* dawcy " to najłagodniejsze.  A niema tam żadnego ograniczenia prędkośći, ani nawet szkoły w pobliżu, za to jest segment na stravie :).  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do wyprzedzania rowerzystów przez kierowców aut. Ostatnio miałem mistrza w zdezelowanym oplu. naprzeciw mnie traktor, a za nim sznurek 3 samochodów. Facet jadący oplem wciska się między mnie i traktor. Minął mnie o jakieś 2 cm. Co zyskał? Zasrane 10 sekund! A ryzykował moim zdrowiem.

 

Kolejna głupota ze wczoraj; stoi staruszek na przejściu dla pieszych. Auto jadące z naprzeciwka zatrzymuje się żeby pieszego przepuścić, po drugiej stronie to samo robię ja. Po kilku sekundach kierowca autobusu wjeżdża na pasy nawet nie zwalniając... Mam wrażenie że kierowcy zawodowi są gorsi od zwykłych.

 

Oczywiście rowerzystom też można wiele zarzucić. Na przykład zdarzyło mi się dwa razy wymusić pierwszeństwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak widzę że robi się za mną sznurek, to macham ręką żeby jechali nawet jak jest ruch z naprzeciwka, wtedy jestem przygotowany na bliski przejazd. A że nie wszyscy się podejmują wyprzedzania wtedy, to inna sprawa.

 

Natomiast plagą jest wyprzedzanie na gazetę nawet jak nie ma ruchu z naprzeciwka, nie wiem po co to ludzie robią, jeżeli sądzą że zniechęcą rowerzystów do korzystania z ulicy to się głęboko mylą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam nic przeciwko rowerzystom, bo sama jeżdżę rowerem. Ale niektórzy z nich przeginają. jadą jakbybyli na autostradzie i nie patrza na nic. Ani na samochody ani na pieszych. na niektórych przejściach zamontowane są specjalne barierki to troche ogranica rowerzystów, ale tam gdzie ich nie ma to przejeżdzają przez ulicę jak szaleni. :yucky:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie to masowe wyprzedzanie na gazetę. Może taki rejon macie... Ale trochę jeżdżę po Polsce i widzę że jednak kierowcy omijają z zachowaniem tego metra.

.

Ale tak na marginesie czasem opisujecie sytuacje w których nie powinniście się dać wyprzedzić.

Są miejsca gdzie można puścić nawet całą kolumnę tak jak @@skom25, napisał często puszczam.

Jest przystanek? zjadę i odpuszczę dwa obroty i już dwa auta zza mnie znikają

Jest jakiś pas "wolny" to zjadę na te kilka sekund i niech jadą.

 

Ale jak zaczyna sie jakieś nerwowe wyprzedzanie to ląduje na środku pasa. Pierwszy który mnie minie na mm jest ostatnim który wyprzedza.

Skrzyżowania wysepki i inne miejsca w których wiem że wyprzedzanie musi się odbyć na gazetę to jadę tak żeby się nie mogło zacząć.

 

Wielu rowerzystów puszcza samochody jadąc przy krawędzi. Wiec jak jedziecie stabilnie blisko prawej  to może być tak ze kierowcy odbierają to jako przyzwolenie... 

Mi się tak zdarzyło że wyprzedziłem rowerzystę musiało być ~80 cm   on jechał blisko krawędzi i zwalniał co chwila jeszcze zerkając an mnie.

Więc ponieważ ja często tam puszczam uznałem ze chce być wyprzedzony i puszcza :D   (zazwyczaj tego nie robię tam ale ten wyjątkowo zachęcał :D )

Oj wielka pomyłka gość się obraził  i mnie zjechał jak to zaryzykowałem jego zdrowie. 

Może za mało klarownie jedziecie?  Też trzeba dać się czytać na drodze.

 

Wiele osób stresują auta za nimi i jakoś chyba podświadomie próbują zjechać jak najbliżej prawej. Jeszcze jak do tego zwolnią to jest często odbierane jak zachęta. I wiem to z jazdy w dwie osoby. Mnie nie wyprzedzając w niepewnych miejscach a drugą osobę jadącą w pewnej odległości tak.  Kilka  uwag i korekt i już coraz rzadziej ma nieprzyjemne dla niej sytuacje..

I też oczywiście nie chodzi i ordynarną jazdę środkiem pasa!  To jest najlepszy sposób na wysyp wyprzedzania na gazetę.

 

 

Wszystkim też proponuję wziąć metr i sprawdzić jak to mało ten metr od kierownicy.

Na 3,5m pasie mieścicie się Wy 1m odstępu i auto musi ledwie na linie najechać żeby się zmieścić.  Jak jedziecie przy krawędzi to nawet nie musi po lini jechać....

Dla większości takie wyprzedzanie jest cholernie nieprzyjemne a jednak nadal w prawie i uważnie wykonane nie stanowi wielkiego problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ale tak na marginesie czasem opisujecie sytuacje w których nie powinniście się dać wyprzedzić.

Już widzę żywiołową reakcje kierowcy autobusu i jego pasażerów jak im zajadę droge :)

 

Jest przystanek? zjadę i odpuszczę dwa obroty i już dwa auta zza mnie znikają

I w godzinach szczytu potem stoję i czekam żeby się "wepchnąc" przed jakiś samochód bo nikt normalny nie wpuści rowerzysty bo " będzie musiał się zanim wlec", a na plecach zaczynam czuć oddech kierowcy autobusu który chce wyjechać z przystanku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Już widzę żywiołową reakcje kierowcy autobusu i jego pasażerów jak im zajadę droge

 

A kto mówi o zajeżdżaniu drogi?  

Jest różnica między nie jechaniem po rynsztoku czy zjechaniu do środka a zajeżdżaniu drogi....

 

 

 

I w godzinach szczytu potem stoję i czekam żeby się "wepchnąc" przed jakiś samochód bo nikt normalny nie wpuści rowerzysty bo " będzie musiał się zanim wlec", a na plecach zaczynam czuć oddech kierowcy autobusu który chce wyjechać z przystanku.

 

No sorry bo to trzeba umieć.

Nie zdarza mi się. Rabie to nagminnie i nie zdarzyło mi się mieć problem z powrotem.

 

Co więcej czasem jak jadę 29 listopada a na bus pasie jest pusto to zjeżdżam na jego lewą skrajnię puszczając auta NIGDY ale to NIGDY nie zdążyło mi się żeby jak chciałem wrócić na środkowy pas natychmiast nie zrobiła się luka.

Proste ja puszczam oni doceniają że puściłem i jak muszę wrócić robią miejsce.

Robię to nagminnie na mocno obciążonych ciągach co więcej jeżdżę sporo z córką  która jedzie to samo i nie blokują nas.

 

Może fakt że to Kraków może lepiej jest ale jakoś wątpię.

Zresztą ostatnoio pod Gdańskiem wpuszczałem rowerzystę z przystanku który tam zjechał przepuszczając dwa auta  jadące przede mną.

Widać ze wiedział co robi i że ma wprawę jakby  nie wpuszczali go na jezdnię to by tego nie robił a łydka nie była jednodniowa.

 

Zresztą pomijając wszystko inne to nie ma wpuszczą nie wpuszczą.  Po prostu wchodzi się za auto i jest się w potoku. To trzeba umieć. sorry....

 

@@Marcin86Poznan,  W Krakowie już po kilku latach prawie takich  nie ma za to rowerzystów którzy jadą pod prąd kontra pasami jest zatrzęsienie... I jeszcze mają pretensje że przecież jest ddr. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny temat, który pewnie przerodzi się w kilkustronicowego tasiemca, z którego i tak nic nie wyniknie. Ponarzekamy, pokłócimy się, pokrzyczymy, a ludzie dalej będą tak samo jeździć.

 

Kto zazwyczaj stwarza jakieś niebezpieczne czy dziwne sytuacje na drodze? Starsi ludzie, nie młodzi. Nie chodzi mi tu o 80 letnich dziadków, ale nawet takich po 50-tce czy 60-tce. Ci ludzie zatrzymali się na czasach komuny i jakoś ciężko im się przestawić i zrozumieć, że czasy się zmieniły, przepisy również i żyje się inaczej niż kiedyś.

Jeżdżę dużo rowerem, a samochodem jeszcze więcej. Idzie babcia i w ogóle się nie spojrzy w lewo czy prawo, tylko włazi na przejście prosto pod koła. Nie mówię, że tak robią wszyscy, ale nie skłamię jeśli napiszę, że często mi się to zdarza, szczególnie rowerem, bo samochód jakoś tam słychać, ta słychać, stare g..., bo nowych gdyby nie szum opon, to by wcale nie było słychać.

 

Całkiem niedawno mój tata się ze mną kłócił, że w terenie zabudowanym można jechać 60 km/h a nie 50, a ten przepis się zmienił pewnie z 20 lat temu. Człowiek który ma prawie wszystkie kategorie prawka i jeździ autem 40 lat.

 

Kiedyś chyba już o tym pisałem, moja mama o mało nie została potrącona przez "busiarza" z firmy kurierskiej, bo wjechał na przejście na czerwonym, gdzie moja mama było już w połowie tego przejścia a miała zielone. Pytałem się jej czy się oglądała jak szła po tym przejściu, to mi odpowiedziała: " A po co, przecież on miał czerwone i jego nie powinno tam być". Z jednej strony ma rację, ale nie zmienia to faktu, że cmentarze są pełne tych co mieli pierwszeństwo.

 

Teraz przepisów i zachowania na drodze uczy się już od najmłodszych lat, poza tym jest internet, co chwile jakaś kampania w telewizji, czy chociażby kompilację wypadków na YT, z których można się wiele nauczyć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Kiedyś tego nie było i efekty widać gołym okiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SovaLTD

Czy mam się czuć dotknięty, jeśli piszesz o moich rocznikach...?

;)

Zdecydowana większość moich kolegów kolarzy, którzy jeżdżą bardzo, bardzo dużo, jak na swój wiek (po 5-8 tyś rocznie i więcej) załapuje się w Twoje widełki.

Myślę, że chodzi tutaj Tobie o ludzi, którzy wsiadają na rower i jada po bułki do lokalnego sklepu bądź do GS-u.

Rozgraniczenie wiekowe nie ma tutaj nic do rzeczy.

Nie dalej jak w ub tygodniu, kolega latek sobie 63, opowiadał, jak na pustej drodze zepchnął go do rowu jakiś kretyn bo obok była ddr.

Z pewnością każdy wie, jak jest z jechaniem za miastem ddr szosą i że by trzeba mieć za sobą wóz serwisowy z zapasem gum albo całych kół. Kto jeździ, ten wie o czym piszę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Czy mam się czuć dotknięty, jeśli piszesz o moich rocznikach...?

 

Nie chodzi mi o "zawodowych amatorów", tych którzy jeżdżą na rowerach na co dzień i dla których jest to styl życia, tylko o innych uczestników ruchu, pieszych, kierowców samochodów czy właśnie bułkowozy.

 

Napisałem przecież, że nie wrzucam wszystkich do jednego wora, ale wsiądź na rower i pojeździj sobie godzinkę po mieście, to sam zobaczysz, kto najwięcej wywija.

 

Jest jeszcze jedna grupa ludzi, ale już nie chcę wkładać kija w mrowisko :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Całkiem niedawno mój tata się ze mną kłócił, że w terenie zabudowanym można jechać 60 km/h a nie 50, a ten przepis się zmienił pewnie z 20 lat temu. Człowiek który ma prawie wszystkie kategorie prawka i jeździ autem 40 lat.

 

No i ma rację.... można... Doczytaj przepisy ;)

 

 

 

Kto zazwyczaj stwarza jakieś niebezpieczne czy dziwne sytuacje na drodze? Starsi ludzie, nie młodzi. Nie chodzi mi tu o 80 letnich dziadków, ale nawet takich po 50-tce czy 60-tce.

 

Ale statystyki wypadków są nieubłagane. Największa ilość wypadków to młodzi do których te wszystkie kampanie są kierowane.

Więc może odczepmy się od dziadków. ;)

Ja tam o wiele bardziej "lubię" "hipsterów" Oni programowo manifestują swoje manie w Di czasem bardzo niebezpiecznie się robi.

A i kolorowi prof....  Ci szczególnie w weekendy potrafią dać do pieca że można znienawidzić rowerzystów.

A wszelkiego rodzaju kosmici w pełnych zbrojach to wiadomo....

 

A co do włażenia na przejścia....

W Trójmieście mnie to niezmiennie szokuje. Idę i wchodzę na przejście niemal bez patrzenia

Po prostu tam się ludzie zatrzymują jak się dochodzi do przejścia!  Da się? da. No niemal jakbym był w Niemczech.

W Krakowie to wciąż rosyjska ruletka niech pieszy stoi.  Poważnie tam nie zdarzyło mi sie dłużej czekać na przejście. Aż jak przyjeżdżam to się głupio czuję bo odruchowo sie zatrzymuję przed przejściem a tu nawet szybciej jadący stają .

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@kulicha1, oraz szanowni Panowie. Opowiadacie w tym wątku różne historie o rowerzystach i kierowcach jak gdyby to były istoty z Marsa. To są nadal ludzie tacy jak ja i Wy. Siadając  za kierownicą samochodu nie przestaję być człowiekiem i nie staję się krwiożerczym "kierowcą", tak samo wsiadając na rower nie przestaję być człowiekiem i nie staję się bezmózgim "rowerzystą". Wszystko zależy od osobistej kultury, zdolności przewidywania skutków naszych poczynań i empatii każdego z nas, niezależnie od roli na drodze.

Pozwólcie że podzielę się osobistym przemyśleniem o odpowiedzialności na drodze. Otóż uważam, że istnieje swoista piramida, u podstawy której jest pieszy (a zwłaszcza dziecko), który jest najbardziej narażony na poważne lub nawet dramatyczne skutki wszelkich kolizji i wszyscy inni użytkownicy drogi powinni na niego szczególnie uważać (co oczywiście nie zwalnia pieszego z odpowiedzialności). Następni w kolejności są rowerzyści, motocykliści, kierowcy osobówek, kierowcy samochodów ciężarowych, a na szczycie piramidy odpowiedzialności są motorniczy tramwajów, kierowcy autobusów i TIRów. Ponieważ skutki wypadku jaki oni mogą spowodować są najpoważniejsze i od nich oczekuję najwyższej uwagi.

Naturalnie, przy tym wszystkim najważniejsze jest jakimi ludźmi jesteśmy my sami, i jak odnosimy się do innych, w tym do obcych nam "kierowców" i "rowerzystów".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

No i ma rację.... można... Doczytaj przepisy ;)

 

Wiedziałem, że ktoś się przyczepi, ale nie chciało mi się tego wszystkiego precyzować :D Wiem, że można, ale nam chodziło o zwykły teren zabudowany, w dzień, nie w nocy. Kiedyś całą dobę było 60? teraz nie. Chodziło dokładnie o fotkę z fotoradaru w dzień, że niby przekroczone ileś tam km/h, jak można jechać 60, to powinno być mniej.

 

@@KrisK, tak jak napisałem wcześniej, ten temat powstał po to żeby sobie ponarzekać, bo jak sam widzisz, mnie najbardziej denerwują osoby starsze, Ciebie prosi w kaskach, a jeszcze inny zaraz napisze, że małolaty mają wszystkich gdzieś i kółko się zamyka. Każdy powinien uważać, bez względu na wiek czy orientacje seksualną :P więc jak jesteś uczestnikiem tego ruchu to oczy dookoła głowy, a nie później tłumaczenia, że ja nie widziałem, nie słyszałem itp. po co sobie robić nawzajem problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...