Skocz do zawartości

[Motywacja amatora]Czyli odpowiedni strój problemem na wszystko


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

Naszły mnie dzisiaj takie przemyślenia w związku z zimą. Dlaczego bywa tak, że w zimie na drogach jest mniej rowerzystów-kolarzy? Oczywiście wiem, że ci co naprawdę dbają o swoją kolarską nogę to kręcą kilometry niezależnie od warunków.

Mowa tutaj o takich amatorskich-kolarzach jak ja i zapewne wielu czytających. Czyli jeździmy, staramy się poprawiać swoje wyniki na danych segmentach, szybciej pokonywać wzniesienia, robimy interwały... ale robimy to dla siebie, nie dla zwycięstwa w danych wyścigach, chociaż to nie wyklucza, że kiedyś nie będziemy chcieli zmierzyć się z innymi pasjonatami w danej dziedzinie kolarstwa.

W lecie zauważyłem u siebie pewną przypadłość, gdy ubieram pełny strój kolarski, łącznie z kaskiem i siadam na swój rower szosowy, wtedy automatycznie moje sportowe morale wzrastają i można jechać i cieszyć się z jazdy - oczywiście w granicach swoich możliwości. Nawet szczerze mówiąc wstyd jest mi trochę, gdy czasami trzeba zwolnić poniżej 20km/h - bo przecież to nie wypada(Oczywiście podjazdy to inna sprawa). Właśnie podjazdy - jestem totalnym amatorem jak już wspominałem, ale czy znacie to uczucie, gdy podjeżdżacie pod jakąś nawet niewielką górkę i mijacie osoby, które prowadzą rower i ten ich wzrok mówiący (wow, jak on tu daje radę)? Oczywiście wykluczam z tej satysfakcji osoby starsze, kobiety i dzieci. :D  Wtedy morale + 150 Natomiast gdy siadam na ten sam rower, a jadę przykładowo w jeansach i bluzie, bo jest potrzeba podjechania do kumpla na przykład to wtedy na tej samej górce co wcześniej jestem w stanie zsiąść z roweru i również prowadzić - bo po co się męczyć..?

Teraz zimą jest podobnie - nie zaopatrywałem się w odpowiedni strój do warunków jakie panują o tej porze roku i niestety tak zwane treningi są tylko wspomnieniem... Oczywiście wychodzę na rower czasami nawet się w kurtce jeździ, ale to nie jest to samo. Może gdybym miał kumpli którzy również śmigają na szosie to motywacja do wyjścia by wzrosła.

Latem zawsze ja musiałem pytać każdego z osobna czy nie chciałby trochę się pokręcić po okolicy - aczkolwiek dla znajomych których mam prędkości, które ja osiągam są wg nich niewyobrażalne na ich rowerach (a jeżdżę powoli jak na szosę, bo zwykle avg to ok 25km/h)  Raz pojechałem w krótką trasę (ok 30km)ze znajomym - on MTB, ja szosa ze swoją prędkością i musiałem dosłownie co dwa kilometry stawać i na niego czekać aż dołączy.

Oczywiście mamy tu w okolicy zbiórki szosowe, ale oni są znowu dla mnie za mocni - avg nie raz dobrze powyżej 30km/h - wrzucają przejazdy na Stravę, więc mam podgląd. Zresztą jak bym przy nich wyglądał w tej zimowej kurtce? :D

Nie wiem czy to tylko u mnie tak działa, ale morał z tego jest taki, że jeśli ktoś ma problem z motywacją do treningów, to wniosek wzięty z mojej osoby jest taki jak w tytule.

Pozdrawiam, oraz życzę szerokiego i utwardzonego pobocza!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi szkoda wydawać kasę na typowo zimowe ciuchy bo porządna kurtka kosztuje fortunę. Dlatego wyznaję zasadę ubierania na cebulkę:

koszulka termiczna z długim rękawem, na na to bluza i wiatrówka, na nogi spodenki, getry i ocieplacze :)

Najważniejsze gadżety, które warto nabyć to dobre rękawiczki, kominiarka i ocieplacze na buty.

 

Sam wkręciłęm się w jesienno-zimowo-wieczorne treningi i myślę że dopóki temperatura nie spadnie jakoś drastycznie, będę starał się śmigać regularnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tomeeek07

 

Wiem o co Ci chodzi i chyba tez tak mam :P mam trochę ciuchów rowerowych na lato, oczywiście wszystko z renomowanych sklepów :D (decathlon i lidl) w kasku akurat nie jeżdżę (pewnie jak każdy kto też kiedyś nie jeździł, tzn do pierwszego wypadku), wkładam tylko na maratony czyli użyłem go w tym roku 2 razy. Ciuchy takie sobie ale w końcu rowerowe, masz rację, jest ta motywacja, zap****lasz, wyprzedzasz innych, jesteś w swoim żywiole krótko mówiąc. Ale jak jadę gdzieś ze znajomymi, w normalnych "cywilnych" spodenkach i jakieś koszulce z bawełny (bo nie ma zwyczajnie sensu ubierać fachowych ciuchów), czy na piwko czy na jakąś przejażdżkę, mam takiego lenia w dupie że ciężko mi wykrzesać z siebie jakąkolwiek moc :D Na pewno jest to spowodowane między innymi tym że jadąc swoim tempem lub trochę wolniej musiałbym stawać co jakiś czas i czekać na nich. Jak tak patrzyłem to avg wychodzi 10-13 km/h. Zwykle więc jadę na końcu i dopasowuję się do reszty :P Oczywiście lubię pojeździć ze znajomymi, nie mogę wymagać od nich jakiegoś większego tempa bo rower jest dla nich tylko sposobem na weekendową rekreację. Chociaż zdarza się że kiedy jedziemy segmentami które bardzo lubię to wtedy po prostu powiem że zaczekam na nich na końcu tej czy innej drogi. Co do jazdy samemu w przysłowiowych jeansach typu "do kumpla po coś tam" nie wiem, nie zdarzyło mi się, wtedy zwykle biorę auto. Ja też tak jak Ty na "sportowo" jeżdżę sam. Na szczęście zaopatrzyłem się w zestaw na zimne dni: stare bojówki które już nawet na grzyby by się nie nadały (i obowiązkowo pampers pod spód ;) ) bardzo fajna koszulka termiczna z deca, ciepła koszulka z długim rękawem z lidla, pseudo-gumowa cerata zwana też w ulotce softshelem rowerowym (równiez z lidla) i markowa bluza (od marka z targu). Jest wystarczająco ciepło i nawet wygodnie choć nie mam porównania do porządnych ciuchów na zimę. 

 

Ale jak sam napisałeś, "czy znacie to uczucie, gdy podjeżdżacie pod jakąś nawet niewielką górkę i mijacie osoby, które prowadzą rower i ten ich wzrok mówiący (wow, jak on tu daje radę)?" - po to jeździmy a nie żeby się pokazać w designerskich ciuszkach, więc jak pisał raffik załóż polar i wiatrówkę i do roboty :) do następnego sezonu co prawda dużo czasu ale forma sama się nie zrobi ;)

 

pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do ubioru zgodzę się z przedmówcami że nie potrzeba jakiegoś specjalnego stroju na obecne zimowe warunki.Oczywiście jak kogoś stać na ubrania z najwyższej półki to jak najbardziej polecam.Mnie ubieranie na cebulkę w zupełności wystarcza.Koszulka termoaktywna z krótkim rękawem,z długim,softshell i kurtka jesienna z Lidla. Wysokie jesienno/zimowe obuwie i co dla mnie ważne długie skarpetki takie pod kolana co by wiaterek za bardzo nie wiał bo spodnie w zależności od temperatury to zwykłe dresy z mniejszą przepuszczalnością powietrza lub stare ocieplane spodnie do trekingu.Czapka i oczywiście warto zadbać o kończyny.Rękawiczki które chronią przed powietrzem,czapka i ew.przy niższych temperaturach coś na twarz bo mnie akurat bardzo marznie:) albo jakiś kremik a w ostateczności mam tzw.buffa którego wywijam jak kominiarkę.

 

Co do meritum mnie motywuje sama myśl że w oczach innych uważany jestem za osobę niepoważną :) Zimą na rowerze no nie do pomyślenia...Taka historyjka z pracy.Na powitanie szef zdziwiony że przyjechałem rowerem no przecież jest zimno no co moja odpowiedź że jest stereotypowym Polakiem bo dla mnie pogoda nie ma tu nic do rzeczy a ważny jest ubiór.Co do powielania stereotypów.Już mnie denerwują piesi którzy ochoczo przechadzają się po DDR-ach no bo przecież zimą są nieuczęszczane a takie ładne i równe :).Oczywiście jak spadnie śnieg to nikt nawet nie pomyśli o odśnieżeniu dróg rowerowych,standard.

 

Motywacji trzeba szukać w sobie indywidualnie.Ja robię to dla siebie i dla własnego zdrowia.Jestem amatorem rowerowym.Dojazdy do pracy i miniwycieczki co kilka dni choćby 20-30 km.Osobiście już się duszę w domu jak nie wychodzę na rower.Dzień krótki ale da się jeździć.Powodzenia w przełamywaniu stereotypów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciuchy rowerowe nie są może jakąś mega motywacją, są po prostu stworzone do jazdy na rowerze i jadąc w nich jest nam wygodnie. Dlatego mają taką przewagę nad ciuchami "cywilnymi" i dlatego jazda w nich sprawia więcej radości i ogólnie jeździ się lepiej i szybciej.

 

Ja jeżdżę i w takich i w takich i gdy zakładam na siebie te typowo rowerowe, to w głowie zapala mi się inna lampka. Jadę się wyszaleć, zmęczyć, spocić, nie boję się wtedy błota itd, bo wiem, że gdy przyjadę do domu, wszystko i tak ląduje od razu w pralce a ja pod prysznicem. 

Gdy jadę w bluzie i jeansach to jadę albo do pracy, albo gdzieś "do kumpla" i nie chcę się ani spocić ani pobrudzić i w tym przypadku rower pełni funkcję tylko i wyłącznie transportową, chcę się dostać z punktu A do B, ale nie wyglądać jak po maratonie, tylko jakbym wysiadł z auta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam inną motywację. Zauważyłam, że w latach, kiedy nie odpuszczałam jazdy nawet w słabych warunkach pogodowych jesienią i zimą, nie łapały mnie żadne choróbska. Zeszłej zimy trochę zluzowałam pod tym względem i o wiele więcej czasu trenowałam pod dachem. W efekcie zimą i na wiosnę byłam ciągle podziębiona (rozhartowałam się?). Więc tej jesieni staram się jednak wychodzić na dwór jeździć :)

 

Przyzwoite ciuchy na rower wcale nie muszą być jakieś strasznie drogie a ubieranie się na cebulę to standard.

 

Pozdro :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest inaczej bo mam te ciuchy tylko najgorsze zimą jest to że trzeba częściej czyścić rower...

 

Szczerze? Przy takich warunkach jakie mamy obecnie regularnie czyszczę i smaruję tylko napęd, widelec i odsłonięte linki. Chociaż wczoraj uznałem że już czas na gruntowne mycie wszystkiego bo rama i sztyca wygląda jak stalaktyt w jaskini :P    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...