Skocz do zawartości

[rower] minimalistyczny na sporadyczne dłuższe wyprawy


encoria

Rekomendowane odpowiedzi

Jeżdżę góralem, 3x7, 26"x2". Jestem w stanie na takim rowerze osiagnąć (i utrzymać :) prędkość 23-27 kmh na asfaltowej drodze. Chciałabym sobie kupić coś co pozwoli mi przekroczyć 30kmh, przejeżdżając w miarę komfortowo i szybko trasy rzędu 200km +, co na góralu zajmuje mi jakieś 9h. Rower byłby używany od święta, więc chodzi mi o coś, co może się spokojnie amortyzować, stojąc w garażu, albo też bez żalu obijać się w bagażniku PolskiegoBusa. No i coś co wytrzyma polskie drogi powiatowo-gminne (raczej nie na opony klasycznej szosy), ale to już pewnie po części kwestia dobrania bieżnika... Jeśli chodzi o fundusze to mogłabym wydać i 3 tyś, ale im więcej o tym myślę tym bardziej nie widzę potrzeby bo mój podstawowy rower tyle nie kosztuje, tak serio to wydaje mi się, że moje potrzeby/oczekiwania są bliższe kwocie 300 zł ;]. Zwłaszcza, że chętnie pobawiłabym się jakąś używką / składakiem.

 

W zasadzie wydaje mi się, że wszystko 28" będzie OK. Od razu pomyślałam o treku - bo ma to bagażnik, błotniki (w góralu nie mam takich zbędności, nawet nóżki nie posiadam) może i dynamo w piaście (jeszcze nie wiem jak to przerobić na ładowarkę usb, ale wiem, że na pewno chciałabym). Odmieniło mi się, jak zobaczyłam ile to wszystko razem waży. Teraz zastanawiam się nawet nad zwykłym hipsterskim ostrym kołem, ze sztywnym amorem. I stąd pytanie: jak dalece w minimalizmie mogę się posunąć by osiągnąć jednocześnie cel: większą prędkość?

 

- Nie jestem szczególnie wygodna (w ogóle nie jestem), w tym przypadku wolę postawić na cepową wręcz prostotę kontrukcji i bezawaryjność. Czy brać pod uwagę ostre koło, czy jadąc płynnie jest duża różnica w prędkościach między takim rowerem a np. szosą? Rozumiem, że na podjazdach jest ciężej - ale to oczywiste. Mam ciężką nogę, nawet w terenie jeżdżę na niskiej kadencji - czy wobec tego ostre jest nie dla mnie? Widziałam też, że są jakieś rowery crossowe, hybrydy - niektóre mają tylko 3 zębatki, czy to w ogóle coś daje? Czy muszę zainwestować w normalny napęd rzędu np. 3x9? I co z bagażnikiem w takich rowerach (ostre), zbrodnia to niesłychana? Na co jeszcze zwrócić uwagę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Moim zdaniem ostre nie nadaje się do ww. zastosowań. Do czasu kradzieży jeździłem ostrym (przełożenie 42/17, średnia niewiele ponad 20 km/h) po płaskich Gliwicach i zdarzały się miejsca gdzie jechało się dość ciężko. Tym bardziej po przejechaniu ok 200 km na dużo twardszym przełożeniu, nawet niewielka górka może sprawić problem. Dłuższe trasy wolałem jeździć rowerem MTB z powodu przerzutek.

Myślę, że do ww zastosowań najlepszy będzie cross(komfort) lub szosa z grubszymi oponami np. 28 lub 32mm(szybkość).

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Kłaniam,

 

Tak sie składywuje, ze wszystkie swoje najdłuższe przeloty (w tym 478km w jednym podejściu) zrobiłem na ostrokółce.

 

Ale nie uważam, aby pomimo prostoty i idiotoodpornosci konstrukcji był to idealny rower do katania na długie dystanse.

 

Jeśli idea jednobiegowości odpowiada Twoim sugerowałbym singla. Raz że na zjazdach dasz odpocząć nogom a dwa hamowanie ostarokółką z bagaznikiem i kijwie czym na nim  raczej do najprzyjemniejszych nie bedzie należeć.

 

A co do pytania czy ostre koło z bagaznikiem to świetokradztwo.

 

Oczywiście, że nie. 

 

Wielu ludzi starszliwie sie pulta, że ostre koło to tylko na ramie torowej i nic innego. Ale ci Braszkowie zapominaja, że ostrzynka to nie rodzaj roweru, ale rodzaj napędu. I mozna go zamontować na dowolnego typu rowerze, MTB, Cross'ie, szosce, torówce...

 

 

A ja osobiście na wyjazdy około 2 paczek to bym sobie fundnał wygodną szoske i ją zesinglował...

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja bym nie szalał z singlem bo choć da się na nim przejechać te 100, 200 (czy prawie 500 kilometrów) to jednak dużo bardziej komfortowo będzie zrobić ten dystans na rowerze z przerzutkami. 

 

Jeśli chodzi o szybsze pokonywanie tych tras czy wyższą prędkość to rower wiele Ci nie pomoże. Wiadomo że na lekkiej szosie będzie łatwiej ale na góralu nawet z szerszymi oponami utrzymanie prędkości powyżej 30 km/h to żaden problem. Także trzeba popracować nad kadencją ;)

 

Jeśli miałbym kupować coś do okazyjnej jazdy szosowej to wziąłbym BTWINa FIT z Decathlonu. Za 1000/1500 zł jest sprzęt którym naprawdę fajnie można po szosie pomykać a w tej cenie ciężko kupić coś lepszego. 

 

Widzę że do ostrego Cię mocno ciągnie (ach ta Warszawka  :laugh: ) ale nie łudziłbym się że za kilka stówek można złożyć coś sensownego i w miarę niezawodnego. Podejrzewam że sensowny sprzęt to bliżej tego tysiąca a tu do wyboru są fajne rowery typu fitness. 

 

Jeśli te wyprawy mają być faktycznie sporadyczne a na co dzień chcesz sobie szybko śmigać po mieście czy okolicy to wtedy pchałbym się w singla - tutaj minimalizm zdecydowanie się sprawdza i ja po dwóch latach na singlu w mieście nie wyobrażam sobie zbytnio powrotu do innego rozwiązania, no chyba że do piasty typu Nexus ale ciągle pozostając przy jednorzędowym napędzie z wolnobiegiem.

 

A czy wolnobieg czy ostre - to już zależy od preferencji. Ja wolę wolnobieg i dobre hamulce a są tacy co wolą ostre i brak hamulców bądź jedynie jako rozwiązanie awaryjne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, jeśli asfalt i prędkości, to przy tej kasie szukałbym starej szosy do restaurowania. Moja szosa pierwotnie kosztowała 400 zł (rower + transport + rzeczy do renowacji), a jest na osprzęcie 105/600. Kiepskie drogi powiatowe to nie problem - założysz oponki 700x28 i będzie miodzio. W ogóle, wygoda to sprawa wtórna i kiepski asfalt nie jest aż tak niewygodny na szosie - po prostu uczy się na nim jeździć. ;)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś przejechałam 220 km na 3ech przełożeniach, bo mi się linka zerwała na 20stym km, a szkoda było wracać bo specjalnie wcześnie wstałam - i nie było tragedii. Dlatego to ostre koło nie wydaje mi się takie dyskwalifikujące.

 

Powyżej 30 kmh na obecnym rowerze to ja jadę tylko z odpowiednim nachyleniem i wiatrem w plecy, a jeżdżę corocznie >8k. Kadencję mam - jaką mam odkąd pamiętam, nie wiem czy to się zmienia, ale fakt, ze te 23-27 to takie tempo normalne, bez żandej spiny, nawet z lekkim kapciem (takim w teren). Mój rekord prędkości na 20 km to jakieś 40 minut, ale wówczas bardzo się spieszyłam żeby obejrzeć mecz polskiej reprezentacji w tv ;].Ale ja też niska jestem, 166. Myślę, że większe koło, slicki i brak amora już zrobiłyby rożnicę o którą mi chodzi.

 

Trochę mnie zmartwiliście Panowie bo szosa jednak stoi w sprzeczności z moją filozofią rowerowania, wolałabym mieć jednak nawet minimalną możliwość zboczenia, bo drogi asfalowe mnie jednak nudzą, staram się wybierać takie wiodące przez wioseczki, a i tak kuszą mnie pola, lasy. A te wiejskie drogi bywają takie, ze liche koła i opony szosówki by nie dały rady (nie bez strat w sprzęcie). Mogłabym się wyrzec amortyzacji, ale żeby szosę brać? Hmmm. To może lepiej podrasować tego górala, kupić tylko jakieś slicki, albo nawet całe koła na sporadyczną podmianę i tyle? Nigdy nie miałam opon węższych niż 1.95 i slicków, więc może nawet i to zrobi różnicę...

 

A co powiecie o prądnicy w piaście? Czuć od tego jakiś opór? Obniża to jakoś żywotnosć piasty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale szosa ma możliwość zboczenia. Im szersza w niej opona, tym większą. Nie do tego służy ten rower, ale da się jeździć np. po ubitej polnej drodze, bez problemu. 

 

Jeśli faktycznie non stop jeździsz na takich baloniastych oponach, to zmiana na slicka i 1.25-1.5" szerokości powinno dość znacząco zwiększyć prędkość. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mylisz się encoria. Przez ponad 8 lat jeżdziłem na prawie slickowych oponach 1,5 cala i nie miałem ani jednego kapcia chociaż na mojej drodze była nie jedna buteleczka, nie jeden gruz, nie jeden krawężnik. Wymiana opon na slickowe, węzsze, lżejsze obręcze...to detale, które ci zapewnią kilka km większą prędkość średnią.

Zdecydowanie warto najpierw uszosowić górala niż od samego początku szosę dostosowywać do terenu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak tylko, że ja chcę/potrzebuję górala i permamentniejsze uszosawianie nie wchodzi w grę - bardzo by mnie to unieszczęśliwiło. Niby mogę kupić nowe koła na wymianę, ale jak się nad tym zastanowić to potrzebuje nawet innych, węższych dętek, już o problemach jakie stwarza druga kaseta nie wspominając. To już może lepiej pominąć ewolucję i od razu kupić jakikolwiek rower 28" z dostosowanym napędem, taki który pojeździ na dłuższy dystans, ale też i do sklepu po bułki się nada, czy na miasto. Bo mi zależy na w miarę uniwersalne triadzie: 1. prędkość/opór (przy czym dla MTBowca jakościową zmianą jest już nie tyle konstrukcja ramy, amora, więcej przełożeń, co przejście na inne ogumienienie), 2. bagażnik pod sakwę, 3. dynamo w piaście. Czysta szosa odpada, zresztą nie lubię tych rowerów, więc tym bardziej nie chce mi się ich na siłę upraktyczniać. A mój obecny rower skądinąd świetnie się sprawdza na kampinoskich wydmach, ale na drogę nawet z tymi slicami to ten napęd się raczej na pewno nie nadaje (korba 42-22). Pewnie finalnie jechałoby mi się lżej, ale prędkość pozostałaby ta sama. No nic, muszę to sobie przemyśleć, mam jeszcze ze 2 m-ce przed sezonem na dłuższe dystanse...

 

PS. 8 lat bez kapcia to też trochę nuda. Wszak to czasem źródło niezapomnianych przygód, fajnej (z perpektywy czasu...) entropii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

To już może lepiej pominąć ewolucję i od razu kupić jakikolwiek rower 28" z dostosowanym napędem, taki który pojeździ na dłuższy dystans, ale też i do sklepu po bułki się nada, czy na miasto.

Pytanie zasadnicze - co jest priorytetem? Czy rower będzie na co dzień na miasto i raz na ruski rok na dalszą szosową wyprawę?

 

Bo wyszliśmy chyba od roweru który większość czasu miał stać w garażu wyciągany raz na jakiś czas.  

 

Bo jeśli na dłuższe wyprawy to bez cudowania wystarczyłoby kupić jakiegoś niedrogiego crossa na sztywnym widelcu (okolice tysiąca złotych), dołożyć do niego bagażnik, koło z dynamem i oświetlenie i gra. 

 

W sumie to teraz na posezonowych wyprzedażach idzie kupić za tysiąc złotych całego trekkinga z tymi dodatkami np. Merida Freeway 9100 :)

 

A jeśli faktycznie chcesz tym rowerem jeździć na co dzień to wtedy jest sens bawić się w składanie singla np. na ramie On One Pompine albo czymś tańszym, do tego założyć koło z dynamem, oświetlenie i bagażnik i gotowe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymiana kasety w góralu to nie mus. Wymiana korby też nie. Wystarczy wymienić największy blat na 44 lub 46, ciężko do dostania ale jednak można.

Można jeszcze wymienić kierownicę na węższą.

 

Tak jak już  mówiłem górala można stopniowo uszosawiać a jak bardzo to tylko zależy od Ciebie.

 

Oczywiście istnieje opcja zakupowa. Myślę, że rower crosowy byłby najsensowniejszy, najbardziej uniwersalny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 Dlatego to ostre koło nie wydaje mi się takie dyskwalifikujące.

 

 

 

To takie pytanie z gatunku podchwytliwych:

 

Jeździłaś kiedyś na ostrzynce, ale tak dłużej, a nie tylko dookoła komina kotłowni aby wysnuć podobny wniosek?

 

Nie mówię, że nie można, ale trzeba pamiętać, że trasa koło 200 kaemów to dobre kilkadziesiąt tysięcy obrotów korbą. I każdy, pojedynczy obrót przekłada się bezpeśrednio na one kilometry. Nie ma odpoczynku ani przerwy, no chyba że się zatrzymasz (oczywiste) lub zdejmiesz nogi z pedałów (niebezpieczne, można stracić kontrolę nad rowerem).

 

Ja wszystkie swoje długodystansowe, ostrokołowe przeloty traktowałem raczej w kategorii wyzwania i MTFU a nie standardowej opcji.

 

Szacunek...

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower miałby być raz na ruski rok, ale jak już miałby być to by się pewnie nim jeździło.

Szczerze mówiąc to chciałabym żeby ten rower był z założenia jednak do bezrefleksyjnego poobijania i na deszcz. Nic wypasionego. To nie kwestia finansów, ale filozofii użytkowania. Ja zresztą strasznie nie dbam o sprzęty i świadomość, że coś trzeba umyć, dopieścić mnie męczy. Marzy mi się taki samograj / samopchaj za małe pieniądze, który byłby traktowany proporcjonalnie do nakładów finansowych, bez wyrzutów sumienia. Boli mnie jak widzę u znajomych fajne bajki na trenażerach, prawie nowe zimówki, albo czyściutkie górale w metrze :). Albo gdy mijam gdzieś w drodze profesjonalnie wystrojonego Pana, jadącego nobliwie na szosie... Nie godzi się tak marnować sprzęty, tylko dlatego, że można i mnie stać. Ogólnie to wspominam sobie Łukasza z BS'a (wywaliliście go z niniejszego forum kilka lat temu, ale może ktoś Go pamięta :), który jeżdził mega intensywnie na przyciężkim treku, po cywilu, zaliczając te swoje gminki - co jest bliskie memu sercu. Nie lubię wydziwiać, jak nie trzeba. Ale ciężkiego treka nie chcę ;]. Permanentnego bagażnika też nie.

Także zastanawiam się, gdzie w tym minimalizmie enough is enough. Bardzo podoba mi się myśl żeby np. ograniczyć liczbę przełożeń - bo jestem pewna, że nie potrzebuję 11 (sic!) niewiele się różniących, które pewnie fajnie przeskakują póki się nie zaczną nierówno zużywać. Zastanawiam się też gdzie w ogóle warto zainwestować w taki rower - przecież to nie ma amortyzacji. Wiadomo, że można dopłacić za jakieś ultralekkości, ale w góralu tego nie liczę, to w czymś takim też nie będę. Wydaje mi się, że taki rower nie jest wart inwestycji, zwłaszcza, że nie mieszkam nawet w jurze krakowsko-częstochowskiej i żeby zobaczyć porządniejszą górkę to się naprawdę muszę gdzieś specjalnie wybrać (co się nawet zdarza, ale jest to wyjątek od reguły), więć napęd też niewiadomo jaki nie jest mi potrzebny

 

Już do mnie dochodzi, że ostre koło należy sobie odpuścić (no i OK). Ale jeśli nie ostre to właśnie co? Pomijająć już ramy - bo tak sobie myślę, że wybiorę po prostu coś co mi się wizualnie spodoba, ale chyba na drodze kupienia używki i dania jej drugiego życia. Podobają mi się rowery z lat 90. pewnych konkretnych firm, ale ich napędy nic mi nie mówią, bo się po prostu na tym nie znam - mogę to po prostu zdjąć i zamontować nowy, ale może wcale nie trzeba? Co oczywiste - są to na pewno modele stare technologicznie, ale czy bardzo, bardzo? Wydaje mi się, że te rowery 28" - powiedzmy bliżej szosowych, to mogą być proste konstrukcje, byle rdzy nie było :).

 

PS. Widziałam ładną ramę, wysokość podłoże-rama 76 cm - na jaki to jest mniej więcej wzrost?


Dodam tylko, że ten rower ma napęd 2x7: 13-21t , 39-53 . Zasadniczo podoba mi się jego rama, ale przy okazji, co sądzicie o tym napędzie (jak mniemam 20-letnim :)? Do wyrzucenia / wymiany?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Sorcia, ale nasza Kolektywna Kryształowa Kula ma dziś wolne i wróżkowanie słabo nam idzie...

 

Bez podania swoich wymiarów - wzrost, przekrok - oraz bez konkretnych dany rozmiarowych potencjalnego roweru, najlepiej okraszonych zdjęciami nikt raczej nie bedzie w stanie udzielić Ci jakiejkolwiek praktycznej i mającej ręce i nogi porady...

 

A co do 20-to letniego osprzętu... Jakosciowo był na bardzo dobrym poziomie, o ile był to dobry sprzęt (ponownie konkrety poprosimy) i o ile jest w bardzo dobrym lub NOSowym stanie posłuży napeno dłużej niz współczesny odpowiednik, szczególnie przy nonszalanckiej trosce o sprzęt...

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...