Skocz do zawartości

[wyprawa] Kraków-Hel-Kraków 2015


qusiu

Rekomendowane odpowiedzi

Przygotowuje się ze znajomym do wyprawy Kraków-Hel-Kraków w lipcu/sierpniu 2015.

Cel: 150-200km dziennie

Sprzęt: rowery szosowe

nocleg: namiot, czasami może jakiś motel

 

Potrzebujemy rad doświadczonych eksploratorów co ze sobą zabrać, chcielibyśmy wziąć jak najmniej gratów, potrzebujemy też kupić pare akcesoriów (mile widziane linki) m.in bagażnik. Z jakimi kosztami musimy sie liczyć decydując się na taką wyprawę? Wszelkie rady mile widziane:)

 

Ewentualnie jeśli ktoś chciałby dołączyć do projektu to serdecznie zapraszamy:)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, w tym roku w lipcu, pokonaliśmy trasę Jelenia Góra - Hel, trasa liczyła łącznie 950km, zrobiliśmy to w 7 dni.

Ja jechałem na rowerze, który kupiłem 2 miesiące wcześniej za 150pln na giełdzie (stary rower z NIemiec z przerzutkami w torpedzie) i nie miałe żadnej awarii.

Ale trzeba mieć ze sobą 2 dętki, jakieś kombinerki, imbusy, bo to róznie może być.

Namiot, kalimata, śpiwór, kuchenka gazowa, garnek,

Z ubrań, to 2 koszulki rowerowe, 2 pary spodni rowerowych, 1 cieplejsza bluza, 1 dlugie wygodne spodnie, 1 windstopper.

Generalnie, rób tak żebyś się zmieścił w 2 sakwach, namiot kalimata i śpiwór na bagażniku, między sakwami w workach, żeby je przymocować, musisz kupić takie rozciągliwe gumki, póżniej możesz na tym suszyć ubrania:)

 

A z innej beczki, to w Krakowie też byłem na rowerze:) Jelenia Góra- Kraków- 2 dni:)

 

Co do kosztów, to najwięcej będzie Cie kosztowało skompletownie sprzetu.

Ja zamknąłem sie w 300 zł (razem z biletem powrotnym z Helu do Jeleniej-80pln)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko będzie zapakować cały dobytek na rowery szosowe , chyba że mają mocowania do bagażnika lub zrobić samemu mocowania , nie wyobrażam sobie jazdy z plecakiem na szosówce na takim długim dystansie . 150-200 km dziennie to dość spore wyzwanie ale to da sie przejechać przy niezłym wytrenowaniu. Ja przy wyjazdach pokonuję 120-160 km dziennie i to jak dla mnie zdecydowanie wystarcza. Nie wiozę namiotu ani sprzętu do spania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez cały dzień, 150 km to nie jest problem, wiadomo, cztery litery będą na koniec dnia boleć:), ale można się do tego przezwyczaić. W tym roku na wyprawie, Jelenia - Hel, wyruszaliśmy w drogę o 8 rano, i kończyliśmy koło 19, w między czasie, 2 lub 3 przewy i spokojnia jazda, ze średnią ok 17km\h, a trzeba pamietać, że zespół jest tak silny, jak jego najsłabszy zawodnik:) sam kiedyś zrobiłem od 5 rano do 18, 220km. Plecak to bezwględnie wybij sobie z głowy, tylko i wyłącznie sakwy. Co do jedzenia to jedziecie po Polsce, nie ma sensu ładować nic do sakw, tylko na bieżąco kupować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Witam!

Ja na takiej wyprawie byłam w lipcu 2014 roku. (tzn moja była tylko w jedną stronę, powrót odbył się pociągiem). Jakbys był zainteresowany moją trasą to znajdziesz tutaj fotorelację: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/01/nad-morze-cz1-krakow-gdansk.html

i część druga: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/01/nad-morze-cz2-gdansk-hel-nad-morzem.html

pzdr


Hej, w tym roku w lipcu, pokonaliśmy trasę Jelenia Góra - Hel, trasa liczyła łącznie 950km, zrobiliśmy to w 7 dni.

Ja jechałem na rowerze, który kupiłem 2 miesiące wcześniej za 150pln na giełdzie (stary rower z NIemiec z przerzutkami w torpedzie) i nie miałe żadnej awarii.

Ale trzeba mieć ze sobą 2 dętki, jakieś kombinerki, imbusy, bo to róznie może być.

Namiot, kalimata, śpiwór, kuchenka gazowa, garnek,

Z ubrań, to 2 koszulki rowerowe, 2 pary spodni rowerowych, 1 cieplejsza bluza, 1 dlugie wygodne spodnie, 1 windstopper.

Generalnie, rób tak żebyś się zmieścił w 2 sakwach, namiot kalimata i śpiwór na bagażniku, między sakwami w workach, żeby je przymocować, musisz kupić takie rozciągliwe gumki, póżniej możesz na tym suszyć ubrania:)

 

A z innej beczki, to w Krakowie też byłem na rowerze:) Jelenia Góra- Kraków- 2 dni:)

 

Co do kosztów, to najwięcej będzie Cie kosztowało skompletownie sprzetu.

Ja zamknąłem sie w 300 zł (razem z biletem powrotnym z Helu do Jeleniej-80pln)

Również byłam w lipcu na Helu na rowerze (z Krakowa)!  W Jeleniej Gorze byłam w czerwcu po drodze do Gorlitz. Bardzo ładne miasto. http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2014/06/5-dniowy-urlop-800-przejechanych.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, super się czyta tego typu relacje z wypraw i człowieka aż roznosi jak widzi za oknem śnieg. Podziwiam, że zdecydowałaś się na taką wyprawę w pojedynkę. Z tego co zauważyłem na zdjęciach to nie miałaś ze sobą żadnej sakwy a jedynie plecak. To chyba niezbyt komfortowe rozwiązanie, jak było w Twoim przypadku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli będziesz miał lekki plecak to można będzie mówić o dyskomforcie ale jeśli plecak będzie ciężki to można będzie mówić o zdecydowanym braku komfortu. Drobny dyskomfort to permanentnie spocone plecy a zdecydowany brak komforty to ból ramion na koniec dnia przynajmniej tak sobie to wyobrażam bo nigdy z plecakiem na dystansie 150-200km dziennie nie byłem.

Z drugiej strony jakoś nie do końca wyobrażam sobie załadowane sakwami szosówki ale dosyć łatwo mogę sobie wyobrazić niezauważoną dziurę i strzał opony a nawet felga do wymiany chyba że macie jakieś grubsze opony w tych szosówkach. Jeśli nie to chyba powinniście pomyśleć o ultralekkim bikepackingu http://rowery.trojmiasto.pl/BikePacking-czyli-pakowanie-roweru-na-lekko-n60411.html

 

Jedziecie po kraju, więc zapasy żywności możecie sobie śmiało darować bo ceny wszędzie mniej więcej podobne. Jeśli na obiady będziecie się stołować to chyba również możecie darować sobie kuchenkę gazową i gary jakkolwiek daje to większe poczucie niezależności ale dodatkowy ciężar i miejsce. Na pewno potrzebne będą podstawowe narzędzie oraz  łatki, dętki etc, namiot, mata, śpiwór chyba że noclegi w hostelach/agroturystyce ale to już dość znacznie może ograniczyć niezależność i trzeba bardziej rozplanować trasę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6kg to spoko, nie wiem ile czasu zamierzacie poświęcić na wyprawę i nie chodzi o samą jazdę ale też o ewentualny czas który spędzicie na miejscu. Mi się w 6kg nigdy nie udało spakować, moje tylne sakwy mają zwykle coś ok. 8 kg/szt, przednie po ok 5kg (jeżdżę głównie po Skandynawii więc w przedniej sakwie buja się trochę żarcia które jest tak dość drogie). Myślę że mój rower w pełnym rynsztunku może ważyć coś ok. 40kg (oczywiście łącznie z masą roweru). Rozumiem że namiotu nie bierzesz czy to 6kg to łącznie z namiotem i śpiworem!?

Nie wiem jakie szosówki macie, mi się kojarzą z cieniutkimi opono-dętkami  i mam wrażenie że w tym wypadku to i bez bagażu można zaliczyć kapcia np. na niewielkim krawężniku ale może się mylę.

Jeśli zmieścisz się w 6kg to możesz kupić bagażnik na sztycę (są bodaj do 10kg) i niewielką torbę z rozpinanymi bocznymi kieszeniami które tworzą coś na kształt sakw bocznych coś w tym stylu http://allegro.pl/sakwa-torba-author-a-n441-na-rower-na-bagaznik-i4952055489.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 kg to absolutne minimum, glownie ciuchy i jakies szpeje do roweru - detki, pompka itp. co do bagaznika to balbym sie go zamontowac na karbonowej sztycy dlatego poki co jest opcja jednej sakwy crosso. Z tym łapaniem gum na szosie to chyba troche przesadzone, ja jeżdżę od dwóch sezonów i jeszcze nigdy (odpukać) nie złapałem kapcia ani na góralu ani na szosie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, super się czyta tego typu relacje z wypraw i człowieka aż roznosi jak widzi za oknem śnieg. Podziwiam, że zdecydowałaś się na taką wyprawę w pojedynkę. Z tego co zauważyłem na zdjęciach to nie miałaś ze sobą żadnej sakwy a jedynie plecak. To chyba niezbyt komfortowe rozwiązanie, jak było w Twoim przypadku?

Plecak nie przeszkadzał mi jakoś bardzo. Był on stosunkowo nie duży (w pewnym momencie pozbyłam się części rzeczy). Bywało bardzo gorąco, więc wtedy faktycznie odczuwałam trochę. Wieczorem kiedy robiło się rześko zupełnie nie. Wtedy mogłam bez problemu ponad 30 na godzinę pędzić. "Łapałam" się również na tym, że ja go nie zdejmuję -  w sensie, że nigdy nie było tak: "o wreszcie na chwilkę mogę się tego pozbyć z moich pleców choć na chwilkę". Aczkolwiek, gdy z Gdańska jechałam na Hel cieszyłam się, że bez plecaka (przynajmniej opaliłam plecy...), bo został on w schronisku. Bardzo ciężki miałam jadąc do Niemiec (plus przewieszona kurtka, która się przydawała w nocy). W tym roku wybieram się na większą wyprawę i myślę o zakupie sakw, ale nie jestem pewna, czy chcę na pewno, co znaczy, że własnie plecak mi nie ciążył. Ta wyprawa była bardzo spontaniczna (tzn na pewno chciałam spędzić urlop rowerowo - trochę myślałam o dojeździe do Rumunii, aie nie zaplanowałam nic, więc ruszyłam nad morze, bo to jednak "mój kraj"). Zasadniczo na pewno staram się nie brać zbędnych rzeczy, żeby jednak nie był wypchany, bo takiego upychania nie znoszę, modyfikuję to też kształt. Nie miałam nawet paru mogących się okazać niezbędnych - żadnego klucza tylko dętka (..nigdy jeszcze nie zmieniałam samodzielnie...) i pompka, którą bym pompowała pół nocy chyba...Ale zdarzało się, że jeździłam daleko w nocy bez tego. Jak w listopadzie pękł mi łańcuch po 9 tysiącach km z przepracowania to zastanowiło mnie co bym zrobiła, gdyby stało się to gdzieś daleko własnie w nocy (choćby na trasie w Nowy Dwór Gdański-Gdańsk w tej nocnej mgle..) i wtedy sobie myślę, że jestem szczęściarą (również z noclegami; że się znajdowały i to w dobrej cenie - oprócz tego we Włoszczowej). Btw, ja też bardzo tęsknię za czymś większym, bo to daję mi największą frajdę. Jeżdżę cały czas, ale ostatnia taka dłuższa przejażdżka to była we wrześniu (http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2014/10/o-moj-slasku-hip-nigdy-stop-rytmus-13.html - bardzo lubię trasę z Krakowa do Katowic. 

Jeśli będziesz miał lekki plecak to można będzie mówić o dyskomforcie ale jeśli plecak będzie ciężki to można będzie mówić o zdecydowanym braku komfortu. Drobny dyskomfort to permanentnie spocone plecy a zdecydowany brak komforty to ból ramion na koniec dnia przynajmniej tak sobie to wyobrażam bo nigdy z plecakiem na dystansie 150-200km dziennie nie byłem.

Z drugiej strony jakoś nie do końca wyobrażam sobie załadowane sakwami szosówki ale dosyć łatwo mogę sobie wyobrazić niezauważoną dziurę i strzał opony a nawet felga do wymiany chyba że macie jakieś grubsze opony w tych szosówkach. Jeśli nie to chyba powinniście pomyśleć o ultralekkim bikepackingu http://rowery.trojmiasto.pl/BikePacking-czyli-pakowanie-roweru-na-lekko-n60411.html

 

Jedziecie po kraju, więc zapasy żywności możecie sobie śmiało darować bo ceny wszędzie mniej więcej podobne. Jeśli na obiady będziecie się stołować to chyba również możecie darować sobie kuchenkę gazową i gary jakkolwiek daje to większe poczucie niezależności ale dodatkowy ciężar i miejsce. Na pewno potrzebne będą podstawowe narzędzie oraz  łatki, dętki etc, namiot, mata, śpiwór chyba że noclegi w hostelach/agroturystyce ale to już dość znacznie może ograniczyć niezależność i trzeba bardziej rozplanować trasę.

Nie mogę się zgodzić z tą niezależnością w kwestii noclegów. Ja jechałam nie planując ani trasy (skręcałam tam gdzie chciałam np totalnie nie planowałam Malborka, ale zobaczyłam na znaku i stwierdziłam, że jadę). Kuchenki etc też nie miałam - uwielbiam wizyty w sklepikach i kupuję to na co mam ochotę w danym momencie. Dawno nie czułam takiej niezależności jak na wyprawie Kraków-Hel. Aczkolwiek raz zapłaciłam za dużo jak dla mnie, parę razy trochę się denerwowałam na siebie lądując np o północy w jakiejś mieścinie bez niczego, raz jechałam w nocy we mgle bo nie znalazłam nic a potem byłam jak zombie czekając aż zacznie się doba hotelowa, ale chyba bym się nie rozbiła z namiotem,. bo jechałam sama..Szczegóły tutaj: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/01/nad-morze-cz1-krakow-gdansk.html

i tutaj druga część: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/01/nad-morze-cz2-gdansk-hel-nad-morzem.html.

a co z jedzeniem, jak i co najlepiej jeść żeby nie zabrakło paliwa i żołądek dobrze to znosił?

A co do jedzenia to rower bardzo dobrze wpływa na metabolizm...Cukry proste ja jadam jak najbardziej,..nawet nie na zasadzie: "będę mieć energię", czy coś takiego, tylko, że mam ochotę, mój organizm się tego domaga (w Łodzi domagał się coli, mimo że ja nie piję tego na co dzień...Kiedyś się domagał soku pomidorowego i jak okazało się potem jest on dobry po treningu dlatego ja nie odmawiam mojemu organizmowi...). Ogólnie jak jestem głodna to nie mam powera, myślę, że zaraz zemdleje, więc dużo jem. Btw, w Kielcach kiedyś nawet dostałam mandat, bo byłam głodna...Tzn, nie za to, ale przez to...Dobrze chociaż, że jeden pan policjant pozwolił mi zjeść zanim wylądowałam na komisariacie o północy...(pewnie niebawem wrzucę relację z tej zeszłorocznej wycieczki do świętokrzyskiego).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygotowuje się ze znajomym do wyprawy Kraków-Hel-Kraków w lipcu/sierpniu 2015.

Cel: 150-200km dziennie

Sprzęt: rowery szosowe

nocleg: namiot, czasami może jakiś motel

 

Potrzebujemy rad doświadczonych eksploratorów co ze sobą zabrać, chcielibyśmy wziąć jak najmniej gratów, potrzebujemy też kupić pare akcesoriów (mile widziane linki) m.in bagażnik. Z jakimi kosztami musimy sie liczyć decydując się na taką wyprawę? Wszelkie rady mile widziane:)

 

Spokojnie dasz radę. Tak jak było napisane podstawą jest minimalistyczny bagaż. Jeśli chcesz jechać z namiotem to już na samym początku namiot bym zminimalizował o połowę czyli pozbył się sypialni. Swobodnie wystarczy sam tropik.

Zestaw kuchenny tak samo bym zminimalizował do co najwyzej kubka i łyżki. Gorące posiłki będziecie jadać w knajpach, których będzie cała masa po drodze.

Co do szosy to wcale się na niej nie obawiaj jechać. Kiedyś tylko na takich rowerach się podróżowało i wytrzymywały. Dopiero od 10 lat jest moda na wyprawowe trekingi.

 

To tyle na szybko. Więcej znajdziesz na moim blogu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba faktycznie zagalopowałem się z tym brakiem niezależności bez namiotu, w zasadzie jest wręcz odwrotnie bez namiotu można się przespać np. na przystanku a namiotu na przystanku nie rozbijesz ;)

 

A tak serio to jak jeździsz po Polsce to o ten nocleg pod dachem nawet w tzw. późnych godzinach wieczornych będzie łatwiej, zwłaszcza dziewczynie, która z natury rzeczy większe wzbudza zaufanie ;). Na eskapadach zagranicznych może być trochę gorzej bo jednak jest jakaś bariera językowa/narodowościowa chociaż to pewnie w dużej mierze zależy od kraju po którym się jeździ... ja tak czy siak pozostanę przy namiocie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

Witam  jestem z Bochni i mam za soba trochę kilometrów na rowerze . Podaj namiary tel. może dołacze do was i pojedziemy na Hel. Tylko termin czy jest elastyczny bo mam jeszcze kilka innych imprez w wakacje.


Przygotowuje się ze znajomym do wyprawy Kraków-Hel-Kraków w lipcu/sierpniu 2015.

Cel: 150-200km dziennie

Sprzęt: rowery szosowe

nocleg: namiot, czasami może jakiś motel

 

Potrzebujemy rad doświadczonych eksploratorów co ze sobą zabrać, chcielibyśmy wziąć jak najmniej gratów, potrzebujemy też kupić pare akcesoriów (mile widziane linki) m.in bagażnik. Z jakimi kosztami musimy sie liczyć decydując się na taką wyprawę? Wszelkie rady mile widziane:)

 

Ewentualnie jeśli ktoś chciałby dołączyć do projektu to serdecznie zapraszamy:)

Witam jestem z Bochni i mam troche kilometrów za soba na rowerze. Jestem zainteresowany wyjazdem tylko jaki jest termin i czy jest elastyczny bo mam jeszcze kilka innych imprez w wakacje . Podaj kontakt tel.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kumplem jadę na jednodniowy (bez noclegu) wypad Krk -> Molo w Sopocie. 600km. Do tej pory najdłużej było 400km i nie było żadnych problemów.

 

o kurka! ja planuję taki jednodniowy trip z Krk ale do Wwa...ile Wam te 4 stówy zajęły? skąd dokąd? drogi główne? i na czym dokładnie?

Ja z kumplem jadę na jednodniowy (bez noclegu) wypad Krk -> Molo w Sopocie. 600km. Do tej pory najdłużej było 400km i nie było żadnych problemów

 

 

 

Bo zasdnicze moje pytanie/zdziwienie etc dotyczy snu...Ja w moim jeżdżeniu miałam sytuacje, że nie chce mi się spać i nie idę albo nie znalazłam noclegu i spoko, ale po jakiejś 20 godzinie bez snu ja się czuję do niczego...i mój orgaznim nie daje się nabrać, że jest inaczej...wtedy jadę jak babcia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...

a teraz myślę, że jakoś by się dało radę...ostatnio byłam w Wawie 365 km na raz. jakby nie zakazy dla rowerów to, by całkiem całkiem wyszło z czasem (po ponad 300 ja jeszcze byłam w stanie cisnąć 28km/h na moich grubych oponach..)...poza tym na Bałkanach jechałam dzień noc dzień sen 5-godzinny na stacji benzynowej i dalej dzień noc kawałek dnia...już nie wiedziałam jaką pozycję na tym rowerze przyjmować....ale to się nie przełożyło na kilometry w obłędnej liczbie..to była dziwna akcja...sama nie wiem o co chodziło odkąd wyjechałyśmy z koleżanką z Sarajewa (..na początku o Novy Sad..potem o Tompę..)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...