Skocz do zawartości

[ochraniacze kolana łokcie] jakie i czy w ogóle


strach3

Rekomendowane odpowiedzi

Jeżdżę szosówką. Uzupełniająco względem biegania tylko, więc żółtodziób ze mnie. Zwykle jeżdżę po komfortowym, półtorametrowym, gładziutkim poboczu drogi krajowej, gdzie na 50-km wyjeżdżeniu mijam zwykle kilku innych szosowców, z wyglądu bardziej profi niż ja. Nigdy nie widziałem, aby któryś z nich miał ochraniacze na łokcie i kolana, nad czym się nie zastanawiałem aż do teraz. Dwa dni temu zadebiutowałem w jeździe miejskiej (do pracy) i skończyło się to dotkliwym upadkiem. Stłuczona praktycznie cała prawa strona ciała, przerwa od biegania na tydzień-dwa. Nie traktuję tego jako pecha, raczej jako wynik takich a nie innych umiejętności panowania nad rowerem. Dlatego pomyślałem o ochraniaczach - głównie na łokcie i kolana, bo przecież w motocyklowej zbroi nie będę się saunował. I tu przypomniałem sobie, że nigdy na żadnym szosowcu takich nie widziałem. Pewnie jest jakiś powód...

 

Tak więc pytanie: używacie? dlaczego nie? co polecacie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ochraniacze w czasie jazdy rowerem używane są w dyscyplinach grawitacyjnych - zjazd, freeride, ewentualnie enduro. Ryzyko kontuzji/upadku jest w takim przypadku spore.

Jazda w ochraniaczach w mieście - oczywiście można. Wiąże się to z ograniczeniem swobody ruchów. Kwestię dziwności wyglądu pomijam. 

Ja w czasie jazdy miejskiej przez 17 lat nie miałem upadku - jeśli już to z przyczyn ode mnie niezależnych - lód na asfaltach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadąc z głową, jak to zwę, "dojazdowo" nie ma takiej szansy na upadek żeby było konieczne się przed nim zabezpieczać. Szczególnie jeśli ktoś jeździ również techniczne, czy to w terenie, gdzie rzecz w tym, żeby zbliżać się do granicy, czy na szosie, a co za tym robiąc setki, tysiące kilometrów gdzie chcąc nie chcąc techniki się nabierze. Jeżdżąc "treningowo" często ryzykujemy, czasem upadamy, ale to najczęściej niemalże nasza świadoma decyzja ^_^ , bo jadąc blisko granicy mamy świadomość ryzyka jej przekroczenia.
Po mieście, jadąc do celu, nie jeździ się przecież na ryzyko. Trzeba coś ostro spie.. spaprać, żeby się wyłożyć. Zdarza się, ale bardzo, bardzo rzadko.
Pomijam sytuacje od nas niezależne, czy też po prostu trudniejsze do opanowania (lód, liście, wymuszenie, awaria sprzętu etc).

Jak już wyżej wspomniano ochraniaczy używa się kilka półek wyżej. Freeride, zjazdy, 4X czy trial to dość urazowe dyscypliny gdzie między jednym upadkiem a drugim rana mogłaby nie zdążyć się zagoić :D
My, zwykli śmiertelnicy (nieloty) upadamy na tyle rzadko (a przynajmniej nie ranimy się do krwi zbyt często) że nie kalkuluje się korzystanie z ochraniaczy. Wiadome są ich wady.


PS

Sezon bez gleby to sezon stracony :002:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

nie ma takiej szansy na upadek

Zawsze jest możliwość - minimalna bo minimalna - że ktoś trafi Ciebie. 


Ochranianiacze na szosie ? Może jeszcze kask fullface i żółw na kręgosłup. Ludzie co z wami ? Poobijałeś się, pościerałeś... Popatrz na peleton. Ktoś tam wozi się w ochronkach ?

To takie samo nastawienie jak "nie" dla rogów na giętej kierownicy i inne podobne rzeczy.

 

Jeśli ktoś czuje się z powodu ochraniaczy bezpieczniej, jego reakcje są mniej nerwowe to dlaczego nie.

Ja z tego samego powodu zakładam kask nawet jak jadę do sklepu. Czuję się bezpieczniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja kupiłem sobie ochraniacze na kolana mimo, że dojeżdżam w nich tylko do pracy! :D W zeszłym roku, gdy przyszła zima a ja postanowiłem dojeżdżać do pracy na rowerze, szybko okazało się, że podczas mrozów jedna, dwie gleby w tygodniu to minimum. Lód, lód zalegający pod śniegiem, koleiny w śniegu, koleiny w lodzie, topniejacy śnieg, w zimie nie ma lekko! Kupiłem ochraniacze na kolana, na łokcie nie mieli akurat w sklepie, ale i tak częścią ciała, która cierpi najbardziej przy każdym upadku jest wystający gnat w biodrze. A ochraniacze zakładam zwykle pod długie spodnie spodnie (na mrozie nie jeżdżę w szortach), więc pro kolarze ich nie widzą. 

 

Poza zimą, do pracy i do lasu wystarcza mi tlyko kask - mając jedynie ułamek procenta szansy na upadek uważam, że nie równoważy to niewygody podczas używania ochraniaczy. Chociaż jak pewno będę miał pecha i się wywalę trzy razy pod rząd to zrewiduję ten podląd...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak myślałem, dopóki się pierwszy raz sam nie wybrałem i nie zaliczyłem asfaltu przy 25 km/h (i tak dobrze, że nie 40).

Aż takie niewygodne te ochraniacze, że nie warto zadbać o swoje zdrowie?

Oczywiście z czasem nabiorę większej zwinności i ryzyko spadnie. Tylko to trochę potrwa, więc wolę do tego czasu jeździć z ochroną, a później ją zdjąć.

Więc jak mógłbym prosić, polećcie coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@triper - ja chyba po prostu gorzej znoszę skutki upadku, na starość to już ani kości nie są takie gumowe jak kiedyś, a i człowiek się bardziej bojaźliwy robi :D

 

@@strach3: raczej nic konkretnego nie polecę, wychodziłem z założenia, że nie jest to coś, co będzie mi ratować życie, więc brałem najtańcze pasujące rozmiarem, jakie mogłem znaleźć w Decathlonie. Są na tyle niewygodne, że leżą cały czas schowane głęboko w szafie, wyciągam je tylko jak się wywalę na lodzie ze dwa razy, a jak mi się uda uniknąć przez kilka dni wywrotki, to znowu lądują w szafie, bo 'po co się męczyć, skoro i tak nic się nie przydają'. Aż do kolejnego razu :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne, jeżdżę cały rok, ale ochraniacze zabieram tylko w góry. Dla mnie to kompletny absurd żeby w mieście tego używać.

Dla niektórych absurdem jest korzystanie z kasku. 

 

strach3

Ochraniacze to w większym lub mniejszym stopniu plastikowa skorupka chroniąca kości i stawy. Ogranicza swobodę ruchów. 

Ludzie jeżdżący w terenie zakładają ochraniacze na zjazdy, ściągają na resztę trasy.

Ze względu na ruszanie nogami bardziej niż ramionami w czasie jazdy mniej uciążliwe będą ochraniacze łokci/przedramion niż kolan/piszczeli.

 

Są na rynku miękkie ochraniacze, do lżejszych zastosowań 

 

 

http://rowerowy.com/sklep/ubrania-buty-ochrona/ochraniacze/lokiec/prod/launch-enduro-elbow

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, a z drugiej strony grzmotnięcie łokciami pewnie jest silniejsze niż kolanami, bo z większej wysokości. Przymierzę się do jakichś lekkich na razie na łokcie. Dzięki wsystkim za rady i gdyby ktoś jeszcze chciał się podzielić opinią to zapraszam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytasz o ochraniacze na kolana i łokcie. I tu zapytuję, czy posiadasz kask i rękawiczki? 

 

Ochraniaczy na szosie nie spotkasz, bo nie jest to na tyle kontuzjogenna odmiana kolarstwa, by ich plusy przeważały nad minusami. Wiem natomiast czym potrafi skończyć się szlif po asfalcie pełnym żwiru, więc nie będę się naśmiewał. I teraz, o ile ochrona kolan (w świetle poprzedniego zdania) może mieć sens, o tyle w przypadku kończyn górnych obrywają przede wszystkim dłonie i przedramiona, więc przynajmniej ten wydatek bym sobie darował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Cześć, częściowo się podepnę pod temat.

2 tygodnie temu kupiłem pedały i buty SPD do jazdy na 29" po rozmaitych drogach (wszystko poza asfaltem). Widzę korzyści ale też i niekorzyści...

Tydzień temu się zagrzebałem w żwirze, rower stanął, nie wypiąłem się i poleciałem w prawo przy zerowej prędkości uderzając kolanem o mały kamień. Zabolało ale bez konsekwencji.

Dzisiaj pojechałem do drogi i na moment przed zatrzymaniem przypomniałem sobie, ze muszę się wypiąć, żeby stanął. Nieco rozpaczliwym ruchem wypiąłem się ale uderzyłem kolanem o ramę - jest siniak i pobolewa przy chodzeniu. Zakładam że szybko przejdzie.

 

Uznałem jednak, że przynajmniej do nabycia odpowiednich odruchów potrzebuję chronić kolana bo mam 36 lat i zamierzam jeszcze pojeździć bez urazów.

 

Jakiego typu ochraniacz będzie mi najmniej przeszkadzał? Statystycznie wygląda, że potrzebuję ochrony głównie na bokach kolana.

Czy coś takiego jak X-factor Mega może się sprawdzić ?

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to moim zdaniem najwygodniejsze są G-formy, mnie zdarzało jechać na nich po 40-50 km po górach bez ściągania ich - nie przeszkadzają za bardzo - wadą jest natomiast zakładanie, bo np. nakolanników nie da się ubrać bez ściągania butów.. Natomiast bardziej pomoże ci po prostu rozkręcenie na maksa sprężyn od wypinania - mnie się nie zdarzyło przez prawie 20 lat gleba w SPD, trzeba  się najpierw nauczyć porządnie wypinać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na przykład w góry się nie wybieram bez ochraniaczy na kolana! To najważniejszy staw który musi byś sprawny całe życie!

Kolega który ze mnie miał polewę został bardzo szybko sprowadzony na ziemie po 50m zjazdu gruzowiskiem z Śnieżnika. Skończyło się z porytymi ostro kolanami i rękoma, dobrze ze ryj cały :)

 

Co do zakładania ich i ściągania to sprawa banalna, jak nie potrzebujesz (np. na podjazdach) ich to zsuwasz na piszczel. Jak są potrzebne to zaciągasz na kolano i ogień.

 

Co do niebezpieczeństw w szeroko pojętym cross country to też bywa różnie, bo ślisko, bo rozsypany piach i nie trudno o niebezpieczne sytuacje.

 

Ja nie tak dawno prawie się zabiłem będąc ...nad morzem :-/ Skasowałem rower, wymazałem pamięć i uszkodziłem nerwy w łokciu... a podobno to była normalna lajtowa trasa. Nikt nie wie co się stało. Po prostu znalazłem się w złym miejscu, złym czasie :(

 

Teraz myślę nad zakupem jakiś miękkich ochraniaczy również na łokieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...