Skocz do zawartości

[trening dla amatora]Czyli jak wykręcać coraz więcej kilometrów


tomeeek07

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, przeglądałem forum i chyba nie ma takiego tematu. Otóż mam pytanie, jak najlepiej ćwiczyć mięśnie nóg, aby można było jechać coraz dłużej, częściej itd. Na ten moment jestem typowym amatorem jeśli chodzi o szosę, nie mam nawet jeszcze takiego roweru, ale na następny letni sezon planuję zakup. Teraz jeżdżę na starym góralu, który waży chyba z 18kg i ma typowe górskie opony. Jeżdżę głównie po szosie, bo to mnie najbardziej kręci. Dzisiaj pobiłem swój rekord jeśli chodzi o przejechane kilometry (42km - nie śmiać się! ;-)) (Max prędkość 36,5km-h). Aczkolwiek powiem, że przy końcówce nogi były bardzo zmęczone. Praktycznie nigdy nie robiłem tak długich (jak na mnie) tras, zwykle było to rekreacyjne kręcenie po max 20km, do tej pory maksimum to miałem 30km. Dochodzimy teraz do meritum sprawy, otóż jak się przygotować (fizycznie) do następnych podróży? Chciałbym za jakiś czas przejechać z 50 km i tak dalej... Niestety widząc po sobie, że ciężko mi dzisiaj to poszło, to raczej wątpię, żeby dało radę przejeżdżać coraz dłuższe trasy. Trzeba dodać, że miałem dzisiaj kilka podjazdów, gdzie jechałem max 9km/h, aż w pewnym momencie miałem zamiar zsiąść z roweru i prowadzić. :D Mam nadzieję, że pojawią się jakieś odpowiedzi, dzięki którym będę mógł łatwiej pobijać swoje osobiste rekordy rowerowe.

Tak w ogóle, jeśli takiego tematu nie było, to myślę, że może się przydać, ponieważ pewnie bardzo dużo początkujących osób zadaje sobie takie pytanie.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

biegales kiedys na dluzsze dystanse? wg mnie tu jest podobnie. przygotowanie fizyczne to jedno ale, duzo zalezy od "glowy" - czyt. psychiki, cos w stylu - "nie ma ch*** we wsi! nie poddam sie!"
ale co do fizycznego przygotowania hymmm... poki co jezdzic jezdzic jezdzic :D

skoro chcesz jezdzic na szosie i chcesz zeby to mialo sens to polecam jednak w miare przystosowanie roweru do nieco bardziej szosowych warunkow (wymiana opon) i przemyslenie sprawy zakupu szosy bo na dluzsza mete, nie ma sensu meczenie sie na takim rowerze na szosie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako amator mogę napisać, że "odporność" przyjdzie z czasem ;). Byle nie przesadzić. Ja ostatnio dopadłem się do nowego roweru i zrobiłem w 8-9dni około 450km. Mięśnie nóg (głównie ud) nie doszły jeszcze do siebie pomimo upływu ponad tygodnia ;). Tak więc radzę z umiarem ale konsekwentnie :). Przy okazji kolana dostały mocno po doopie i trochę to doskwiera....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeździj, jeździj, jeździj, odżywiaj się, ćwicz fizycznie, jeździj :)

 

Jeśli chcesz robić coraz dłuższe dystanse, to ja osobiście bardziej skupiłbym się właśnie na takiej jeździe, czyli nie dociskaniu na maxa od samego początku, a robieniu dłuższych dystansów.

Jeśli twój max teraz to 42km, to możesz na przykład jechać 30km średnim tempem (żeby się zmęczyć, ale nie wyczerpać totalnie), a później narzucić większe tempo i jechać tak ile się da.

Jeśli na drugi dzień nie masz żadnych zakwasów, to znaczy że wysiadłeś psychicznie, a nie fizycznie. Jazda na rowerze ma to do siebie (przynajmniej w moim odczuciu), że nawet jeśli twoje mięśnie na końcu podjazdu będą totalnie wyczerpane, to po zjeździe na dół (bądź krótkim odpoczynku) będą gotowe do dalszego pedałowania. Jeśli czujesz, że już nie możesz, przystań, odpocznij dłuższą chwilę i naginaj dalej.

 

To tylko mój, totalnie amatorski pomysł, bardziej doświadczeni pewnie mnie jakoś skorygują, jednak pozwolił mi na dystanse powyżej 200km na góralu.

 

 

 

Póki co proponuję zmienić opony w rowerze na cieńsze - wzrost średniej prędkości na asfalcie minimalnym kosztem. Na oponach 1,5 cala będziesz szybszy na asfalcie, a zarazem będziesz jeszcze w stanie wjechać w jakiś teren. Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

biegales kiedys na dluzsze dystanse?

Niestety nie, ogólnie ruchu to ja miałem zawsze niestety bardzo mało, dlatego już od dawna postanowiłem sobie jeździć właśnie tak rekreacyjnie +- 20km.

Dopiero podczas tegorocznego oglądania TdF mnie natchnęło, aby wypróbować się na dłuższych dystansach.

 

 

 

Jeśli na drugi dzień nie masz żadnych zakwasów, to znaczy że wysiadłeś psychicznie, a nie fizycznie.

Jak na razie fizycznie wszystko jest w najlepszym porządku, czyli jak sądzę jest to dobry prognostyk na dalsze, dłuższe podróże.

 

Jeszcze mam takie pytanie, czy jeśli nie jeżdżę na rowerze przez zimę, to czy w następnym sezonie (czyt. na wiosnę) trzeba będzie znowu się 'uczuć dostosowywać' do dłuższych dystansów, czy bez problemy wykręcę tyle ile kilka miesięcy wcześniej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście jakiegoś regresu po zimie nie obserwuję. Może dlatego, że ćwiczę na siłowni, no i siłą rzeczy - mam 17 lat, więc sił przybywa. Ale myślę, że na takim amatorskim poziomie, po 2-3 wycieczkach będziesz robił tyle, ile robiłeś w poprzednim sezonie. A siłownię polecam. Jak poćwiczysz w zimę i dobrze się będziesz odżywiał, to możesz się miło w lato zaskoczyć, z marszu jadąc dalej niż w poprzednim sezonie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam jeszcze jako "samomotywator" jakąś np aplikację na telefon typu endomondo. Będziesz mógł zapisywać swoje trasy/wyniki i śledzić postępy, czy też rywalizować wirtualnie z innymi ;). Fajna sprawa.

 

Bardzo dobry pomysł, z którego korzystam. Używam aplikacji Sports Tracker. ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc sam zobaczysz, jak szybko przyjdzie postęp.

 

 

Jak na razie fizycznie wszystko jest w najlepszym porządku, czyli jak sądzę jest to dobry prognostyk na dalsze, dłuższe podróże.

 

Jeśli sam widzisz, że na przykład pół godziny po trasie możesz jechać na kolejną wycieczkę, to nie zrobiłeś tej trasy na maxa - problem leży w przyzwyczajeniu się do roweru i odpowiednim nastawieniu do niego. Dobrym sposobem będzie to, o czym pisałem, czyli w najgorszych momentach odpoczynek i jazda dalej. Sam tak robię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A na poważnie to wygląda na to, że musisz zmienić sprzęt, żeby poczuć radość z pedałowania

 

Ale nie przy tych dystansach i nie tej łydzie. Skoro Twój max dystans to 42 km, to zgaduję, że normalne przejazdy masz w granicach 20-30 km, a to wskazuje na przypadek zamałojeździozy. Nawet jeśli przesiadłbyś się teraz na wypasioną szosę z włókna węglowego to nie zauważyłbyś większej różnicy, a nawet mógłbyś mieć gorsze osiągi (konieczność przyzwyczajania się do zupełnie innej pozycji i stylu jazdy).

 

Jak pisali poprzednicy; jeździć, jeździć, jeździć.

 

Najprostszym sposobem na ułatwienie sobie jazdy jest napompowanie kół do maksymalnego dopuszczalnego ciśnienia (masz stosowną informację na oponie), celem zmniejszenia oporów, ewentulanie zmiana opon na cieńsze, jednak przy tym musisz wiedzieć jaka opona wejdzie Ci na obręcz - http://www.forumrowerowe.org/topic/66200-opony-kompatybilnosc-opon-z-obreczami/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś wspomniał o bieganiu więc ja powiem swoje patrząc z tej strony. Akurat przygotowuje się do półmaratonu i co może wydać się dziwne (mi na początku przynajmniej się wydało) nie polega to na tłuczeniu kilometrów dzień w dzień. Są to 4 treningi w tygodniu, gdzie tylko jeden (niedzielny) jest naprawdę długi. Może rower to co innego, ale może na start spróbuj czegoś w tym stylu, 3 przejażdżki w normalnym dystansie, lecz trochę szybsze (20-25km jak na Ciebie) a w niedzielę wypedałuj ile tylko dasz radę. No i przede wszystkim głowa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Najprostszym sposobem na ułatwienie sobie jazdy jest napompowanie kół do maksymalnego dopuszczalnego ciśnienia (masz stosowną informację na oponie), celem zmniejszenia oporów, ewentulanie zmiana opon na cieńsze

 

Z moich ubogich doswiadczen wynika ze takie dzialania zwiekszaja glownie subiektywne wrazenie predkosci, bo srednia z licznika nieszczegolnie idzie do gory. Za to czlowiek sie wzdraga przed kazdym wjazdem na popekany asfalt, a tarka czy kocie lby to juz zupelna kaplica.

A najlepsza metoda zeby jezdzic wiecej to jezdzic wiecej. I, niestety, dobry rower - nie musi byc najszybszy i najlzejszy, ale musi sie podobac i dawac frajde z jazdy. Tak zeby w pracy/szkole myslec juz o tym kiedy bedzie sie mozna wyrwac na przejazdzke, zeby juz otwierajac garaz na twarz wypelzal banan. Zmuszanie sie do jazdy na rzęchu, ktorego sie nie lubi nie dziala na dluzsza mete.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Za to czlowiek sie wzdraga przed kazdym wjazdem na popekany asfalt, a tarka czy kocie lby to juz zupelna kaplica.

 

Czyli radzisz osobie, która chce kupić szosę, nie pompować opon na maksa w góralu, bo będzie jej się niewygodnie jeździło?

 

 

 

bo srednia z licznika nieszczegolnie idzie do gory

 

Średnia z licznika to tylko niewiele znacząca cyferka. To, że wyższe ciśnienie w oponach, a co za tym idzie mniejsze opory, umożliwiają osiągnięcie takiej samej prędkości przy mniejszym wysiłku to fakt, nie opinia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom będący w Twoim posiadaniu rower o słusznej wadze to dobry "trener". Tak jak chłopaki pisali - jeździć jak najwięcej stawiając sobie cele - 5/km więcej tygodniowo na każdą wycieczkę i ogień. W ten sposób zbudujesz nogi/przyzwyczaisz do dystansów i wysiłku. Jak przesiądziesz się w przyszłym roku na coś lżejszego i szybszego będzie solidna podbudowa pod dłuższe trasy i jeszcze większy fun!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz jakies badania w rzeczywistych warunkach potwierdzajace ten fakt? Czy faktem jest ze z wzorow wynika iz w idealnym swiecie by tak bylo?

 

Chcesz testu przeprowadzonego w rzeczywistych warunkach, udowodniającego istnienie zależności pomiędzy powierzchnią styku, a oporem, oraz tym, że przy większej stracie, wynikającej z oporów, potrzeba włożyć więcej wysiłku dla uzyskania tego samego efektu? Rozpędz się do prędkości X pchając przed sobą stół przez Y metrów. Teraz odwróć stół do góry nogami i powtórz doświadczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz testu przeprowadzonego w rzeczywistych warunkach, udowodniającego istnienie zależności pomiędzy powierzchnią styku, a oporem, oraz tym, że przy większej stracie, wynikającej z oporów, potrzeba włożyć więcej wysiłku dla uzyskania tego samego efektu? Rozpędz się do prędkości X pchając przed sobą stół przez Y metrów. Teraz odwróć stół do góry nogami i powtórz doświadczenie.

Mnie na fizyce w szkole podstawowej uczono, że pole powierzchni nie ma żadnego wpływu na siłę tarcia. Czyżby się coś zmieniło?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym tutaj jest mowa o tarciu tocznym, a kolega Pedalarz wskazał przykład z tarcia ślizgowego. Działa to tak, że mając większe ciśnienie w kołach, mamy twardsze koło, czyli mniej się ugina pod ciężarem rowerzysty. Współczynnik tarcia tocznego jest to miara "spłaszczenia koła" i wyrażona jest w mm. Im bardziej spłaszczone koło, tym dalej od środka obrotu przyłożony jest wektor nacisku, tym większy moment potrzeba przyłożyć, żeby koło wprawić w ruch. Dla wyraźnej infografiki odsyłam do wikipedii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...