Skocz do zawartości

[trening] Co jest grane?


storm00

Rekomendowane odpowiedzi

Mam problem.

Od początku czerwca po pewnym przetrenowaniu zacząłem jakby trening od nowa. Co 2-3 dni jazda po 60-70 kilometrów, do tego raz na jakiś czas zamiast tego trening podjazdów. Wreszcie trening w Strefie 3.

Jest power? Jest.

Więc w czwartek tydzień temu skoczyłem i zrobiłem sobie 108 km, w tym jakieś 40 po górkach i dołkach, więc wysiłkowo wyszło jakby więcej.

W niedzielę, po 2 dniach przerwy zdecydowałem się na dłuższą traskę - Bydgoszcz - Toruń - Terespol Pomorski - Bydgoszcz. 156km mi wyszło.

W poniedziałek czując jeszcze, że mam nieco poweru - wyjechałem na niewielki rozjazd - 30km.

 

Wczoraj - dętka. Ledwo co power mogłem znaleźć, nie byłem w stanie wejść na Strefę 3, ledwo co i 2 wchodziła. Praktycznie cały czas S1. Co lepsze - przy prędkości przelotowej, przy której mam zazwyczaj od 130 do 140 bpm - pulsometr pokazywał mi z 110-115.

Dzisiaj - dokładnie to samo! Co lepsze, na światłach jak stanąłem, to po minucie pulsometr pokazał mi moje tętno spoczynkowe - takie jakie mam jak siedzę przed monitorem i nic nie robię.

 

O co tu biega? Przetrenowanie? Znowu? Za dużo jazdy? Powineinem sobie darować te 30 zrobione w poniedziałek?

 

Jak się tego pozbyć?

 

I jak to możliwe, że normalnie mając formę serce wali mi przy prędkości przelotowej o 20 bpm więcej niż obecnie? Co ono - powiększyło się o 30% i ma większą wydolność? Przecież to niemożliwe???

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tak mam często po ciężkim maratonie. Tydzień temu po maratonie wyszedłem następnego dnia na mały rozjazd. Trasa rozjazdu generalnie lajtowa, ale był jeden dość stromy podjazd, na którym chociaż mocno pocisnąłem to wkręciłem się jedynie na tętno 139. Normalnie przy tym wysiłku miałbym tam pod 160. Średnie tętno z całej trasy 110. W normalnych warunkach nigdy tak nisko nie schodzę ze średnim tętnem. Dwa czy trzy dni później po odpoczynku wszystko wróciło do normy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym wypadku na pewno nie, bo po prostu organizm jest zmęczony i nie potrafię wrzucić "wyższych obrotów" - choćbym chciał, to nie mogę jechać szybciej, a tętno nie wskakuje na wyższy poziom - nogi są takie "zamulone"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie po takim dużym zmęczeniu, tętno jest takie jakby przekłamane, nie takie jak zawsze i jakby zamulone. Jak jestem wypoczęty na maksa i czuję się bardzo dobrze, to wtedy od razu można wbić się na wysokie obroty - tętno od razu reaguje na mocniejsze tempo i idzie w górę, a potem kiedy zwalniam, to też szybko opada i to jest wtedy najfajniejsze jak czuje się, że jest sie wypoczętym :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi.

Zastanawiałem się jeszcze nad jedną możliwością - związaną z dietą. Może po prostu za mało się nasłodziłem -> za mało glikogenu -> mniej ATP i organizm nie ma co spalać w związku z czym jedzie na tłuszczach?

W sumie dzisiaj też chyba podobne odczucia po przedwczorajszo-wczorajszym przejeździe do Gdyni z Bydgoszczy... 249km w ciągu doby i o ile się da kręcić - to tylko w niskim zakredie kadencji. Nogi tak jak napisał @Adhed - zamulone. Ołowiane, wymagające większego gazu aby cokolwiek nimi zrobić.

 

A swoją droga - jak robi to taki Majka, że on daje radę _codziennie_ zasuwać na MAX obrotach???

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odbudowa glikogenu trochę może potrwać. Nie wystarczy zjeść 5 pączków żeby następnego dnia śmigać, jakby się dzień wcześniej nic nie robiło.

A do zawodowców się nie porównuj, bo to prosta droga do zwątpienia w sens treningu. :) A nawet oni nie zasuwają non stop na maksymalnych obrotach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno nikt tam nie zasuwa codziennie na max obrotach ;) Jak jadą w takim peletonie, to zmęczenia nie mają tak dużego i mogą wytrwać bardzo długo. Najbardziej męczą się Ci na przodzie, Ci co atakują, uciekają, są najaktywniejsi.. I na pewno nikt nie jest tak aktywny na każdym etapie, w niektórych musi odpoczywać, byle dojechać do mety. W ogóle zawodowcy, jeszcze tej rangi to inny świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to było? Mądry Polak przed szkodą? I po szkodzie też?

 

Ano właśnie. Z soboty na niedzielę zrobiłem kolejne kilometry. 250km, spodziewałem się w niedzielę być zjechanym i tak było. Poniedziałek, wtorek dzisiaj czas w środę na trening jakiś. W drodze do pracy na małym podjeździe się sprawdzam - normalnie mam tam 22, rekord to 24 km/h. Dzisiaj - 28 km/h. Czyli jest power?

A gucio. Nie ma. Po południu jak założyłem pulsometr, okazało się, że w maksymalnych porywach 130 bpm. Standard przy prędkości przelotowej: 114-115.

Organizm nie daje rady?

 

I nadal nie wiem o co biega, bo glikogenu dałem sporo. Może faktycznie nie zaraz po wysiłku, ale kilka-kilkanaście godzin po dostał i dostaje spore dawki.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...