Skocz do zawartości

[znieczulica czy cykor?] piękna czołówka


kosticz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich forumowiczów.

Od wczoraj zwątpiłem w odruchy międzyludzkie i reakcje a raczej brak reakcji na ludzkie zdarzenia.

Nie będę się rozpisywał jaki to jestem poobijany , raczej poobijana jest moja psychika, i wiara w ludzkie odruchy pt."niech ktoś zdycha na poboczu mi się śpieszy do domku".

Zdarzenie miało miejsce na terenach rekreacyjnych i dość wąskiej ścieżce do uprawiania rowerowania, do tego dodajmy jeszcze nocną porę i brak oświetlenia ulicznego.

Dodam że jestem stałym bywalcem tego terenu i za dnia po prostu tam nie jeżdżę bo jest za "ciasno", zwykle jadę późnym zachodem i wracam już po ciemku.

Klasyczna mijanka, mój rower (szosówka) oświetlony , prędkość coś koło 25-30 km., widzę nadjeżdżającą grupę nieoświetlonych rowerów, zaczyna się mijanie, intuicyjnie zwalniam zjeżdżając maksymalnie na krawędź ścieżki.Widzę w ostatnim momencie że jeden z kolesi wyprzedza beztrosko swoich kumpli myśląc że zdąży. Mylił się, zahacza mnie , czuję tylko uderzenie jakby bark o moją lewą rękę, puszczam rower i odchylam się do tyłu aby zminimalizować siłę zderzenia.Trochę się udaję , ląduję bezpiecznie na trawie, rower chyba cały lecz ja zwijam się i nie wiem co z ręką.

Wiję się jak zaskroniec na trawce i próbuję wyczuć i czy coś mam złamane.

Jak już "gwiazdki i ptaszki" przestały mi fruwać nad głową , uniosłem głowę aby sprawdzić co ze sprawcą.

Wyobraźcie sobie że leżałem 2-3 minuty , gryząc trawę z bólu i przez ten cały czas grupka kolesi stała z rowerami 5 metrów dalej gapiąc się w milczeniu :blink:

Wariat który we mnie wjechał stał jak ciołek (nic mu się nie stało) i nie potrafił nawet powiedzieć przepraszam ani czy wszystko ok.

Co ciekawsze jak zobaczył że podnoszę się o własnych siłach i mam nogi sprawne , zaczął się zbierać do odjazdu jakby nic się nie stało :whistling:

podszedłem więc do niego i się spytałem czy może raczy poczekać aż sprawdzę czy mam czym i jak do domu wrócić na wypadek jakby rower nie nadawał się do jazdy.

Wyraźnie speszony poczekał posłusznie i spytany czy wie która to jest prawa strona a która lewa odparł że jechał swoją prawą.

Dodam że nikt z przygodnie mijanych osób a było kilka nie zainteresował się czy zdechnę na poboczu i czy nie?

Koleś miał rower nieoświetlony , o co zwróciłem mu uwagę i dodałem że na przyszłość jak będzie tak stał jak baran to może odpowiadać za nieudzielenie pomocy.

Na szczęście nie mam żadnych złamań tylko rasowe krwiaki na bicepsie i przedramieniu.

Myślę że całe towarzystwo stało i się modliło: Boże żeby tylko wstał i nie wzywał karetki i policji.

Smutne i żenujące ale takich mamy użytkowników dróg obojętnie czy ktoś jedzie autem, rowerem czy na rolkach zawsze jest ten strach przed konsekwencjami które paraliżują i nie pozwalają zwykle ludzko podejść i się spytać czy wszystko ok.

Tyle moich wynurzeń w tym temacie, czort z moją ręką , zagoi się za dwa tygodnie ale jak tu lubić ludzi i mieć zaufanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze pytanie: co z rowerem?. Dobra, ale tak na serio masz rację. Raz jak jechałem to zobaczyłem faceta leżącego na poboczu (absolutnie nie wyglądał jak pijak). Wydaje mi się że trochę sobie już poleżał, a droga z tych ruchliwych (dużo samochodów, ale też pieszych i rowerzystów). Jak z nim rozmawiałem to zdawało się, że miał objawy udaru, a nawet mój kolega który jest porządnym człowiekiem, wolał pojechać dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Telefon na Policje dużo by nie dał, nikt poza tą grupką kolesi nie widział momentu zderzenia, siła złego na jednego - solidarnie by zeznali na korzyść swojego kolegi - cykora.

Druga możliwość zwialiby widząc że biorę się za zgłoszenie - efekt , godzina czekania i i tyleż samo opowiadania bez poparcia bezstronnych świadków co zaszło.

Mam nauczkę nie jeździć po ciemniaku, w miejscach mało uczęszczanych, lepiej dać czadu na ruchliwej ulicy, będą musieli mnie pozbierać bo inaczej zakorkuje pół miasta :icon_confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

i dodałem że na przyszłość jak będzie tak stał jak baran to może odpowiadać za nieudzielenie pomocy.
 
A jakiej pomocy oczekiwałeś?

 Jeden element by się nauczył, że udzielanie pomocy przedmedycznej jest obowiązkiem.

Czyli jakiej pomocy?

 

Oj Panowie, Panowie...wiecie, że gdzieś dzwoni ale kompletnie nie wiecie w którym kościele. Pierwsza pomoc jest niezbędna podczas bezdechu, zatrzymania akcji serca, utraty przytomności czy podczas silnych krwotoków. W tym przypadku żadne takie objawy nie występowały więc było żadnych wskazań do udzielania pomocy.

 

Ja bym w tym przypadku wezwał  Policję aby dać nauczkę gościowi i ewentualnie ubiegać się o odszkodowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi, mi o podstawowy , elementarny odruch czyli dla niewtajemniczonych: stuknęło się kogoś , trudno trzeba podejść i się spytać czy wszystko ok. i przepraszam, cała filozofia zawarta w kilku słowach.

Bez żadnego filozofowania i wołania o pomstę do nieba, kurczę naprawdę potrzeba czasem trupa leżącego na ulicy żeby ktoś się zainteresował.

robertrobert1 , właśnie aby udzielić pierwszej pomocy trzeba podejść i się upewnić czy ta osoba wymaga takiej interwencji, bo objawy wypadku mogą dopiero dać znać o sobie z opóźnieniem.

Wystarczy chociażby zaproponować asekurację w drodze powrotnej w razie czego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

robertrobert1 , właśnie aby udzielić pierwszej pomocy trzeba podejść i się upewnić czy ta osoba wymaga takiej interwencji, bo objawy wypadku mogą dopiero dać znać o sobie z opóźnieniem.

 

Jakie objawy? Krwotok wewnętrzny czy pęknięte żebro? Owszem takie objawy ujawnią się pożniej i to znacznie pożniej przy czym laik z dziedziny medycyny i tak tej kontuzji nie rozpozna.

 

Wystarczy chociażby zaproponować asekurację w drodze powrotnej w razie czego.

 

To by było jak najbardziej sensowne ale już się przyzwyczaiłem do niesamowitej obojętności do obcego jaka występuje we współczesnym świecie. Zauważ, że w obecnym świecie, świecie internetowym gdzie są portale społecznościowe na osoby spoza znajomych patrzy się krzywym okiem. Podobnie patrzy się na osoby spoza osiedla ogrodzonego. W tym przypadku dokładnie tak było. Ty nie byłeś w grupie, byłeś obcy więc byłeś po za obiektem zainteresowania. Zapewne także odbiegałeś od nich rowerem i strojem więc nie dziwię się takiej reakcji. Tylko nie zrozum mnie żle bo ja takiego zachowania kompletnie nie akceptuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

robertrobert 1 : tak sprowadziłeś mnie na ziemię z obłoków, masz rację , byłem takim "dziwolągiem" który mógł popsuć im dzień, niepotrzebna karetka, niepotrzebne przesłuchanie przez policję takie fajne zepsute wakacje, jakbym to ja był sprawcą zapewne spuścili by mi łomot i odreagowaliby.

No cóż uczymy się zatem oswajać ze znieczulicą społeczną :thumbsup:

Nie mam do ciebie żalu robertrobert1 , potrzebna mi była taka chłodna ocena żeby zdystansować się do wszystkiego i ochłonąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co się dziwić, że zjawisko znieczulicy nasila się. Ja jeszcze pamiętam czasy, gdy dzieci nie miały komputerów, a co dopiero internetu. Bawiliśmy się w chowanego przed blokiem, grali w kapsle, wymieniali "historyjkami" z gumy Turbo. Teraz ważniejsze jest, aby dostać "lajka" na fejsie i milion bezsensownych komentarzy, zamiast się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz. Coś takiego degraduje empatię dość mocno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co się dziwić, że zjawisko znieczulicy nasila się. Ja jeszcze pamiętam czasy, gdy dzieci nie miały komputerów, a co dopiero internetu. Bawiliśmy się w chowanego przed blokiem, grali w kapsle, wymieniali "historyjkami" z gumy Turbo. Teraz ważniejsze jest, aby dostać "lajka" na fejsie i milion bezsensownych komentarzy, zamiast się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz. Coś takiego degraduje empatię dość mocno.

Coś w tym jest, chłopaki pewnie bardziej się martwili, że nikt tego nie nagrał, żeby wrzucić na Youtube
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja także pamiętam wspólne granie kapsle, wspólne zabawy na trzepaku czy granie nożem w pikuty. Wówczas nikogo się nie odpędzało tylko robiło się miejsce.

@kosticz, ani przez chwilę przez myśl mi nie przeszło aby oswajać się ze znieczulicą a już na pewno ją akceptować. Jestem za tym aby takie zachowania jak najczęściej nagłaśniać i jak najgłośniej potępiać.

Jednocześnie mogę cię zapewnić, że jeżdżąc do pracy, rekreacyjnie czy treningowo nigdy nie pozostawiłem nikogo bez pomocy. To ja, widząc incydent, zawsze wychodziłem z ofertą pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

czy granie nożem w pikuty

 

Gdyby coś takiego się odbyło teraz na podwórku, to zbiegliby się rodzice z krzykiem, zabrali by swoje dzieci, zamknęli w domach, a policja musiałaby prowadzić dochodzenie kto i po co przyniósł nóż na podwórko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzało mi się że rąbnął we mnie samochód kilka razy, na szczęście zawsze upadałem w sposób kontrolowany i "rolowany" przeważnie podchodziły starsze osoby z ofertą bycia świadkiem,  albo udzielenia pomocy, w tym przypadku "coś" zawiodło, zawsze uważam i jak nadjeżdża ktoś do mijanki schodzę maksymalnie na bok, tutaj jednak to nie pomogło , i tak się cieszę że nie mam "urwanej ręki". :bye2: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całe uderzenie poszło w moją lewą rękę, nie zaparłem się w siodle , tylko odchyliłem do tyłu tak jak się spada pięknym ślizgiem z konia :icon_wink:

Głównie krwiaki i sińce pochodzenia mięśniowego, na bicepsie chyba mam zrobiony negatyw jego kierownicy, rowerek ma tylko do wyprostowania lewy cyngiel od klamki. Ciuchy w kolorze szpinakowym od trawy, więc tylko pranie, sam upadek więc nie bolał bo na trawkę i częściowo na plecak .

Moja szosa to szczęśliwy rower , w przeciwieństwie do pancernego górala, jak ktoś mnie stuknie zawsze do naprawy a szosa chyba ma jakiś niewidzialny parasol ochronny :laugh:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba było dzwonić po policję bo to, że ich było tylu i będą bronić swego ... co z tego jak gość jechał bez świateł już to wystarczy nie ma o czym dyskutować. Takich pacanów po zmroku jest co nie miara stać na rower, a na lampkę czy nawet odblask za parę złotych już nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lopez, chyba nie sądzisz, że goście grzecznie by stali i czekali, aż przyjedzie policja... Takie rzeczy potrafi tylko Chuck Norris albo Vladimir Vladimirowicz, aby poobijanym powstrzymać nastolatków do przyjazdu policji. W takiej sytuacji nie ma co zgrywać bohatera (szczególnie w sytuacji jeden do wielu), bo zwykle nie wiadomo na kogo się trafia.

 

fdwrQ.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ja mówię, żeby się z nimi ciągać? Nawet jak pojadą wystarczy wskazać policji kierunek, w który odjechali i ilu ich było. Policja jest od tego żeby szukać. Czy znajdzie to już inna sprawa, ale w dobie monitoringu nie jest to takie trudne namierzyć grupę rowerzystów.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy (leniwi) policjanci lubią wspomnieć mimochodem, że akurat tu monitoring aktualnie nie działa ; ) Może słysząc jak ostatnia nadzieja na schwytanie sprawców właśnie umarła zrezygnujecie jednak ze zgłaszania sprawy i będą mieli mniej pracy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prolicja jest od tego żeby szukać. Czy znajdzie to już inna sprawa, ale w dobie monitoringu nie jest to takie trudne namierzyć grupę rowerzystów.

 

Monitoring na obszarach rekreacyjnych? Nie bardzo to widzę. Nawet jeśli ich było 20 to na najbliższej krzyżówce mogli się rozdzielić na 3 grupy a po 20 minutach już by jechali pojedynczo we wszystkich dzielnicach.

 

Ps. 20 minut to minimalny czas interwencji drogówki jeśli nie było ofiar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się tej znieczulicy nie dziwię - ludzie widzą grupkę osób stojących nad jednym leżącym to wychodzą z założenia, że ktoś pomoże, albo nawet, że to osoba z tej samej grupy. To się nawet jakiejś socjologicznej nazwy doczekało i zaowocowało tym, że w instrukcjach pierwszej pomocy zakazuje się krzyczenia "niech ktoś zadzwoni po pogotowie" tylko nakazuje wskazanie konkretnej osoby, która ma to zrobić.

 

Za to po wczorajszym doświadczeniu odnoszę wrażenie, że ludzie wcale tak samego człowieka nie zostawią na pastwę losu. Około 21 (szaro, prawie ciemno) zabrałem się za łatanie dętki na szerokim asfaltowym poboczu, na asfalcie położyłem tylną lampkę, a po obu stronach opaski odblaskowe - prawie każdy mijający mnie samochód dość wyraźnie zwalniał, co dziwiło mnie gdyż zajmowałem raptem połowę pobocza. Dopiero gdy osoba na joggingu zapytała się czy wszystko w porządku, dotarło do mnie, że mrugająca lampka rowerowa i odblaski porozrzucane po poboczu mogą wyglądać dość tragicznie :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się tej znieczulicy nie dziwię - ludzie widzą grupkę osób stojących nad jednym leżącym to wychodzą z założenia, że ktoś pomoże, albo nawet, że to osoba z tej samej grupy. To się nawet jakiejś socjologicznej nazwy doczekało i zaowocowało tym, że w instrukcjach pierwszej pomocy zakazuje się krzyczenia "niech ktoś zadzwoni po pogotowie" tylko nakazuje wskazanie konkretnej osoby, która ma to zrobić.

 

Tia i podniósł się las rąk i wszyscy chwycili za komórki. Brak interwencji to jest właśnie znieczulica!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...