Skocz do zawartości

[Rowerzyści] Bezczelność na drogach cz. 2


Piksel

Rekomendowane odpowiedzi

Mam jedną prośbę.  Wszyscy którzy ciągle i w koło piszą że nie ma karty rowerowej i że nie uczy się przepisów i inne takie...

 Przy najbliższej wizycie w księgarni przejrzyjcie podręczniki  do czwartej klasy podstawówki z przedmiotu technika.

Czasem jest w głównym  niektóre wydawnictwa mają specjalne dodatkowe traktujące tylko o przepisach i właśnie przygotowujące do karty rowerowej. To jest w programie nauczania i nie jest fakultatywne. 

 

Materiał czwartej klasy to w dużej mierze przepisy drogowe. Na pozytywną ocenę musi je uczeń poznać i zaliczyć.

I nie ma znaczenia czy przystąpi do egzaminu na kartę rowerową czy nie to żeby zdać do następnej klasy musi te przepisy liznąć.

Sam egzamin to zwykły test z przepisów + sprawnościowy. Cudów nie am ale panować nad rowerem trzeba znaki i przepisy dot. rowerzystów znać też.

Dziecko po takiej nauce (nawet to któremu się nie chce i nudzą go te znaki) na ulicy daje radę.

 

Do tego dochodzą pogadanki z SM i policją które są już normą w miastach ale i zdarzają się zajęcia organizowane przez organizacje rowerowe (choć te mniej mówią o przepisach a bardziej popularyzują)

 

Wiec nieznajomość nie bierze się z braku edukacji bo taj jest na całkiem przyzwoitym poziomie a z olewania.

Z luźnego, propagowanego i niemal wciskanego podejścia że rowerzysta przecież zagraża tylko sobie więc nie ma se co przejmować i myśleć. 

Z powszechnego podejścia do przepisów drogowych jako nieżyciowych i niepotrzebnych.

Z tego że  rodzice przekraczają prędkość wjeżdżają na późnym czerwonym a jak dziecko zapyta czemu to słyszy "że to nic takiego"

W wielu środowiskach wciąż pokutuje propagowanie poglądu że przestrzeganie przepisów jest "lamerskie" i dla "starych babć"

Do tego dochodzi mit złego kierowcy, każda niebezpieczna sytuacja to na pewno kierowca.

I kolejny że kierowca musi wszystko wiedzieć więc nie ma sensu uważać tylko można pruć beznamiętnie.

 

Na zajęcia w ruchu nie ma co na ten moment raczej liczyć. 

Za duża odpowiedzialność na nauczycielu.

A miasteczka rowerowe mają powstawać a nawet powstają wiec tu jest posra szansa.

 

Dość sporym brakiem w edukacji jest to że mało rodziców bierze dzieciaki tuż po zrobieniu karty (albo i przed) na ulice.

A takie doświadczenie jeszcze w okresie "szacunku do przepisów, strachu pierwszego razu i poczucia dorosłości i odpowiedzialności z tytułu dostąpienia zaszczytu jazdy z dorosłymi po drodze"  jest potrzebne i niezastąpione.

Dziecko błyskawicznie łapie kiedy co można i nie stratuje z pozycji roszczeniowej względem samochodów co wykształca w mojej opinii pozytywne zachowania jak chociażby zwalnianie przed przejazdami i upewnienie się że kierowca nas widzi.

Musimy wziąć na siebie część ciężaru edukacji.

 

 

Mało znam osób które bezpośrednio  po kursie na prawo jazdy umie jeździć.

Prawa jest taka że wiele z  tych ludzi nie powinno samotnie jeździć a jednak wsiadają i jadą i dopiero wtedy uczą się jeździć.

Nieraz nie mieli "auta w rodzinie" i nikt po kursie z nimi nie siądzie żeby wspomóc i doszlifować a kurs to tak naprawdę kurs zdawania egzaminu.

 

Na rowerach to my musimy nauczyć dzieci jeździć w ruchu. Żadna karta rowerowa tego nie zastąpi i nie zrobi za nas.

 

 

A co do sytuacji z filmu wstawionego przez @@Thomlodz, to niestety jest częsta i cholernie niebezpieczna.

Już kilka razy chodnikowa zakała próbowała mi wjechać pod koła  zupełnie nawet nie dając znaku ze wjedzie na przejście.

Jak się jedzie rowerem to już zupełnie takie pajace nie mają respektu i pakują się pod koła. Dopóki jadę sam to pies ich drapała ale jak sie jedzie z dzieckiem na foteliku to potrafi być mocno niebezpieczne.

 

Tak samo zresztą potrafią "skręcić na przejazd" jedzie wzdłuż drogi i bez zerknięcia skręca na jezdnię bo przecież jest przejazd...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Prawdę powiedziawszy moje umiejętności robienia stójki też są mizerne

 

Nie chodzi mi o robienie stójki, bo głupotą są takie popisy. Chodzi o umiejętności zatrzymania się na rowerze i podparcia go własną kończyną bez potrzeby dramatycznego zeskakiwania z siodełka za każdym razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piątek 25.07.2014 pojechałem z narzeczoną pośmigać na rowerze w okolicach Bytomia po drogach które lecą w lasach i nie są drogami głównymi, no niestety jak to bywa w naszym kraju rowerzysta na drodze to może co najwyżej jechać w przydrożnej przykopie, a mianowicie byliśmy kilkukrotne na odcinku bodajże 7km wyprzedzani na trzeciego przez samochody na zakrętach i byliśmy zmuszani o jazdy po dziurawym poboczu, ale to nie ważne droga była dosyć pusta to postanowiłem że pojadę obok narzeczonej bo mam takie prawo,

 

 Art. 33. 3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.

 

nie minęły 2 minuty i już klakson za plecami bo pajacowi w Chevrolet 300 zachciało się wyprzedzania mnie na zakręcie gdy z nad przeciwka jechały samochody, pokazałem mu gestem że ma się walnąć w łeb, no i cwaniaczek dziadek pyskówka w trakcie jazdy samochodem, że mogę się tak pokazywać nie wiem komu tam mówił, to mu powiedziałem niech się nauczy kodeksu ruchu drogowego i jak nie wie, że mogę jechać obok siebie to niech nie jeździ autem, pojechał. Praktycznie wiejska droga dziurawa jak ser szwajcarski, jakby się chciało to by się rowerem dogoniło inne samochody bo tak pomału jechały no ale pan i władca cebulak jeden nie mógł poczekać aż dwa samochody przejadą i przejedziemy zakręt droga wolna, no niestety nie dało się.

 

Kolejna sytuacja dojechaliśmy do skrzyżowania z sygnalizatorami, czekamy aż się oświeci zielone i ruszamy, kierowca w jakimś dostawczym peżocie zachował kulturę i nie wyprzedził nas na środku skrzyżowaniu, mowie sobie uf całe szczęście, przejechaliśmy dosłownie 300m i słyszę i widzę jak czerwone coś wykonuje manewr wyprzedzania nas a zbliżaliśmy się do wjazdy na parking do lidla i co się okazało kobieta za kieronicą chciała nas wyprzedzić i skręcić na ten parking, w połowie wyprzedzania nas zaprzestała dalszego wyprzedzania bo co jak co ale rower też jedzie i już bylismy równo z tym wjazdem i musiała zwolnić i skręciła na parking, tak jej śpieszno było, że już nie mogła chwile za nami jechać 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Będzie to martwe prawo, które nic nie wniesie do bezpieczeństwa. Pamiętam, że aby uzyskać kartę rowerową trzeba było mieć znikome umiejętności w prowadzeniu pojazdem.

 

Pamiętam jak ja zdawałem to pytali o kilka znaków, pierwszeństwo na krzyżówkach, w teście praktycznym ósemka, zatrzymanie się na podjeździe i o zjeździe. niby niewiele, ale zawsze coś, lepsze niż nic.

 

 

 

Nie chodzi mi o robienie stójki, bo głupotą są takie popisy. Chodzi o umiejętności zatrzymania się na rowerze i podparcia go własną kończyną bez potrzeby dramatycznego zeskakiwania z siodełka za każdym razem.

 

Widzisz, piszesz ze nic by karta nie dała, a to miałem na egzaminie :D

 

 

 

Nie wiem, czy zauważyłeś, ale społeczeństwo nie dzieli rowerzystów na Sznib'a i resztę świata. Rower to rower i koniec.

 

Kwestia podejścia. Choć nieraz spotkały mnie przykre sytuacje ze strony kierowców (wymuszenie pierwszeństwa, wyprzedzanie z minimalną odległością) wcale nie uważam że wszyscy są chamami mającymi innych w poważaniu. Jak dla mnie sądzenie całej grupy społecznej po wyczynach kilku osobników to czysta głupota.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo, że generalizowanie to zła rzecz - ale naturalna. No i niestety każdemu może się przydarzyć niefart podtrzymujący tę tezę. Mój przykład - mokro, deszcz, skrzyżowanie. Jestem na podporządkowanej - 300 może 200 mmetrów dalej, z lewej samochód .Hamuję i porażka, trochę z góry rower staje na środku skrzyżowania. Szybkie ruchy korbą uciekam w ostatniej chwili. Co pomyślał kierowca nawet nie chcę myśleć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie by było gdyby w ramach tematu dzieciaki:

- uczyły się przepisów dotyczących rowerzystów,

- miały choć jedne zajęcia praktyczne w "miasteczku rowerowym", gdzie mogłyby zobaczyć i przećwiczyć ruch na skrzyżowaniach,

- miały choć jedne zajęcia praktyczne w normalnym ruchu drogowym, w drodze ze szkoły do domu 

 

Fajnie by było gdyby egzamin odbywał się również w rzeczywistych warunkach, lub choćby zbliżonych do warunków, w których dzieciaki jeżdżą na codzień.

Nie oczekuj cudów. Nikt się nie podejmie ani szkolenia ani egzaminowania małoletniego w otwartym ruchu ulicznym. Zresztą żaden rodzic nie wyrazi na to pozwolenia jeśli sam nie jeżdzi po jezdni.

Nie chodzi mi o robienie stójki, bo głupotą są takie popisy. Chodzi o umiejętności zatrzymania się na rowerze i podparcia go własną kończyną bez potrzeby dramatycznego zeskakiwania z siodełka za każdym razem.

Ja często robię stójkę ale czynię to nie z chęci zaimponowania ale dla własnej satysfakcji i wygody gdyż na góralu aby osiągnąć jak taką stabilność muszę się podpierać opuszkami palców więc taka pozycja nie jest zbyt komfortowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie oczekuj cudów. Nikt się nie podejmie ani szkolenia ani egzaminowania małoletniego w otwartym ruchu ulicznym. Zresztą żaden rodzic nie wyrazi na to pozwolenia jeśli sam nie jeżdzi po jezdni.

Nawet jak jeździ to może nawet tym bardziej nie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Krisk

Gdy miałem 11lat, miałem taką ładną książkę ze szkicami i opisami "wszystkich" komputerów jakie w tym czasie były popularne w zachodnim świecie (u nas w tym czasie nie było butów w sklepie obuwniczym). Gdy miałem lat 12, chodziłem do kolegi grać na Amidze. Gdy miałem lat 13, uczyłem się programowania na swoim komputerze. Mam nadzieję, że dla polskich dzieci też kiedyś nastąpi taka rewolucja, że zobaczą kiedyś prawdziwe skrzyżowanie z prawdziwego roweru.

@robertrobert1

Ja nie piszę o cudach tylko o tym, jak rowerowa edukacja wygląda w Holandii. Moje dzieci uczą się jeździć w normalnym ruchu ulicznym. Egzamin też odbywa się w normalnym ruchu ulicznym. Nikt mnie o zdanie nie pytał, więc moja zgoda nie będzie potrzebna.

 

Ja zdaję sobie sprawę, że wielu nie wyobraża sobie tego w Polsce. Tego co się w Polsce stało 25 lat temu też nikt sobie nie wybrażał. Ja mam nadzieję, że ta zmiana kiedyś jednak nastąpi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Ja nie piszę o cudach tylko o tym, jak rowerowa edukacja wygląda w Holandii. Moje dzieci uczą się jeździć w normalnym ruchu ulicznym. Egzamin też odbywa się w normalnym ruchu ulicznym. Nikt mnie o zdanie nie pytał, więc moja zgoda nie będzie potrzebna. Ja zdaję sobie sprawę, że wielu nie wyobraża sobie tego w Polsce. Tego co się w Polsce stało 25 lat temu też nikt sobie nie wybrażał. Ja mam nadzieję, że ta zmiana kiedyś jednak nastąpi.

 

Widać da się. Jak dzieciak wyjeździ swoje na miasteczku rowerowym i instruktor uzna że jest gotowy, jedzie na miasto, wiadomo ze na początku w jakieś mało uczęszczane okolice.

U nas? Przychodzi kandydat na kierowcę na kurs, ledwo się nauczy odpalać auto i biegi zmieniać i już na miasto. Potem takie kwiatki że silnik gaśnie podczas ruszania na światłach, stłuczki, itp. Dodatkowo kultura jazdy na zachodzie i u nas to dwa światy, dlatego nie co się dziwić ze ludzie baliby się swoje dzieci puścić żeby jeździły rowerem w ruchu ulicznym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kultura, to jedno, ale co najważniejsze, pieszy i rowerzysta ma bezwzględne pierwszeństwo już zbliżając się do przejścia/przejazdu. Tak przynajmniej jest w Niemczech. Spowodowanie kolizji z pieszym lub rowerzystą, oprócz dolegliwości finansowych, uruchamia dość szczegółowe postępowanie które zabiera kierowcy dużo czasu i nerwów. Więc, tak czy inaczej, kierowcy wolą "stracić" pięć sekund ustępując pierwszeństwa niż cały dzień w towarzystwie mundurowych, a Ci normalnie bardzo sympatyczni w takiej sytuacji potrafią być naprawdę wredni. Dodatkowo, dzieci w Niemczech są traktowane jak dobro narodowe i są szczególnie chronione, więc dziecku na rowerze "święta krowa" może polerować obręcze. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jak jeździ to może nawet tym bardziej nie

O nie! Jak jeżdzi to doskonale wie jak się poruszać po jezdni i wie doskonale, że nie każdy wyjazd na jezdnię oznacza śmierć na miejscu. Jeśli rodzic ogranicza swoje rowerowanie tylko do jazdy DDRami czy po lesie to wówczas będzie mu brakowało obycia na jezdni, wyrobionych odruchów i w jego zachowaniu będzie zawsze przeważać nerwowość z paniką włącznie.

 

Ja swoje dzieci od 6 roku życia uczyłem jazdy po jezdni a gdy miały 10 lat same poruszały się w otwartym ruchu drogowym na dystansach 2-5 km.

Ja nie piszę o cudach tylko o tym, jak rowerowa edukacja wygląda w Holandii. Moje dzieci uczą się jeździć w normalnym ruchu ulicznym. Egzamin też odbywa się w normalnym ruchu ulicznym. Nikt mnie o zdanie nie pytał, więc moja zgoda nie będzie potrzebna.

 

 

Ale nie porównuj Holandii do Polski! To rowerowe lata świetle zarówno pod względem kultury kierowców jak i infrastruktury!

Kultura, to jedno, ale co najważniejsze, pieszy i rowerzysta ma bezwzględne pierwszeństwo już zbliżając się do przejścia/przejazdu. Tak przynajmniej jest w Niemczech.

Nie tylko tam. Będąc 15 lat temu w Szwecji także doznałem szoku gdy nagle na pustej drodze zobaczyłem hamujący samochód. Zdziwiłem się bo ja byłem około 3 m od przejścia dla pieszych.

We Francji 18 lat temu także przeżyłem szok gdy zobaczyłem jak piesi beztrosko przechodzą przez pasy na czerwonym świetle i to nie na pustej drodze ale w gęstym ruchu. Ani jednego pisku hamulców ani jednego klaksonu... :whistling: Długo obserwowałem to zjawisko aż sam zdecydowałem się na takie przejście ....ZERO RYZYKA! :thumbsup:

Kultura, to jedno, ale co najważniejsze, pieszy i rowerzysta ma bezwzględne pierwszeństwo już zbliżając się do przejścia/przejazdu. Tak przynajmniej jest w Niemczech.

Nie tylko tam. Będąc 15 lat temu w Szwecji także doznałem szoku gdy nagle na pustej drodze zobaczyłem hamujący samochód. Zdziwiłem się bo ja byłem około 3 m od przejścia dla pieszych.

We Francji 18 lat temu także przeżyłem szok gdy zobaczyłem jak piesi beztrosko przechodzą przez pasy na czerwonym świetle i to nie na pustej drodze ale w gęstym ruchu. Ani jednego pisku hamulców ani jednego klaksonu... :whistling: Długo obserwowałem to zjawisko aż sam zdecydowałem się na takie przejście ....ZERO RYZYKA! :thumbsup:

Kultura, to jedno, ale co najważniejsze, pieszy i rowerzysta ma bezwzględne pierwszeństwo już zbliżając się do przejścia/przejazdu. Tak przynajmniej jest w Niemczech.

Nie tylko tam. Będąc 15 lat temu w Szwecji także doznałem szoku gdy nagle na pustej drodze zobaczyłem hamujący samochód. Zdziwiłem się bo ja byłem około 3 m od przejścia dla pieszych.

We Francji 18 lat temu także przeżyłem szok gdy zobaczyłem jak piesi beztrosko przechodzą przez pasy na czerwonym świetle i to nie na pustej drodze ale w gęstym ruchu. Ani jednego pisku hamulców ani jednego klaksonu... :whistling: Długo obserwowałem to zjawisko aż sam zdecydowałem się na takie przejście ....ZERO RYZYKA! :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Pisze z telefonu i nie mam za bardzo możliwości wałkowania całego forum..

Dziś jadąc jak zawsze do pracy (Warszawa) jechałem sobie najzwyczajniej w świecie ulicą (brak ścieżki rowerowej, chodnikiem nie zamierzam). Jechałem z prędkością 35-40 km/h więc raczej nie jak żółw, ulica szeroka bo 3 pasy, ja jadę skrajnym po prawej. W pewnym momencie gość ze środkowego chce zmienić pas na mój ale bez kierunku. Udało się go ominąć, odwróciłem się tylko i kiwnąłem głową - :no: do kierowcy, bo gdybym jechał autem lub nie zdążył go wyminąć skończyło by się nie wesoło - dla mnie zdrowiem a dla niego konsekwencjami za zaistniałą sytuację. Ale do sedna. Dojeżdżam do skrzyżowania, gość siedzi mi na ogonie ale nie żebym go blokował, jechałem bokiem i spokojnie miał miejsce żeby mnie wyminąć. Staje na czerwonym, spojrzałem się na kierowce i pasażera bo coś się do mnie produkują. Pytam grzecznie o co im chodzi, na to pasażer (auto anglik więc był po mojej prawej stronie) zaczyna się sapać i pyta czy ma do mnie wyjść, ponownie pytam w czym problem a ten wychodzi z auta i próbuje mnie zdjąć z roweru.. Kierowcy stojący na światłach dostali masowej ślepoty.. udało mi się odepchnąć gośćia i odjechać na wczesnym żółtym, na szczęście nie lecieli dalej za mną ale niesmak pozostał...

Jak myślicie, czy w takich sytuacjach warto mieć przy sobie gaz i potraktować nim takiego osobnika ? Myślę że gdyby nie zmiana świateł pewnie dojechał bym do pracy nieco poobijany bo gośćie obaj dość słusznej postawy i w szeleszczących zbrojach, a wolał bym takich sytuacji uniknąć w przyszłośći lub mieć coś co pozwoli mi powstrzymać napastnika i spokojnie odjechać.. Gaz na podsiodłowej lub w jakiejś kaburze ? jeśli tak, to jaki :) ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc to jakoś ciężko sobie wyobrazić mi, że gość zjeżdżając ze środkowego na prawy mógł Ci zagrozić , zwłaszcza, że śmigałeś przy prawej - ale pomijając to, nie wiem czy rozwiązania siłowe są ok ale jak czujesz taką potrzebę to ja nie widzę problemu, żeby mieć coś do ewentualnej obrony. Tylko ile takich sytuacji można mieć w życiu? Chyba, że masz inne doświadczenia w tym względzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Środkowy pas jechał dość wolno (dojazd do wiateł) a gość jechał sporym autem bo Volvo S80. nie zmienił pasa płynnie, pod małym kątem tylko nagle i blokując 95% mojego pasa.

Problem jest taki, że niestety nie jest to pierwszy raz. Ostatnio wracająć z pracy ścieżką wzdłuż Jana Pawła wyminąłem jakiegoś typa, miejsca było mega dużo a ten szedł ścieżką więc krzyknąłem że to nie czerwony dywan. Jak stanąłem na światłach gość podleciał i niestety skończyło się szarpaniną. Mały nie jestem więc odepchnąć potrafię, ale raz śmigam 29erem a raz singlem z noskami w pedałach, które czasem lubią utrudnić wyjęcie stopy, wolał bym w takich sytuacjach nie ryzykować że wywale się zrowerem i zostanę przekopany, tu znów gaz byłby idealny :) widzę że gość się pieni, zwracam mu uwagę żeby się uspokoił. Zadzaiał to ok, nie to dostanie z gazu, tylko no właśnie - z jakiego ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy w tej Wawie, są normalni, nie raz słyszałem od znajomych, że rowerzysta na ścieżce rowerowej zwrócił uwagę pieszemu łażącemu po ścieżce, a potem dostał wpier@#$ od pieszego bo mu uwagę zwrócił, co za naród 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałem trochę inną sytuację. Jechałem samochodem a poboczem rowerzysta. Nagle on tuż przede mną bez żadnego sygnału skręca z pobocza na pas do skrętu w lewo. Dobrze że jechałem powli i bylem ostrożny bo raczej wpadłby pod koła. Później byłby płacz że Ci kierowcy to mordercy. Najlepsze jest to że dzisiaj miałem podobną sytuację z tym że to ja jechałem na rowerze. Ta sama trasa ten sam zjazd. Wyciągnięta ręka w lewo, spojrzenie za siebie i kierowca zwalnia tak żebym mógł swobodnie zmienić pas. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozdrowienia dla Pani, która w sobotę o 8 rano jadąc pod prąd kontrapasem na ul. Stągiewnej w Gdańsku pouczyła mnie i mojego tatę w dość niewybredny sposób, że parami się nie jeździ...

 

Wysłane z mojego Monster X5 przy użyciu Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Wczoraj miałem trochę inną sytuację. Jechałem samochodem a poboczem rowerzysta. Nagle on tuż przede mną bez żadnego sygnału skręca z pobocza na pas do skrętu w lewo. Dobrze że jechałem powli i bylem ostrożny bo raczej wpadłby pod koła. Później byłby płacz że Ci kierowcy to mordercy. Najlepsze jest to że dzisiaj miałem podobną sytuację z tym że to ja jechałem na rowerze. Ta sama trasa ten sam zjazd. Wyciągnięta ręka w lewo, spojrzenie za siebie i kierowca zwalnia tak żebym mógł swobodnie zmienić pas. 

 

No widzisz, a ja miałem kilka razy taką sytuację że wykonywałem lewoskręt jak najbardziej prawidłowo, sygnalizacja zamiaru skrętu łapą, PRZED rozpoczęciem tego manewru, nie w trakcie, zjeżdżam, jestem w połowie szerokości ulicy a jakiś palant z tyłu wyprzedza o cm, z lewej strony. Raz to nawet na przejściu było. Ile czasu by zajęło zanim bym skręcił? 2-3 sekundy? No ale w aucie akurat siedział burak, taki sam jak ten rowerzysta, o którym pisałeś, skręcający bez sygnalizowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skrecanie bez sygnalizowania w takich przypadkach to idiotyzm, wiadomo. Ale to mnie juz troche nie dziwi. Wczoraj jade sobie, wystawiam reke (sporo wczesniej niz zwykle)

 

http://goo.gl/maps/UGufM

 

aby dostac sie na lewoskret z przodu

 

Final taki, ze na lewoskret sie nie dostalem bo sie wszystkim spieszy i w dupie maja, ze maja mnie puscic i zjechalem przez pas wylaczony z ruchu zjazdem dla drugiego kierunku bo nic nie jechalo

 

http://goo.gl/maps/6l4vC

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem jest taki, że niestety nie jest to pierwszy raz. Ostatnio wracająć z pracy ścieżką wzdłuż Jana Pawła wyminąłem jakiegoś typa, miejsca było mega dużo a ten szedł ścieżką więc krzyknąłem że to nie czerwony dywan.

 

Więcej pedałuj, mniej krzycz...

Weź coś na uspokojenie zanim wyjedziesz na drogę (joga? muzyka relaksacyjna?) i pamiętaj że błędy innych to norma trzeba brać pod uwagę  i nie ma co machać łapkami bo często oni nie chcieli. A twoja chęć pouczania jest iskrą zapalną.

 

Są sytuacje w których warto zwrócić uwagę. Grzecznie i spokojnie bo to rzadko wywołuje złe reakcje.

Jak ktoś ci odpyskuje pamiętaj ze nie należy tego ciągnąć. On przyjął ale mechanizm obronny i instynkt zwieręcy każe mu odszczekać.

Odjedzie ochłonie dotrze do niego poczuje się jak burak jest szansa ze następnym razem zachowa sie lepiej żeby nikt sie go nie czepiał . Jak wdasz się w pyskówkę będzie myślał tylko jakiego to chama spotkał i cały efekt "poczucia się jak burak" zniknie.

 

Jak widzisz "karka" w aucie to... No sam pomyśl... Ma to sens?  Jak widzisz sterydziaza daj spokój on nie ma mózgu i agresję łyka na śniadanie w tabletkach.

 

Choć ostatnio jestem w szoku jak "dresy w BMW" potrafią kulturalnie jeździć. Zazwyczaj zakładałem że należy ich puścić bo  i tak nie staną a są grzeczni i kulturalnie puszczają odległość zachowują przy wyprzedzaniu no szok normalnie ;)   (nie wyskakujcie z anty przykładami ;) wiemy wszyscy że są ale pozytywy trzeba wyłapywać i chwalić)

 

Kolejna rada to zmień swój styl. 

Zrób coś żeby poważniej wyglądać.... ubierz się inaczej... naprzykład drogi garnitur :D Ogól głowę nabierz masy... mięśniowej....

 

A jak nie pomoże to zakładając że miałeś racje i zachowałeś się grzecznie i nie prowokująco to jak ci jakiś pajac wysiada z auta  uśmiechnij się od ucha do ucha ale nie ze złością czy kpiną a nieskrywaną radością jakbyś chciał przytulić druha.... W końcu nie co dzień można komuś bezkarnie wytłumaczyć "łopatologicznie" że ma się rację.

 

99% interesantów w tym momencie niestety wsiądzie do auta i odjeżdża pospiesznie.  Tak naprawdę nie chcą wysiadać :( może dla tego że pierwsze co robię to ściągam okulary? 

A zapomniałem jak chcesz komuś coś tłumaczyć to koniecznie ściągnij okulary ;)  Nieładnie rozmawiać z kimś w okularach....

 

Po prostu zmień swoje podejście trochę odpuść innym a jak zwracasz uwagę to z humorem i kulturą a nie wstawkami o dywanach.

Do tego zmień sposób w jaki postrzegają cie inni... Da się bez wyrzekania się swojego "ja"  trzeba tylko wygonić kompleksy i pokrzywdzonego kolarza z siebie i wpuścić trochę radości i uśmiechu nawet dla buraków.

 

 

A tak na marginesie to gaz....

Wiesz po pierwsze jak masz problem z noskami to zakładam że z gazem też będziesz miał i możesz dostać w papę za sam głupi pomysł że chciałeś sięgnąć po gaz.

Po drugie jak trafisz nie na ciepłe kluchy to jak mu już napsikasz szczęśliwie tym dezodorantem to on ci wytłumaczy  czemu to był zły pomysł łopatologicznie. 

Poza tym gazu nie używa się tak łatwo jak się wydaje. "Trzeba se trafić". Żelem jest trudniej i sprawniejsza bestia ci zwieje a zwykły lubi wiatr ci w pysk zwrócić.

 

 

 

I tak z przykładów. 

Jakiś czas temu zwróciłem facetowi uwagę bo minął mnie może z 15cm zapasem.

 

Grzecznie na światłach podjechałem przesz szybkę którą opuścił powiedziałem ze jak by mnie zachaczył to by sobie brzydko auto porysował i szkoda by było bo fajne auto....  Lekko zdziwiony przyznał mi rację.  Pojechałem...

Dwa światła dalej opuścił szybkę i rzucił "sorry". 

Ponieważ jechaliśmy w korku to jeszcze dwa razy mnie wyprzeda już  bardzo przyzwoicie.

 

Jakoś czuję przez skarpetki że jak bym go opierdzielił robił oburzone miny albo inne takie to bm nie osiągnął takiej reakcji a wprost odwrotną.

 

Agresja na drodze budzi agresję

Kultura powoduje że burak czuje się nieswojo ze swoim buractwem...

Buraki bardzo nie lubią odstawać od ogółu bo czuja się wtedy wyalienowane i nielubiane a są to jednostki potrzebujące jak tlenu akceptacji.

 

PS.

@@demek,  nigdy mi sie nie zdarzyło nie dostać na pas do lewoskrętu ...

Może jesteście za mało zdeterminowani? 

 

Jadę wystawiam łapkę i odbijam w lewo nie czekam na pisemną zgodę czy zaproszenie niech się martwią ci za mną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@demek, nigdy mi sie nie zdarzyło nie dostać na pas do lewoskrętu ... Może jesteście za mało zdeterminowani? Jadę wystawiam łapkę i odbijam w lewo nie czekam na pisemną zgodę czy zaproszenie niech się martwią ci za mną.

Jechalem ok 30km/h...malo, ktore z tych dobrych kilku aut jechalo mniej niz 60. Mijali mnie jakbym sie toczyl a nie jechal. Nie ryzykowalem. Normalnie wystawiam reke, upewniam sie i zmieniam strone. Wczoraj jeden przejechal a reszta za nim. Moze na promocje do Lidla jechali? ;-)

 

 

Nie potrafie tez zrozumiec dlaczego sporo grone kierowcow traktuje rowerzystow wyprzedzajacych prawa strona jako bezczelnych chamow i zajezdza im droge. Dzis w porannym szczycie przed 7 rano w centrum miasta koreczek. Jade wolno prawa mijak kilka aut i dup, jeden odbija do kraweznika. Akurat byl wjazd na posesje wiec uzylem do ominiecia balwana, ktory nie omieszkal rzucic z okna "gdzie ku..wo pchasz". Zaproponowalem mu wezwanie drogowki aby mu wytlumaczyla conieco i zamknal okno. Pojechalem dalej. Dogonil mnie 2km dalej, a jechalem dzis wolno bo mi sie nie chcialo krecic. I dokladnie tego nie rozumie. Dlaczego uwazaja, ze to chamstwo rowerzystow. Bo nie stoja w korkach?

 

 

 

Są sytuacje w których warto zwrócić uwagę. Grzecznie i spokojnie bo to rzadko wywołuje złe reakcje.

Nie zgadzam sie z tym. Grzecznie tez nie dziala. 2 na 10 osob zareaguja grzecznie. Ludzie w naszym kraju maja problem z tym, ze ktos im slusznie uwage zwraca. Czasami tylko mozna trafic na kogos kto odpowie "ok nie wiedzialem", "przepraszam", "dziekuje"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Można zauważyć, że kierowcy którzy w miare normalnie wyprzedzają rowerzystów w większosci sami kręcą, to akurat widać, jaka odległość, jak sie zachowują podczas gdy widzą inne manewry a także przejazdy na ścieżkach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nie potrafie tez zrozumiec dlaczego sporo grone kierowcow traktuje rowerzystow wyprzedzajacych prawa strona jako bezczelnych chamow i zajezdza im droge.

 

A kiedy ostatnio siedziałeś w aucie o 7 rano ciesząc się korkiem?

 

Po prostu niektórym żyłka się napina...

Oni tak samo utrudnią np włączenie się z bocznej drogi... innemu kierowcy.

 

Część  robi to nieświadomie.  Mi się też czasem zdarzy uniemożliwić przejazd rowerzyście bo sie zamyślę i pojadę środkiem psaa a nie lewą... :(

I powiem Ci że lekko mnie irytuje jak mają jakieś ale a zdążają się machający łapkami....  I pchający się na mm albo składający lusterko.

 

 

W temacie skrętu w lewo poćwicz tu z Wielickiej w Kamieńskiego https://www.google.pl/maps/place/Wielicka,+Krak%C3%B3w/@50.0241995,19.9827973,17z/data=!4m2!3m1!1s0x4716436114f1cf93:0x529248274235c731

 

Albo tu ;) w Strzelców....  Oj tu to i jak jadę autem to na mnie polują bo "bystrzejsi" :D  https://www.google.pl/maps/place/Dobrego+Pasterza,+Krak%C3%B3w/@50.088066,19.973118,3a,75y,33.32h,88.38t/data=!3m4!1e1!3m2!1stIsmRHAmZV4iW6iTxjlhNg!2e0!4m2!3m1!1s0x47165ac10397b165:0x2680d68907b90c8b

 

Nie wiem może to moje podejście że na coś trzeb umrzeć.... A może to że zapominam czasem że nie jadę autem.....

A może jednak w Krakowie kultura rośnie szybciej...

 

Podejrzewam że byłeś za dobry dla kierowców i nie zszedłeś do środka zanim zaczął się lewoskręt. To się lubi mścić

Przecież musieli cie po pasie wyłączonym i lewoskręcie brać...  bezsensu zupełnie to sobie wymyślili.

Trzeba mieć pecha żeby trafić na całe stado baranów nie będąc w górach.... ;)

 

 

Co do ostatniego to trzeba zmienić kompletnie swoje nastawienie. I zanim się zwróci uwagę policzyć do 20....

Z doświadczenia wiem że to działa.   No chyba ze to moja aparycja powoduje że nie udają kogucika.... Ale nie wydaje mi się żeby to to  ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...