Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

Efekt najpierw widać w cm w pasie a dopiero w drugiej kolejności na wadze. Więc nie marudź tylko działaj dalej. Wytrwałości życzę. 

Być może twoja jazda jest zbyt mało intensywna? Tego możesz nie wiedzieć jako początkujący. Dlatego kup pulsometr. Fakt, że jesteś spocony o niczym jeszcze nie świadczy. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj że po pierwsze że mięśnie mają większą gęstość od tłuszczu. Po drugie bilans kaloryczny, 7000kcal to mniej więcej kilogrom przepalonego sadła. I moja rada rób sobie zdjęcia w tej samej pozycji i porównuj a zobaczysz różnicę, możesz też mierzyć jakieś określone wymiary. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od początku czerwca wziąłem się za siebie. Mam 180 cm wzrostu i ważę 88 kg. Kupiłem sobie rower MTB aby trochę się poruszać. Jeżdżę prawie codziennie od 1h do 2h głównie po górkach (o ile pogoda pozwala). Ograniczyłem słodkie, gazowane wody - tylko mineralka. Jem częściej ale mniejsze ilości, nie jem po 17, piję więcej wody a waga przez cały miesiąc ani drgnęła. Po jeździe zazwyczaj jestem cały mokry więc coś chyba się spala. Dodatkowo staram się ruszać szybciej w codziennych pracach aby przyśpieszyć metabolizm ale powoli się załamuje. Liczyłem chociaż na 1kg mniej.

Co robię źle? Wmawiam sobie, że mój organizm musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji bo chyba wzrost masy mięśniowej nie równoważy spadku masy tłuszczowej w tak krótkim czasie? 

Diety jakoś nie ograniczałem strasznie aby mieć energię na jazdę. Rano zazwyczaj jem musli, owsiankę lub płatki. Do pracy kanapki z chleba żytniego lub pełnoziarnistego z serem, szynką i jakąś trawą, w domu obiad normalnie ale staram się jeść mniejsze porcje. Do tego czasem jabłka winogrona lub orzechy ale to w niewielkich ilościach.

Dodam, że przed rozpoczęciem jazdy waga była na jednym poziomie. Może moja dieta jest zbyt uboga w białko? Sam nie wiem co myśleć.   

Po pierwsze teorie typu nie jedz po 17 czy 18 to bujda. 2-3h przed snem. Chyba że chodzisz spać o 20 :)

 

Po drugie spokojnie. Ja tak miałem z bieganiem. Długo waga się utrzymywała jednak później zauważyłem rozrost mięśni nóg itp. co powodowało brak utraty wagi. Jak już się wzmocnisz waga zacznie lecieć w dół :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje się że nie najgorszy, ale może pojawić się problem z przetrenowaniem. Jeśli zaczynasz przygodę ze sportem po przerwie, lepiej nie przeginać bo szybko może się odechcieć.
Ja sam wracam do roweru, również z zamiarem zrzucenie kilogramów. Planuje jeździć 3-4 razy w tygodniu i odżywiać się w miarę sesnownie. Mam nadzieję że to da jakieś rezultaty. W póżniejszym czasie - jesień/zima myślałem żeby właśnie włączyć do tego jakąś siłownie.
Najważniejsze żeby jazda sprawiała przyjemność. W prosty sposób połączysz przyjemne z pożytecznym. 2 godziny na rowerze to nie jest jakiś wyczyn, szybko lecą:) Taka ilość ruchu prędzej czy później musi dać jakieś efekty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja w sumie od lipca zabrałem się za swoją wagę. Ważę 109 kg przy wzroście 177 cm. Okropnie się z tym czuję, efektów na razie nie widać ( bo przecież najpierw wyrabjają się mięśnie a dopiero potem spalamy tłuszcz). Jednak nie poddaję się, w sumie przejechałem już ponad 300 km robiąc codziennie po 20-30 km. Trasy urozmaicone. Powoli widać że organizm zaczyna walczyć z nadwagą, ale potrzebuję chyba do tego jeszcze pulsometru by jednoznacznie dopasować intensywność trenowania. Mam takie pytanie nie związane z tematem, czy ktoś używał może modelu pulsometru beurer pm 26??

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy takiej masie zapomnij o pulsometrze. Każde mocniejsze naciśniecie pedałów spowoduje wywindowanie pulsu w kosmos. Tym się nie kieruj. Jeźdź tak żeby nie zatykało czyli dało sie spokojnie oddychać i rozmawiać, ale żeby pot się po tyłku lał. Z czasem sam poczujesz, że prędkości przelotowe będą rosły...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i masz rację. Pot  leje się ze mnie w sumie nie narzekam na zmęczenie i po tych 3 tygodniach czuję się coraz lepiej. Problem był wcześniej bo wagę nabrałem przez leki które niestety w moim przypadku mają efekt uboczny. Miałem zator płucny i mam genetyczną chorobę krwi a za tym stoją leki na krzepliwość. Leków odstawić nie mogę dlatego aktywność fizyczna jest wskazana. Co do pulsometru, potrzebuję go do ustalenia jak zachowuje się moje serducho podczas wysiłku. Jest zdrowę bo  ciśnienie mam w normię ale chce po prostu lepiej poznać swój organizm. Kiedyś zawodowo grałem w piłkę więc nogi nie narzekają na wysiłek. Co do czasów to poprawiam je średno o 2 do 6 minut dziennie po tej samej trasie w podobnych warunkach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak robisz takie postępy to musiałeś zacząć od tempa 10km w godzinę ;) Najlepsze na początek lekkie wyjazdy stopniowo wydłużane, połączone z dietą.  Bo 20km to jest rozgrzewka, powoli coraz więcej, i dopiero jak już trochę zrzucisz to baw się w poprawę czasu. Szkoda organizmu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, zaczynałem od tempa 12 km/h teraz powoli przyspieszam, wiem że to wierzchołek góry lodowej ale sam chce coś dla siebie zrobić. Najbardziej zależy mi na regularności, jak nie jeżdżę  to chodzę na długie spacery tak koło 6 km. I wtedy jest lepiej. Organizm odpoczywa. Spadek masy jest w granicach pół kg. Ale widać że w pasie troche luźniej i organizm lepiej się czuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 3 tygodniech widać już efekty. Jem dużo warzyw i owoców i odstawiłem słodycze. Organizm się już przestawił i coraz lepiej się dostosowywuje do nowego trybu życia. Najważniejsza jest systematyczność. I chęci plus podejście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam :) 

 

Chciałbym się przywitać w tym wątku ,gdyż rower również służy, służył i będzie mi służył w odchudzaniu ,bo po prostu lubię tą formę aktywności :)

 

U mnie sytuacja wygląda następująco. Swego czasu byłem dosyć grubiutkim człowieczkiem (2m wzrostu i ważyłem 115kg ,jednakże próżno było szukać u mnie mięsni ,ot taka sakwa tłuszczu). Później bardzo ostro wziąłem się za siebie (siłownia+aeroby - w tym rower 2 razy dziennie 4-5 dni w tygodniu + dieta). Byłem naprawdę w świetnej formie, dobra kondycha ( na rower wsiadałem, robiłem 40-50 km po lesie ,wracałem i nawet nie byłem zbytnio zmęczony , co 2 dzień biegałem średnio 8km, siłowo też bardzo dobrze stałem). Postanowiłem zrobić sobie taki test i zjechać z wagą jak najniżej się da, mimo ,że już byłem w b. dobrej formie to przez 2 miesiące się katowałem aerobami w tętnie spalania tkanki tłuszczowej, bardzo ścisła dieta i zjechałem do ok. 95 kg. Jednakże uważałem siebie przy tewj wadze za zbyt chudego i wróciłem do tych ok. 103 kg przy których wyglądałem najlepiej i najlepiej się też czułem :)

 

Później przyszedł najczerniejszy okres w moim życiu, kiedy wyjechałem od siebie z miasta i się totalnie zapuściłem. Po 3 latach praktycznego braku ruchu (praca+studia) przytyłem do 135 kg. Chyba nie muszę mówić ,że czułem się jak g. ? ;)

 

Kiedy się ocknąłem ,natychmiast wróciłem do ćwiczeń. Kupiłem nowy rower, karnet na siłownie, ciuchy sportowe i wróciłem do diety. W pół roku udało mi się zbić wagę do 118 kg. Od razu "odżyłem" następnie wyjechałem na dłuższy czas do Portugalii, gdzie starałem się być aktywny fizycznie, ale różnie to bywało z powodu nawału obowiązków, w każdym bądź razie przy portugalskiej kuchni nie da się nie schudnąć ;) pomimo niewielkiego ruchu i braku jakiejkolwiek diety (w portugalii królują świeże składniki jak warzywa i owoce oraz ryby i oliwa :P). Po powrocie do Polski ważyłem 116 kg. No ale niestety wróciłem do domu rodzinnego na parę miesięcy gdzie miałem masę spraw i stresów w kraju po powrocie i ,jak się okazało, pobyt w domu rodzinnym na maminych obiadkach grozi kalectwem ;p Znowu przytyłem do wagi ok. 125 kg. 

 

Od razu po wyprowadzce (zimą tego roku) wziąłem się za siebie. Rower stał 2 lata w piwnicy nie używany ( nie było mnie w PL), więc nie chciałem bez serwisu w zimie go katować, zadowalałem się dietą i wypadamy na siłownie (tylko aeroby i fitnessy typu SPINNING, aby przyzwyczajać się z powrotem do roweru). Znowu zjechałem z wagą do ok. 115 kg.

 

Obecnie stosuje dietę taką jaką lubię tylko gotowane zdrowo (do tej diety zawsze wracałem kiedy chciałem schudnąć i była MEGA efektywna) czyli :

- słodycze praktycznie całkowicie wyparte przez owoce ( może średnio zjem jedną tabliczkę czekolady na tydzień)

- gotuję bez tłuszczu (wołowina na patelni grillowej, piersi z kurczaka gotowane na parze, warzywa na parze, ryba z grilla, sałatki, musli własnej roboty, ciemne pieczywo - ale to i tak sporadycznie itp.)

- nie żałuję sobie jedzenia - jem do momentu aż się nie nasycę (ale nie napcham !) jak w ciągu dnia łapie mnie mały głód to nie biorę DANIO, a wcinam np. jabłko albo brzoskwinię :)

- ostatni posiłek o godzinie 19 (z reguły coś b. lekkiego - np. 1 kromka ciemnego chleba z twarożkiem własnej roboty )

 

Generalnie większość potraw staram się robić ze składników nieprzetworzonych i nie kupować gotowców. Wychodzi taniej i smaczniej :) Ostatnio nawet wędliny zacząłem sam wędzić ;)

 

Na chwilę obecną moja waga waha się w okolicach 115-116 kg, ale skuteczne odchudzanie utrudniła mi kontuzja którą złapałem :( a mianowicie uraz stawu biodrowo, ale mam nadzieję ,że jak najszybciej to zaleczę :)

 

Plan minimum - do końca roku zrzucić wagę do 109 kg ;) Docelowo chcę wrócić do wagi w przedziale 100-105 kg, bo wtedy czułem się i wyglądałem najlepiej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co mi mówił dietetyk to owoce owszem ale w określonych ilościach i nie wszystkie. W owocach jest dużo cukru i czasem zamiast pomagać, to szkodzą nam. U mnie rower plus spacery powoli dają efekt. W pasie już mniej jest. Od poniedziałku zaczynam ćwiczyć w domu. By pomóc sobie w spalaniu tłuszczu. Mam nadzieję że wytrwam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest tak, że owoce szkodzą :P Bo nie szkodzą. Ale?

Jeśli wyliczysz sobie bilans na cały dzień i dalej jesteś głodny to sięgasz po owoce bo zdrowe ;) Ale owoce to nie TikTak i nie ma jednej kalorii tylko zdecydowanie więcej. A te kalorie ma w postaci cukrów prostych, które od razu są dostępne dla organizmu. Jeśli je uwzględnisz te owoce to jest ok. Jeśli traktujesz je jako przekąski to nie ok.

Lepiej jako zapchaj dziurę używać warzyw. Ogórek jest super, sałata, kapusta, brokuły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niechcący walnąłem wypracowanie. Na zdrowie! I powodzenia.

 

W niektórych owocach nawet tego cukru jest bardzo niewiele i nie mam nawet na myśli tego, że pomidor, awokado czy

arbuz, to też owoce. Natomiast jedzenie, to nie tylko białko, tłuszcze i cukry. Owoce podobnie jak warzywa zawierają

szeroką gamę bardziej i mniej poznanych substancji wpływających korzystnie na metabolizm, florę bakteryjną (a w efekcie

na cały organizm od układu pokarmowego po układ sytości w mózgu) i ogólne zdrowie. Dodatkowo dla niektórych osób

dzięki wysokiej zawartości wody są całkiem sycące.

 

Dieta high-carb low-fat oparta na owocach, w stylu frutariańskim, zdecydowanie nie byłaby wskazana dla nikogo (chociaż na wielu ekstremalnych dietach można schudnąć, co nie oznacza zawsze poprawy zdrowia, ani efektu długotrwałego). Jednak nie popadałbym w ekstremizm, wykluczanie wszystkiego, co zawiera jakiś nieoptymalny składnik, prowadzi do ortoreksji. Na tej zasadzie mógłbym naukowo uargumentować, aby kolega wyrzucił ze swojej diety wszystkie wymienione produkty, może poza warzywami i rybą, ale tę przerzucił też na parę z grilla. Chociaż zależy, co to za ryba, na 90% również by podpadła mocno.

 

Aktualna dieta kolegi mikolaj89 wygląda bardzo dobrze. Jeśli tych owoców jest bardzo dużo, to rzeczywiście nie zaszkodziłoby pójść bardziej w stronę warzyw - z nimi ciężko przesadzić, a oferują bardzo wysoki współczynnik składników odżywczych do kalorii. Co prawda da się doprowadzić się do problemów gastrycznych nadmiarem błonnika, zwłaszcza przy nadwyrężonym układzie pokarmowym, ale do tego jeszcze chyba nie doszło u nikogo tutaj. Naogół jest go za mało, a nie za dużo. Jeśli mięsa jest dużo, zwł. czerwonego, to podobnie, podmienić na warzywa. Gotowanie bez dodanego tłuszczu, którym potrawy z reguły mocno nasiąkają i który ulega zmianom

pod wpływem temperatury do bardzo dobry pomysł, tak samo jak wykluczenie słodyczy. Jeśli już jeść tę czekoladę, czy owoce liczone w miskach, to sugeruję po treningu, lub ewentualnie w jego okolicach.

 

Zakładam, że poza rybami i wołowiną obecne są takie źródła tłuszczu, jak odrobina oliwy do sałatek/oliwki, albo trochę orzechów. Tłuszcz nie jest wrogiem, węglowodany też nie. Wróg, to złe tłuszcze i złe węglowodany. No i dodatkowy brud taki, jak słodziki,

syrop glukozowo-fruktozowy etc. Najczęściej im mniej przetworzone, tym lepiej.

 

Widzę, że wspominasz sałatki, polecam jeść regularnie, w wielkiej misce :) Zwł z sałatą, mnie ona bardzo syci,

pomidor dobrze łączy się z avocado, całość można posypać np pestkami dyni w całości, lub zmielonymi w młynku

do kawy (smakują wtedy jakby inaczej). Ja jestem leniwy, ale odrobina dressingu, pieprzu, czy innych przypraw

pozwala uratować się przed nudą, ale zdaje się, że do gotowanie masz więcej zacięcia ode mnie, więc to wiesz.

 

Można też poeksperymentować z jajkami i soczewicą, są znane z tego, że dają dobre rezultaty przy odchudzaniu.

Soczewica jest źródłem węglowodanów złożonych, które się wchłaniają wolniej i zapobiegają nagłym skokom glukozy

i insuliny, które powodują ciągły głód, apetyt na słodycze, kłopoty zdrowotne, problemy z "energią" oraz "wyłączenie"

spalania tłuszczu, ujmując prosto kilka procesów fizjologicznych. Soczewica gotuje się w chwilę i nie powoduje takich

problemów, jak fasola. Jak się zje coś tak sycącego, to można zrezygnować z przekąsek, a to ważne.

 

Dla hardkorowców: można też spróbować zimnych prysznicy i 24h poszczenia raz w tygodniu.

Nie dla hardkorów: zielona herbata, czosnek, soja, pieprz zawierają substancje, które w świetle aktualnych badań wydają się być w stanie - wbrew popularnej opinii - wręcz zabijać komórki tłuszczowe, a poza tym cały wachlarz czynników działających prozdrowotnie z różnych punktów widzenia, więc nie

zaszkodzi sobie ich dorzucić. Cynamon też wpływa pozytywnie na poziom glukozy we krwi, nawet u cukrzyków.

 

Ale się rozpisałem. Tak, najważniejsza poza systematycznością ruchu i ilością snu jest dieta, którą można zaakceptować na stałe, bo silna wola jest zasobem wyczerpywalnym. To powinna być dieta na zawsze.

 

Rozregulowany metabolizm, to dość abstrakcyjne pojęcie, ale poniekąd większość z nas, jeśli nie wszyscy, ma rozregulowany.

Fakt, spore te wahania wagi, ale jeśli nie jest to kwestia hormonalna (tarczyca, kortyzol, testosteron) a raczej okresowe ekstremalne

maratony "wykroczeń" dietetycznych, to jeśli nie chce się wnikać zbyt głęboko w sajens, to najlepsze, co można zrobić, to właśnie

ruszać się codziennie, siedzieć mniej, spać więcej (tak, to koreluje wprost z niższym % tłuszczu) i stosować taką mało przetworzoną

dietę pozbawioną dodanego cukru, HFCS i węglowodanów o wysokim IG (szybko wchłanialnych), stanowiących gro naszej typowej

mączno cukrowej diety.

 

PS żyjemy w kulturze, w której mały głód budzi grozę tak, jak biuro bez klimatyzacji, czy dom bez windy, ale nasze organizmy wyewoluowały, aby radzić sobie z głodem, natomiast nie potrafią się chronić przed przejadaniem wysokokalorycznymi specjałami... Warto czasami pobyć chwilę z małym głodem i go poobserwować. Czasami ma podłoże psychologiczne. Czasami to skutek wahania cukru. Czasami okazuje się, że mija, jak fałszywy alarm.

Edytowane przez GdyniaBiker
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pificio, dlaczego sugerujesz wyrzucenie owoców z jadłospisu?

 

Ze względu na nadmierny wyrzut insuliny. Ja stosuję ewentualnie od razu po treningu siłowym i podczas długiego wysiłku aerobowego (np. jazdy na rowerze) jako zastrzyk energii. Przed i po cukry złożone nie przetworzone. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Ja nie mam problemu z dietą ani z kilogramami. Ale podzielę się prostymi spostrzeżeniami. 

Miałam kiedyś jakąś dwuletnią przerwę w uprawianiu jakiegokolwiek sportu niemal zupełną. Może pobiegałam raz na m-c. Przybyło mi w tym czasie może 3-4kg. I potem przez 3 tyg, dojeżdżałam rowerem do pracy i z pracy codziennie 6km razy 2. Te 6 km zabierało mi ok. 15 min. Przez te 3 tyg. fizycznie tylko tyle robiłam. Efekt był taki, że straciłam w 3 tyg. 2kg. Ostatnio przez tydzień znów jeździłam rowerem i spotkałam po drodze dwóch kolegów na rowerach, jeżdżą do pracy 9km, prawie codziennie. Nie są szczupli, mają umiarkowaną nadwagę, są zdrowi, ale jeżdżą te 9 km 35-40min. Dziwią się, że ich waga stoi w miejscu, a właśnie z jej powodu rowerem dojeżdżają do pracy. I właśnie do tego zmierzam - intensywność wysiłku ma znaczenie. I nie chodzi ani o dużą ani o małą. Tylko optimum. Ja do pracy nie rozwijam wielkich prędkości, bo nie wolno bez rozgrzewki bez szkody dla serca i stawów - wychodzi mi średnia ok. 24km/h, im wychodzi 13-15km/h. 

Tylko ważna rzecz, w przypadku chorób trzeba zachować jeszcze większą ostrożność niż w przypadku zupełnie zdrowego człeka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...