Skocz do zawartości

[ad absurdum] czyli najbardziej absurdalne twierdzenia z jakimi się spotkaliście!


Rekomendowane odpowiedzi

Ja kiedyś kupiłem rower i też było napisane "normalne slady uzytkowania i wymaga drobnej regulacji przed sezonem", co oznaczalo pospawana w 2 miejscach rame, nowy strasznie slabo naniesiony lakier od ktorego odklejaly sie naklejki i do tego przykrecone byly przerzutki i hamulce bez linek. Sprawa skonczyla sie w sondzie i sprzedajacy musial zaplacic. A co do tego sprzedajacego to wystarczy zobaczyc ile i co sprzedaje, zeby nie miec watpliwosci jaka to masowka i wklejanie identycznych opisow pod zdjeciami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynaleziony fakt, ze sklepu rowerowego.....

 

- Panie, mam luzy w torpedzie!
- W tylnym kole?
- Nie w tylnym, tylko w torpedzie! Tu gdzie pedały! 
- Na suporcie?
- W torpedzie mówię!!!
- Ale torpedo jest w tylnym kole, a Pan ma luz w suporcie.
- W dupie, a nie suporcie, tu ku**wa mam luzy, widzi pan?
- No widzę.
- Przecie mówię, że w torpedzie przy pedałach!
- ...Tak. Zaraz naprawimy... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie czasem i na całą korbę mówią torpedo, albo w ogóle pedały dla nich to są razem z ramionami korby. Już nie mówiąc o tym, że torpedo to nie jest torpeda i hamulec mamy w torpedo, a nie w torpedzie :whistling: A może im się wydaje, że hamulec naprawdę nie jest w piaście tylko w suporcie i chcą być mądrzejsi niż ładniejsi :teehee:

Przy obecnym gwałceniu uszu wszechobecnym poszedłem, weszłem, przyszłem już nie ma siły nikogo prostować :wallbash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy obecnym gwałceniu uszu wszechobecnym poszedłem, weszłem, przyszłem już nie ma siły nikogo prostować :wallbash:

 

Wolę już weszłem, niż np. internacyjne donacje*, którym to kwiatkiem w tym tygodniu uraczył mnie jeden z głównych serwisów informacyjnych w tym kraju.

 

*international donations - międzynarodowe dary

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem już wiele tardżetów, aplołdów, konsultingów, hubów, gripów, kołsterów, luzerów, kruzerów, ewaluacji, apgrejdów, szejmów, iwentów, juzerów, hardtejli, fuli, szotganów, fonów, setów, najsłanów, slików, daunlołdów, riserczy, czejndży, dizajnów, apdejtów i tym podobnych bulszitów, ale internacyjnych donacji jeszcze nie było.

Przepyszne sformułowanie, chociaż internacjonalne byłyby odrobinkę lepsze, by nie powiedzieć bettrzejsze. :D

 

Z tego miejsca składam serdeczne kongratulacje jeżdżącym na bajkach. 

Kiedy miałem 4 lata, to rodzice na dobranoc opowiadali/czytali mi bajki, ale wtedy byłem chyba za młody, żeby wiedzieć, że to, co oni mi czytają, to środek transportu.

Przyszedłem na forum i już wiem. Internet uczy i bawi. :D

 

PS Ciekawe, kiedy wreszcie do "obiegu językowego" wejdzie protekcja przeciwpunkturyjna, sedl, społki, rimy, derajlery i brejki. Polski langłydż jest dosyć dyfikultny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BikerLight: Rowerbicykl to też anglicyzmy, tyle, że trafiły do naszego języka jako nazwa względnie nowego zjawiska - takiego żelaznego pojazdu na dwóch kołach, napędzanego przez kręcenie nogami. Ostatecznie wygrał rower, ale i bicykl czasami się zdarza. W Małopolsce i na Śląsku trafia się też wyrażenie jeździć na kole - niemieckojęzyczne zabory itd.

 

I tak, słowo bajk jest "gorsze", bo stanowi zupełnie obcy element - samo jego istnienie jest raczej rewolucyjne, a nie ewolucyjne. Mnoży byty ponad potrzebę. Nigdy go nie słyszałem w normalnym życiu, dopiero teraz zobaczyłem na forum (bardzo krótki staż mam, więc się jeszcze czemuś dziwię). Zdecydowana większość pisze normalnie, ale niektórzy nie...

 

Czyżby to była jakaś próba stworzenia rowerowej nowomowy? Po kiego grzyba? Żeby czuć się lepiej? Albo pogwiazdorzyć? Na takie rzeczy jest snickers. A potem wypada siąść na rower (nie bajk, tak jak mięso to na szczęście nie mit) i zrobić parę kilometrów w zależności od możliwości.

 

Żeby to było też jak z tymi tam, no, rozumisz, infarmo... infaty... inforta... infortamykami. Bo one wszyskie takie mondre som, te informatyki, rozumisz, co do jednego! Łindołsy jakieś, blureje, procesory, nołtebuki... i bymy tak se tyż mogli. :P

 

@Alagor - nie, nie jestem jakimś świrem. Piszę e-maile zamiast listów elektronicznych,  nie lubię ram slopingowych zamiast... no właśnie, "pagórkowanych"...? Takich o pochyłej górnej rurze. Brzydkie są. Karbonowych też nie cierpię. Odróżniam dilera (narkotyków) od dealera (samochodów), chociaż obaj są handlarzami. Piszę to wszystko z komputera (nie maszyny liczącej) w Internecie (a nie Międzysieci).

Używam też wyrażeń typowych dla Krakowa i okolic. Dwajścia, potargać, na pole i precel, a nie dwadzieścia, porwać, na zewnątrz i obwarzanek. Wierci się bormaszynką, przytrzymuje śrubstokiem, ściera glaspapierem, a beton leje do kastra względnie kajfosa. Parkując auto (anglicyzm za anglicyzmem!) niestety muszę wybecalować kilka złotych na plackartę.

Ja sobie tego nie wymyśliłem ani nie przepisałem od kogoś z forum - takich słów używał dziadek, który też się ich od kogoś nauczył.

No, może plackartę dziadek rozumiał w kontekście targu, a nie parkingu. Przedłużam życie niezbyt pięknemu germanizmowi, żeby jakiś obrzydliwy "parkintyket" nie wlazł w jego miejsce.  :)

 

Gdy ktoś zwykłe dobicie dętki w sposób ewidentnie sztuczny nazywa "zasnejczeniem" ew. "zasnejkowaniem", "przysnejkowaniem", "przysnejknięciem" i Bóg jeden wie czym jeszcze, to jest to ewidentny absurd (żeby nie było, że popadam w offtop). O trudach odmiany wolę nie mówić, bo sam nie wiem, jaka jest najmniej błędna. Mam cichą nadzieję, że przynajmniej autorzy umieją odmieniać swoje tfurcze neologizmy. Kilku innych podchwytuje (podgripywuje?) nowy wyraz, a za parę tygodni jest huzia na Józia, który nie zrozumiał, że ktoś przysnejknął/przysnejkł.

Czy napisanie "dobiłem" jest znacznie trudniejsze, dłuższe albo bardziej bolesne od "zasnejkowałem"? Liter nawet mniej jest, oszczędza się klawiaturę i foczki na Antarktydzie mniej cierpią od zdartej farby z literek klawiatury!

 

-----------------------------------------------------------

Gdybym w liceum nie usłyszał, jak tron bułgarskiego władcy z carskiego stał się karskim, nie uwierzyłbym, że ktokolwiek aspirujący do matury jest w stanie takie coś wymyślić. Potem ta cała masa ludzi idzie na studia, a później niektórzy pacjenci przynoszą wstyd nazwiskom swoich ojców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawie popisane! Moim zdaniem jeśli ktoś (nad)używa wyrazów zapożyczonych z obcego jęzora to faktycznie zakrawa to na autokpinę z intelektu autora. Jednak jeśli słowa takowe są wplątane w dłuższy wywód celem uniknięcia powtórzeń, lub też świadomie użyte dla jajecznego charakteru wypowiedzi to nawet całkiem przyjemnie się takie teksty czyta. Inna sprawa że zdecydowana większość grup społecznych, subkultur pragnie zachować pewną odrębność słownikową(patrz dialekty regionalne, gwary) i tworzy swoisty slang, który rozpoznawalny jest jedynie dla członków danej kliki. Oczywiście można tworzyć wyrazy pochodzące z naszego bogatego zaplecza językowego, choćby: górurka, tyłrzutka i temu podobne, warto jednak podkreślić że niestety bardziej wszechobecne są obecnie anglicyzmy. Dlatego też nie tłumaczyłbym tego "fenomenu" chęcią gwiazdorzenia lub czucia się lepszym lecz może potrzeba zaakceptować fakt, że ludzie poszukują swoistej indywidualności i chęci wyróżnienia się z tłumu? Wszak wyjście poza ramy "normalności" i utartych schematów przyczynia się do ewolucji,a nie ma nic gorszego niż stagnacja! I nie łudźmy się, nasz(i nie tylko*) język zmienia się szybko wraz z postępem technologicznym i chcąc nie chcąc jesteśmy zmuszeni do przyjmowania na przykład anglicyzmów gdyż znakomita większość świeżych patentów zgłaszana jest właśnie w języku angielskim jako uniwersalnym języku biznesu. Zrozumiałe, że część osób będzie wolała używać wyrażeń zapożyczonych z języka niemieckiego, jest to jednak według mnie podyktowane przynależnością geograficzną i/lub naleciałościami językowymi na danym obszarze(czyli np. Śląsk), z kolei ekipa z flanki wschodniej, jak sądzę, może się lubować w rusycyzmach. Trzeba jednak przyznać że język angielski jest najpopularniejszym i najczęściej używanym przez ludzi z całego globu, dlatego niestety będzie się go wkradać coraz więcej i więcej i to nie tylko do naszej pięknej polszczyzny...

 

A co do Snickers'a - zgadzam się - szamać i na maszynę kręcić korbami, coś trzeba zrobić z tymi kaloriami bo pójdą w sadło! Ale, na Boga, nie: "siąść"!!! ;) Miło jednak, że troszczysz się o biegunowe foczki :D

 

 

POZDRo-:ver 

 

 

* gdzieś wyczytałem że najszybciej ewoluującym językiem jest właśnie angielski ze względu na dużą ilość "zanieczyszczeń" jakie niosą ze sobą imigranci i obcokrajowcy.  

 

 

P.S.: Sorry za offtop(przepraszam za zboczenie z tematu) ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
jeśli wszyscy mięli by podejście takie jak Ty, to nasz język składał by się tylko z kilku słów

Nawet nie wiesz ile słów było kilkaset lat temu w naszym słowniku :D fakt, może nie było internetów i tym podobnych nowoczesnych rzeczy ... bo i skąd, ale nie mówiliśmy ty dać mięso ja żreć. :P

 

Można sobie pisać o "bajkach" ale jeżeli nie mamy na myśli np. kopciuszka, lepiej napisać bikea'ch.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Hehe, na poprzedniej stronie mieliśmy Zdzisława Kamińskiego i Andrzeja Kurka z Sondu...przepraszam z Sondy, a na tej mamy profesora Bralczyka. :D

PS. 1 - nic dodać, nic ująć Lordzie :thumbsup:
PS. 2 - spadam w krzaczory, karnąć się na toczydle ;)
PS. 3 - niektórym naprawdę przydałoby się pójść w ślady wiewiórki...

21maty9.jpg
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale gdyby język się nie zmieniał, to słownictwa rowerowego wogóle by nie było. Nie mówię oczywiście o zaśmiecaniu języka i wieśniackim wplataniu angielskich słow. 

ps. Wiewiórka faktycznie daje nam wszystki dobry przykład, bo rozmowa już dawno zeszła z tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Trzeba jednak przyznać że język angielski jest najpopularniejszym i najczęściej używanym przez ludzi z całego globu, dlatego niestety będzie się go wkradać coraz więcej i więcej i to nie tylko do naszej pięknej polszczyzny...

 

Tak dokładnie, to jest trzecim językiem, po mandaryńskim i hiszpańskim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie tworzy rowerowego słownika żeby gwiazdorzyć. Jeśli nie mieliście okazji zapoznać się z językiem używanym przez obecną młodzież (powiedzmy z gimnazjum) to polecam.

Tam w języku potocznym a nie specjalistycznym (a nie ukrywajmy że takim jest te używany w rowerowym środowisku) jest tyle obcych słów że ciężko zrozumieć o czym mówią/piszą. Angielski jest modny, rzadko używane czy dumnie brzmiące słowa z języka ojczystego również. 

 

Ja nie widzę niczego złego w mówieniu o tym że złapało się snejka - rowerzysta zrozumie, komunikat przekazany w prostej formie a jak ktoś spoza branży zapyta to dopiero wtedy można mu wyjaśnić że to przytrzaśnięcie dętki po dobiciu opony na krawężniku a nazwa wzięła się od tego że dętka wygląda jak ukąszona przez węża. 

 

Upraszczanie języka, skracanie słów czy używanie "krótszych zamienników" jest normalne od czasu popularyzacji smsów i komunikatorów internetowych. 

 

Informatycy również nie szpanują tylko na tyle często używają języka angielskiego że czasem mogą się gubić. Sam łapie się na tym że czasami nie znam polskich odpowiedników obcych wyrazów i dłuższą chwilę zajmuje mi ich przypomnienie bądź ominięcie słowa przy użyciu synonimu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...